Przeszli 10 km z Katowic pod bramę obozu w Świętochłowicach-Zgodzie, gdzie w 1945 r. więziono Ślązaków.
"Marsz na Zgodę" zorganizował Ruch Autonomii Śląska. Szli w nim jednak nie tylko jego zwolennicy, ale też Ślązacy, których bliscy w 1945 roku cierpieli i nieraz ginęli zamknięci w takich obozach, jak w Zgodzie. Marsz upamiętniał też i tych Ślązaków, którzy zostali wtedy wywiezieni do pracy w głąb Związku Sowieckiego.
Uczestnicy marszu ruszyli spod pomnika... żołnierzy sowieckich, który jak na urąganie dla nich wciąż stoi w centrum Katowic, na Placu Wolności.
- W obozie w Zgodzie akurat nikt z mojej rodziny nie siedział. Ale moja siostra Erna, jak w 1945 roku wróciła z robót przymusowych w Niemczech, została zamknięta w obozie przejściowym w Szczygłowicach – mówił nam jeden z maszerujących, Paweł Nowok, pochodzący z Kochłowic. - Do obozu w Szczygłowicach trafił też mój starszy brat Leopold. Mieli ich wywieźć na Wschód. Ale Leopoldowi udało się uciec i dać znać do domu, gdzie trzymają Ernę. Mama zebrała różne dokumenty i Ernę z tego obozu jakoś wydostała – wspominał.
W rodzinie Nowoków widać pogmatwane śląskie losy. Jeden ze starszych braci Pawła, Walter, służył w Wehrmachcie na froncie wschodnim. Trafił jednak do niewoli i wrócił na Śląsk z Armią Czerwoną, jako tłumacz. 9-letniego brata Antoniego funkcjonariusze UB przesłuchiwali w dzisiejszej hali targowej w Świętochłowicach. Nie bili go, ale dla spotęgowania jego strachu powiesili na rzeźnickim haku. Chcieli od chłopca dowiedzieć się, gdzie ukrywa się jego tata. - Ojciec ukrył się, żeby go nie wywieźli na Wschód jak sąsiadów – mówił Paweł Nowok.
Najgorszy los dotknął Ślązaków z terenów, które przed 1939 rokiem należały do Niemiec. Nowa, komunistyczna władza z początku uważała ich wszystkich za Niemców. Dowodem niemieckości było dla komunistów nawet podpisanie volkslisty, choć przyjmowali ją przecież także „polscy” Ślązacy (zgodę na to wydał w Londynie polski rząd na uchodźstwie).
Nieraz decydującym powodem zamknięcia w obozie bywały porachunki między ludźmi. Z tego powodu poszukiwany był także ojciec Pawła Nowoka, żołnierz niemiecki spod Verdun i polski z wojny obronnej 1939 roku. Był kolejarzem. W czasie okupacji niemieckiej spoliczkował kiedyś jednego z dwóch mężczyzn, którzy w nadziei na zysk donosili Niemcom, kto w Kochłowicach jest Polakiem.
- W 1945 roku ci dwaj niemieccy donosiciele jako pierwsi założyli opaski z napisem „MO”... I gnębili ludzi z drugiej strony, jako milicjanci. Dlatego ojciec się ukrył. Potem go i tak złapali, ale wtedy już do Kochłowic wrócili więźniowie, którzy przeżyli obóz w Oświęcimiu. I pisemnie zaświadczyli, że ojciec opiekował się ich rodzinami, kiedy oni byli w obozie – opowiadał nam w drodze Paweł Nowok.
Już w Świętochłowicach do maszerujących dołączyła 5-osobowa rodzina Zielińskich z Katowic: mama Dominika, tata Tomasz i troje dzieci w wieku pomiędzy 3,5 roku a 8 lat. Dzieci miały naklejone na kurtkach serca w śląskich, żółto-niebieskich barwach. - Chcemy oddać cześć tym ludziom, którzy cierpieli i ginęli z absurdalnego powodu: tylko dlatego, że byli ze Śląska – mówiła Dominika Zielińska. - Idziemy z naszymi dziećmi, żeby one też uczciły tych ludzi. I żeby uczyły się historii wreszcie nie przekłamanej – dodała.
Marsz zakończył się pod bramą obozu w Świętochłowicach-Zgodzie. W czasie II wojny światowej mieściła się tu filia obozu Auschwitz, w której zginęło kilkaset osób. Komuniści okazali się jednak w tym miejscu znacznie skuteczniejsi w odbieraniu ludziom życia.
Więźniowie, w zdecydowanej większości Ślązacy, byli tu w 1945 roku potwornie bici i poniżani, a strażnicy kradli przeznaczoną dla nich żywność. Komendant obozu, Salomon Morel, młody komunista pochodzenia żydowskiego, któremu hitlerowcy wymordowali rodzinę, prawdopodobnie mścił się za to na ludziach, których uważał za Niemców, czyli na powierzonych jego władzy Ślązakach. Najwięcej ofiar zebrały wśród głodujących, wychudzonych więźniów, epidemie chorób zakaźnych. W niespełna rok w komunistycznym obozie w Zgodzie życie straciło co najmniej 1855 ludzi.