Największe w archidiecezji organy z manualną trakturą gry powstały w Tychach.
Mają aż 3990 piszczałek i 50 głosów. W niedzielę 23 grudnia o godz. 17 ma je pobłogosławić abp Wiktor Skworc. Wtedy też po raz pierwszy ten potężny instrument odezwie się w czasie liturgii w kościele bł. Karoliny w Tychach, do czego został zbudowany. A po Mszy św. prof. Julian Gembalski z Akademii Muzycznej w Katowicach ma dać tam pierwszy koncert.
– Ten instrument ma mechaniczną trakturę gry, czyli najlepszą, jaka jest w organach – mówi nam prof. Gembalski.
Chodzi o to, że wentyl pod piszczałką jest otwierany siłą palca organisty. Klawisze są połączone z piszczałkami zespołami cięgien, a nie za pomocą impulsu elektrycznego, jak np. w organach z elektryczno-pneumatycznyczną trakturą gry. – Tam elektromagnes otwiera wentyl pod piszczałką zawsze tak samo. A tu, w Tychach, organista może go otworzyć inaczej, nie do końca. Wtedy powietrze inaczej atakuje piszczałkę i jej dźwięk ma inną jakość – tłumaczą Marian Majcher i Piotr Nowakowski, organmistrzowie, których spotkaliśmy przy nowych organach w kościele bł. Karoliny. Prowadzą tu jeszcze ostatnie prace.
To instrument większy niż w katowickiej katedrze, choć nie dorównuje wielkością organom z Żor i Katowic-Janowa. Największa piszczałka w Tychach ma 6 m wysokości i wagę 90 kg. Najmniejsza mierzy 15 cm i waży 10 dag.
– To są nowe organy, choć przy ich budowie wykorzystano części bardzo dobrego instrumentu z Niemiec – mówi prof. Gembalski.
Wiele parafii w Polsce zyskuje dzisiaj dobrej klasy organy piszczałkowe z powodu, z którego właściwie trudno się cieszyć: Niemcy i mieszkańcy innych krajów zachodniej Europy pozbywają się świetnych instrumentów. Sporo kościołów jest tam zamykanych, a organy są wystawiane na sprzedaż w atrakcyjnych cenach. Później często jadą na wschód, gdzie mogą wciąż służyć celowi, w jakim zostały zbudowane: przez swój imponujący, monumentalny głos, nieść chwałę Boga. W Polsce są ludzie, którzy tego głosu chcą słuchać. – W archidiecezji katowickiej jest już ponad 30 instrumentów z Zachodu! Głównie z Niemiec, choć np. parafia w Woli pod Pszczyną ma organy z Norwegii – mówi prof. Gembalski.
Historia kościoła pod Kolonią w Niemczech, skąd przyjechały niektóre części do tyskich organów, jest jednak bardziej szczęśliwa, choć mniej typowa. Tamtejszy kościół nie jest likwidowany. Parafia buduje sobie tam zupełnie nowy instrument w zabytkowej, 300-letniej szafie organowej.