Przysypał go zawał w kopalni "Mysłowice-Wesoła". Osierocił troje dzieci, w tym dwoje pełnoletnich.
Górnik, który poniósł śmierć, przepracował w kopalni ponad 25 lat.
Do obwału skał stropowych doszło na poziomie 665 m w KWK "Mysłowice-Wesoła" Ruch "Wesoła" w sobotę 8 grudnia około godz. 20.50. Skały zasypały chodnik na długości ok. 4 metrów. Wyrobisko w tym miejscu ma około 7,2 m szerokości i 3,8 m wysokości. Bezpośrednio po zdarzeniu stwierdzono brak kontaktu z jednym z pracowników oddziału przygotowawczego, znajdującego się w tym rejonie.
Od sobotniego wieczora w kopalni prowadzona była intensywna akcja poszukiwawcza. Do rana (godz. 6) 9 grudnia br. zlokalizowano jedynie lampę pracownika. Działania ratowników spowalniało to, że usuwając skały, musieli równocześnie zabezpieczać to miejsce przed kamieniem, węglem osuwającym się wciąż z góry.
Prace przyspieszyły, gdy w niedzielę po południu udało się ustabilizować górną część usypiska. O 22.10 ratownicy dotarli do pleców zasypanego górnika. O 22.34 lekarz na miejscu stwierdził zgon.
Akcję zakończono w poniedziałek 10 grudnia o godzinie 2.44. Udział w niej brały zastępy ratowników z kopalni, z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego z Bytomia oraz Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego z Jaworzna. Sprowadzono dwa psy szkolone w poszukiwaniu ludzi w gruzowiskach, zawałach. Łącznie uczestniczyło w akcji ponad 300 osób.