Migawki w mediach z ogarniętej krwawą wojną domową Syrii wydają się nam nieraz tak odległe. Tymczasem wśród nas, w Mikołowie, żyją ludzie, którzy z tego piekła się wyrwali.
Dziewczyna była 17 stycznia 2013 roku gościem prelekcji „Konflikt w Syrii w kontekście starcia na Bliskim Wschodzie” na Uniwersytecie Śląskim. Nie chciała zdradzić, do której strony wojny domowej jest jej bliżej, żeby nie zaszkodzić krewnym, którzy zostali w jej rodzinnym kraju. Opowiadała więc wyłącznie o faktach, o tym, co widziała. – Nie każdy miał tę szansę, żeby wyjechać. Ludzie żyją teraz stłoczeni po mieszkaniach w centrum Damaszku, żyją z jakichś oszczędności, ale jak długo tak można? – pyta.
Bardziej zajmują się sobą
Dalal jest muzułmanką, podobnie jak jej rodzeństwo i ojciec. Mama jest chrześcijanką - ewangeliczką. W Syrii przed wojną ludzie różnych religii żyli najczęściej w zgodzie, inaczej niż w wielu innych krajach Bliskiego Wschodu; delegacje chrześcijan odwiedzały muzułmanów w czasie ich świąt, i odwrotnie. Czy kiedy wojna się skończy, nadal tak będzie? Można mieć poważne wątpliwości, bo wojny budzą demony.
A czy Dalal chciałaby po wojnie wrócić do Syrii?
– Zawsze chciałam studiować i mieszkać w Polsce. Ale teraz tęsknię za Syrią. Tam są ludzie bardzo serdeczni, rodzinni. W Polsce też się nigdy nie spotkałam z żadną przykrością, ale tu każdy bardziej zajmuje się sobą. W Syrii wszyscy są chętni do pomocy, a cała miejscowość to jest jedna rodzina – mówi. – Z drugiej strony w Polsce mogę sama decydować, co chcę robić, gdzie iść i z kim. Tam nie miałam takiej możliwości.
Państwo Younes wynajęli mieszkanie w Mikołowie. Ich sytuacja materialna jest trudna, bo na razie nie mają pracy. – Pomagają nam wujkowie, Uniwersytet Śląski... – mówi Dalal.
Zaś za granica
Jej rodzice poznali się przed laty na studiach farmaceutycznych w Sosnowcu, pobrali się i wyjechali do Syrii. Minęło jednak 20 lat, więc w tym czasie stracili już prawo do wykonywania zawodu w Polsce. Starają się je odzyskać, ale to jeszcze potrwa. Mamie Dalal zostały jeszcze trzy miesiące kursu. – Jednak nie musimy już codziennie bać się, czy przeżyjemy, czy tata wróci z apteki, czy bomba albo samochód pułapka nie wybuchnie nagle koło nas – mówi Dalal.
Dziewczyna jest teraz studentką Szkoły Języka i Kultury Polskiej UŚ. A od października chciałaby studiować anglistykę z tłumaczeniem arabskim. Gdzie? W Sosnowcu. Śląskiego poczucia humoru Dalal uczyć się nie musi; wyczuwa go już doskonale, bo z szelmowskim uśmiechem dodaje: – Czyli już za granicą.