O powrocie do korzeni, silnych i świętych kobietach oraz teściowych – te tematy zdominowały tegoroczną Pielgrzymkę Kobiet i Dziewcząt do Piekar Śląskich.
– Maryja była otwarta na innych. Mówi się teraz, że to taki model tradycyjny, staroświecki. Ale to wielka wartość otwierać się na drugiego, obdarowywać go miłością. To właśnie Maryja jest odpowiedzią na wszystkie pytania. – Maryja, przed której obrazem stajemy, jest najdoskonalszym wzorem kobiety. W Niej, która jest „łaski pełna”, to, co kobiece, osiągnęło doskonałość, świętość. Na obrazie piekarskim – podobnie, jak i na wielu innych – Maryja jest przedstawiona jako Matka, która wskazuje na przytulone do Niej Dziecko – Jezusa, Syna Bożego. To hodegetria – Maryja „wskazująca drogę”. Zwraca naszą uwagę nie na siebie, ale na Zbawiciela, jakby w całej swojej pokorze chciała zachęcić do tego, żebyśmy zrozumieli, że stała się tym, kim jest, ponieważ całe życie ofiarowała Bogu, podporządkowała je odczytywaniu i wypełnianiu Jego woli. Zdaje się mówić: „To On [i tylko On], Jezus, jest Drogą, Prawdą i Życiem”, Jemu zaufajcie, za Nim idźcie..., jak Ja poszłam i się nie zawiodłam. Naśladując mojego Syna, odkryjecie swoje własne, kobiece człowieczeństwo, odkryjcie na nowo swoją godność, swoją wartość i swoją siłę...” – podkreślił abp Wiktor Skworc. Słysząc te słowa, pątniczki zgromadzone na wzgórzu zareagowały żywiołowo. – To prawda, że stąd czerpiemy siłę. Szukamy jej tutaj, choć od kilku lat mieszkamy w Czechowicach-Dziedzicach. Ale wizyta u Matki Bożej Piekarskiej to dla nas stały punkt wakacji – mówiła Małgorzata Huczek, która przyjechała do Piekar z córką Dorotą. – Widzę, że jest coraz trudniej być dobrą kobietą we współczesnym świecie. Głos feministek jest bardzo silny, mąci w wielu głowach. O tym, że potrzeba dużo siły, by dawać świadectwo we współczesnym świecie, zebrane w Piekarach panie mówiły chętnie. – Najbardziej zapamiętałam fragment wypowiedzi abp. Wiktora Skworca, który mówił przed Mszą św., że w dzisiejszym świecie trzeba być radykalnym. O pokój nie zawsze da się walczyć milczeniem, ale nieraz trzeba głośno powiedzieć, jak ma być – mówiła Magdalena Drzymała z Rudy Śląskiej, uczennica II klasy liceum. Ten głos powinien mieć silne modlitewne zaplecze, o czym przypomniał bp Jan Kopiec. – Nie rezygnujcie z modlitwy każdego dnia. Nie rezygnujcie z lektury świętego Pisma, w którym znajdziemy wskazanie, jak być mądrym człowiekiem na tej ziemi. Nie uczcie się i nie przyzwyczajajcie, by rozmawiać w sposób urągający ludzkiej godności i ludzkiemu zapotrzebowaniu na uśmiech i na szczęście. Tego wam z całego serca życzę – mówił podczas homilii. Wysiłek włożony w życie blisko Boga na pewno przyniesie owoce, co potwierdziły liczne przykłady silnych i świętych kobiet przywoływane przez hierarchów Kościoła: Edyta Stein, Jadwiga Andegaweńska czy starotestamentalne Judyta i Debora nie bały się głośno występować w obronie prawdy i wartości. – Jest wśród niezwykłych kobiet XX wieku błogosławiona Marianna Biernacka, która podczas II wojny światowej oddała swoje życie w zamian za ocalenie ciężarnej synowej. Jawi się nam dzisiaj jako patronka teściowych. Za wstawiennictwem tej błogosławionej modlą się do Boga kobiety proszące o łaskę macierzyństwa. Bł. Marianna to wzór kobiety całkowicie oddanej życiu, wzór tym bardziej ważny dzisiaj, gdy niektóre prądy myślowe, w tym różne postacie feminizmu, skłaniają do postrzegania macierzyństwa jako swoistego ograniczenia narzuconego kobiecie. Świadectwo życia i ofiarnej śmierci „błogosławionej teściowej” uczy obrony życia od naturalnego poczęcia aż po naturalną śmierć – przywołał postać błogosławionej metropolita katowicki. – Nigdy nie jest nam łatwo. Powiem nawet, że jak jest trudno, to znaczy, że po Bożemu – mówiła Magda Anioł, piosenkarka, której świadectwo panie usłyszały podczas Godziny Młodzieżowej. – Miałam wielu planów, chciałam odnieść sukces komercyjny, mierzony topowymi nagrodami. Pogubiłam się w tym wszystkim. Moje plany się nie spełniły, bo nie były planami Boga. Na szczęście On przychodzi z pomocą, jeżeli się powie: „Jezu, ufam Tobie”. Wzmocnione tymi słowami setki kobiet ruszyły w drogę powrotną do domu. Ze śpiewem na ustach i różańcem w dłoni. I już nie było takie ważne, czy mąż w domu przygotował obiad, czy same będą musiały go robić.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się