Ministranckie wspomnienia, czyli sentymentalna podróż w parafii św. Barbary w Chorzowie.
Kilkunastu mężczyzn. Śmiechy, wspólne kolędowanie, stare fotografie. Połączył ich... ołtarz w kościele św. Barbary, gdzie przez lata służyli do Mszy św. – Kilka lat temu ta formuła sprawdziła się w przypadku oazowiczów, więc pomyśleliśmy o ministrantach – zdradza Edward Kawka, jeden z organizatorów spotkania.
– Żałuję, że nikt z moich kolegów nie wybrał się na spotkanie. Mielibyśmy co wspominać – zauważa Jerzy Watoła. – To pierwszy raz, jeszcze się rozkręcimy – uspokaja proboszcz ks. Zygmunt Błaszczok. – Mam nadzieję, że spotkanie stanie się również impulsem dla kilku z panów, by na nowo wrócić do służby, np. w święta jako lektorzy słowa Bożego. To mogłoby być mobilizujące dla młodszych kolegów – uśmiecha się kapłan. – Czy jest kryzys wśród ministrantów? Może trochę. Kiedy ci panowie byli młodzi, nie było aż tylu propozycji zajęć pozaszkolnych. Teraz oferta jest szeroka, czasem postrzegana jako ciekawsza.
Organizatorzy chcieliby, żeby takie spotkania odbywały się cyklicznie. – Może moglibyśmy postarać się wspólnie odpowiedzieć na zaproszenie do trwającego obecnie synodu? – zastanawia się E. Kawka. – Doświadczenie z bycia ministrantem zostaje w człowieku na całe życie.
Więcej o spotkaniu ministranckim przeczytasz w najbliższym numerze katowickiego "Gościa Niedzielnego".