Na Mszę św. przy spalonym w nocy z 14 na 15 stycznia kościele przyjechało 15 stycznia kilkunastu księży, w tym abp Wiktor Skworc.
– Wyrażam wam moje współczucie. Jesteśmy jedną diecezjalną rodziną. Nie jesteście sami! – mówił arcybiskup mieszkańcom Orzesza-Jaśkowic, którzy tłumnie przyszli na pierwszą Mszę św. po pożarze ich kościoła. Choć kaplica cmentarna w Jaśkowicach, w której Msza św. została odprawiona, jest obszerna, większość przybyłych nie zmieściła się tam. Stali na zewnątrz, na tle zgliszcz swojego kościoła. Wielu z nich miało jeszcze twarze poszarzałe ze zmęczenia, bo byli na nogach od 15 godzin, w tym przez całą tę straszną noc, w której doszło do pożaru. Wynosili z płonącego kościoła wyposażenie, ornaty, figury, konfesjonały. Wśród wiernych była jaśkowicka młodzież, kościelni czy organista Grzegorz Kaczmarczyk. Ten ostatni intonował w czasie Mszy św. z udziałem arcybiskupa pieśni bez żadnego instrumentu. Organy z tyłu kościoła na szczęście nie zostały spalone, ale są zalane wodą.
Ks. Ambroży Siemianowski, proboszcz z Jaśkowic, dziękuje abp. Wiktorowi Skworcowi za wsparcie i przybycie do Jaśkowic - w noc pożaru i na Mszę św. w południe następnego dnia Przemysław Kucharczak/GN – Dzisiaj cały Kościół katowicki myśli o was. Stajemy przy was z gestami solidarności i modlimy się za was, bo wasza rodzina parafialna straciła kościół, dom, wasz wieczernik – mówił im abp Wiktor Skworc. Opowiadał o św. Janie Chrzcicielu, patronie jaśkowickiej parafii. – Jestem św. Janowi Chrzcicielowi wdzięczny zwłaszcza za zdanie: "On powinien wzrastać, a ja się umniejszać". Tu w Jaśkowicach On ma wzrastać. On, Jezus Chrystus. I Kościół duchowy. Bo jeśli Kościół duchowy jest mocny, to on sobie poradzi z trudnościami materialnymi. Kościół duchowy ma wzrastać szczególnie w sytuacjach takiego nieszczęścia – powiedział abp Skworc.
Arcybiskup obiecał pomoc archidiecezji w odbudowie. – Każdy z was tu obecnych ma w sobie to tworzywo, potrzebne do odbudowy. Proszę starszych i chorych: módlcie się. To jest to tworzywo! Kto może, niech wspiera odbudowę materialnie. Ważny jest dar czasu i pracy – wyliczał, przypominając, że każdy może pomóc na właściwy sobie sposób. – Jestem przekonany, że jeśli zjednoczymy nasze siły, wasz kościół znów rozbłyśnie dawnym światłem – powiedział.
Organista Grzegorz Kaczmarczyk razem z kościelnym i proboszczem jako pierwszy był na miejscu i wynosił wyposażenie z płonącego kościoła. Wkrótce nadbiegli pomagać im w tym następni parafianie, w tym Ewa, żona Grzegorza. To zdjęcie Grzegorzowi Kaczmarczykowi zrobiliśmy w 15. godzinie jego pracy przy spalonym kościele. Przemysław Kucharczak/GN Ogień na dachu kościoła w Jaśkowicach pojawił się 14 stycznia po godzinie 21.30. Ksiądz proboszcz Ambroży Siemianowski zdążył wynieść Najświętszy Sakrament. Ogień rozprzestrzeniał się na dachu błyskawicznie. – Pierwszy raz w życiu widziałem, jak pali się blacha na dachu – mówi Grzegorz Kaczmarczyk, organista, który razem z proboszczem i kościelnym był pierwszy na miejscu.
– Ja też jeszcze nie widziałam takiego pożaru, choć niejeden już gasiłam. Ogień w 10 minut ogarnął cały dach – powiedziała nam Joanna Kociubińska, prezes OSP w Orzeszu-Jaśkowicach. Pani Joanna pracuje także w zawodowej straży pożarnej. Wzięła jednak tam urlop na żądanie, bo nie chciała przerywać pracy nad ratowaniem kościoła. Podobnie jak jej koledzy z OSP była na nogach przez prawie 17 godzin.