Rybnik apeluje do Komisji Europejskiej i polskiego rządu.
Rybniccy radni jednogłośnie poparli 9 stycznia apele prezydenta Rybnika o podjęcie działań, które uchroniłyby Elektrownię Rybnik przed likwidacją. Przypomnijmy: ten wielki zakład może zostać skazany na stopniowe wygaszenie nie z racji reguł wolnego rynku, lecz właśnie z powodu działań polityków. Z tego powodu właściciel rybnickiej elektrowni, francuski koncern EDF, wstrzymał pod koniec grudnia wartą 1,8 mld euro budowę nowego bloku energetycznego. Miał on zastąpić cztery stare bloki z lat 70. XX wieku.
Apele prezydenta Rybnika Adama Fudalego są skierowane personalnie do przewodniczącego Komisji Europejskiej José Manuela Barroso, premiera Donalda Tuska i wicepremiera Janusza Piechocińskiego. "Zaniechanie inwestycji może spowodować w niedalekiej przyszłości zamknięcie Elektrowni EDF Rybnik, a co za tym idzie likwidację firm współpracujących z Elektrownią, głównie kopalń. W konsekwencji przyczyni się to do pogłębienia kryzysu gospodarczego oraz zwiększenia bezrobocia" - pisze Adam Fudali.
Elektrownia Rybnik Przemysław Kucharczak/GN Wstrzymanie inwestycji koncern EDF tłumaczy na pierwszym miejscu decyzją Komisji Europejskiej, która skreśliła inwestycję w Rybniku z Narodowego Programu Inwestycyjnego. To lista projektów, która pozwala inwestorom rozliczyć część kosztów bezpłatnymi pozwoleniami na emisję dwutlenku węgla. Decyzję o skreśleniu Rybnika Komisja Europejska uzasadniła tym, że projekty NPI nie mogą zwiększać zdolności produkcyjnych na rynku energetycznym. Komisja zlekceważyła jednak przy tym argumenty, że nowy blok w Rybniku wcale by "zdolności produkcyjnych" nie zwiększył, bo miał tylko zastąpić obecnie pracujące tam, cztery stare bloki. Ma mieć dokładnie tę samą moc, co te cztery bloki w sumie: 900 MW. W dodatku emitowałby znacznie mniej zanieczyszczeń, niż stare bloki. Radykalnie miała się zmniejszyć emisja tlenków siarki i azotu. Prezydent podkreślił w swoim apelu, że także emisja dwutlenku węgla w nowym bloku byłaby o 20 procent niższa, czyli o ponad milion ton CO2 rocznie.
"Z uwagi na powyższe apeluję o podjęcie stosownych działań mających na celu wprowadzenie projektu budowy nowego bloku energetycznego na listę Narodowego Programu Inwestycyjnego, co przyczyni się do zmiany decyzji właściciela EDF Rybnik" - napisał Adam Fudali.
Oprócz decyzji Komisji Europejskiej, EDF podaje jeszcze dwie przyczyny wstrzymania inwestycji. Są nimi kryzys gospodarczy oraz zmiany w projekcie polskiego Sejmu na temat współspalania biomasy. W nowym bloku miało być spalane do 8 proc. biomasy; po zmianach w projekcie ma to być nieopłacalne. Prezydent Rybnika z poparciem radnych apeluje więc do polskiego rządu także o pozytywne dla elektrowni zapisy w projekcie ustawy o odnawialnych źródłach energii.
- Skutki odstąpienia od budowy bloku nie dotkną nas jako radnych dzisiaj, ani w najbliższych czterech latach, ale odpowiedzialność za nasze miasto nie pozwala nam teraz milczeć - mówił Adam Fudali 9 stycznia na sesji Rady Miasta. Ostrzegał, że decyzje, które dzisiaj zapadają, mogą potężnie uderzyć w Rybnik w przyszłości. - Elektrownia Rybnik zostanie wygaszona w perspektywie być może dwudziestoletniej, trudno mi powiedzieć. Elektrownia jest w rękach koncernu francuskiego; szkoda, że nie jest w rękach polskich - powiedział.
Budowa nowego bloku miała zapewnić miejsca pracy na kilka lat dla około 2 tysięcy ludzi. Przygotowawcze prace już się zresztą zaczęły (m.in. budowa nowych dróg), pochłaniając ok. 100 mln euro. Ostateczną decyzję w sprawie bloku EDF podejmie w marcu. Koncern ogłosił, że odwiesi budowę tylko wtedy, jeśli zmienią się przesłanki, które doprowadziły do jej wstrzymania. To daje jeszcze cień nadziei dla Rybnika. Dlatego samorządowcy próbują jeszcze nakłonić polski rząd do podjęcia realnych działań, w tym wywarcia nacisku na Brukselę.
Dziś Elektrownia Rybnik to największa elektrownia Górnego Śląska. Zatrudnia ponad 700 pracowników. Produkowany w Rybniku prąd pokrywa około 8 proc. zapotrzebowania Polski.
Przeczytaj też komentarz: Ciężki przemysł Mieszka I.