– Ciągle się zastanawiam, dlaczego i to nie jest kokieteria – zapewniał prof. Maciej Bieniasz podczas wręczania nagrody "Lux ex Silesia".
Laudację wygłosił prof. Marian Oslislo, rektor Akademii Sztuk Pięknych, której nagrodzony był wykładowcą ponad 35 lat. – Po raz pierwszy w historii wyróżnienie to otrzyma przedstawiciel środowiska plastycznego – zauważył w pierwszym zdaniu. – Niezwykle ważnym odniesieniem w twórczości Macieja Bieniasza jest wiara. Mądra, głęboko ludzka. Nie kryje się z tym, że długo jej poszukiwał. Był jednym z pierwszych roczników, którym przyszło doświadczać socjalistycznych reform systemowych szkolnictwa: religię usunięto ze szkół, katechizacja przyparafialna jeszcze się nie rozwinęła. Wiele czasu upłynęło, nim znalazł przynajmniej część odpowiedzi na nurtujące go pytania dotyczące wiary, chrztu, sensu i znaczenia modlitwy. W chwilach szczególnie trudnych zdarzało mu się prosić: "Boże, jeśli jesteś, pozwól mi poznać siebie albo o sobie zapomnieć, jestem już zbyt zmęczony".
W swojej mowie prof. Oslislo przypomniał także wpływ historii na twórczość Macieja Bieniasza, m.in. represje stanu wojennego. Prof. Bieniasz udzielał się w biskupim komitecie pomocy uwięzionym i internowanym. Sam również musiał się ukrywać. – Frustrację tych czasów przelewał nie tylko na płótno, ale i na papier. Tworzone przez niego wiersze przepisywała na maszynie jego żona Małgorzata. Zostawiane przypadkowo na ławkach w autobusie czy w kościele, trafiały pod strzechy – mówił. Właśnie wtedy powstał najbardziej znany wiersz "Idą pancry na Wujek" prof. Bieniasza.
Laureat "Lux ex Silesia" był także jednym z twórców, którzy od początku skupieni byli wokół Muzeum Archidiecezjalnego i Galerii "Fra Angelico". Zainicjował wspólnie z innymi artystami dwa ważne biennale – "Wspólnota" i "Wobec wartości". Ważnym rysem, który wspominał w laudacji prof. Oslislo, była praca wykładowcy. – Do wszystkich swych uczniów znajdował klucz dydaktyczny. Za każdym razem indywidualny, dostosowany potrzeb, oczekiwań i zainteresowań studenta. Był ciekaw pasji. Zaglądał do ich wnętrz. Istotą kształcenia było dla niego wypracowanie umiejętności dogadywania się z samym sobą – zdradził prof. Oslislo. – Sam, będąc studentem, wielokrotnie doświadczałem magii słów profesora Macieja Bieniasza. Kiedy po zachęcająco-mobilizującym: "Dobrze, nieźle", stojącemu przed sztalugą wydawało się, że oto dokonał wiekopomnego dzieła, następowało słynne: "Niemniej jednak", po którym uświadamialiśmy sobie, jak niewiele jeszcze wiemy i że jesteśmy na początku naszej drogi twórczej.
Następnie głos zabrał tegoroczny laureat nagrody "Lux es Silesia". – Decyzja kapituły zaskoczyła mnie. Nawet jeszcze w słowach zwyczajowej laudacji szukałem odpowiedzi na pytanie, dlaczego ja? A odpowiedź leżała tak blisko, że aż trudno było ją zauważyć. Pozwólcie państwo, że posłużę się przykładem losów jednego z moich dawnych tekstów – wiersza-piosenki "Pancry" – zaczął prof. Maciej Bieniasz. W swoim przemówieniu zauważył, że w owym czasie powstało wiele wspaniałych utworów, jednak jego miał szczególną właściwość – był prosty i dlatego został zaakceptowany. – Kiedy dziś pytam, dlaczego ja, myślę podobnie. W gronie znakomitych, niezwyczajnych laureatów tej nagrody potrzebny był też zapewne zwyczajny malarz, zwyczajny nauczyciel akademicki, a przy okazji mąż i ojciec, dziś nawet dziadek i zwyczajny emeryt. Proszę nie uważać moich słów za kokieterię. Mówiąc: "zwyczajny", rozumiem to określenie dosłownie, czyli jako przeciętnie, zwyczajnie dobry.
Laudację wygłosił prof. Marian Oslislo, rektor ASP Marta Sudnik-Paluch/GN W prostych słowach wyłożył swoją filozofię nauczania i życia. – Życie było dla mnie dobre, bo spotkałem w nim rzeczywistych przyjaciół. Ludzi, przy których mogłem, jak to się mówi, myśleć na głos. I sporą ilość tak zwanych autorytetów, ludzi mądrych, którzy uczyli mnie, jak żyć. Pominę oczywiste imiona tych, których uczniami pragniemy być może i wszyscy, lecz z wdzięcznością pamiętam tych, których jestem dłużnikiem. Choćby o Tomaszu Mertonie, Chiarze Lubich czy Zbigniewie Herbercie. Zresztą lista ta stale się wydłuża. Kiedy więc wracam do pytania, dlaczego ja, odpowiedź wydaje się prosta. Widocznie ktoś taki jak ja był potrzebny. I, jak to się mówi, jak kiedyś zanotował Ewangelista Łukasz: "Los padł na Macieja". Jeśli więc dobrze zrozumiałem mechanizm podjętego wyboru, powinienem odstąpić od parokrotnie powtórzonego pytania i winienem za tę lekcję serdecznie podziękować, także w imieniu podobnie myślących i próbujących podobnie żyć.
Uroczystość wręczenia nagrody "Lux ex Silesia" była połączona z międzyuczelnianą inauguracją roku akademickiego. Wzięli w niej udział przedstawiciele władz śląskich uczelni wyższych.
Więcej o prof. Macieju Bieniaszu w katowickim dodatku GN nr 42.