Nie szli przeciw komuś. Szli, bo mówią „tak” najważniejszym wartościom. Tysiące ludzi przeszło w zeszłą niedzielę przez śląskie miasta w Marszach dla Życia i Rodziny.
Jeśli nie staniemy w obronie rodziny, politycy wprowadzą prędzej czy później prawa, które rozłożą więzi rodzinne. Tak stało się już w Szwecji, to właśnie dziś dokonuje się w innych krajach Zachodu. Tak będzie też na Śląsku, dotąd dumnym z przywiązania do wartości rodzinnych, jeśli ludzie nie powiedzą politykom: „Rodziny są większą grupą nacisku niż feministki i geje, liczcie się z nami”. Oni w niedzielę 3 czerwca już to powiedzieli: około 3 tysięcy ludzi w Katowicach, 1200 w Wodzisławiu Śląskim i ponad 1000 w Jastrzębiu-Zdroju. Szli w radosnych marszach, otwartych dla zwolenników wszystkich partii. Łączyło ich hasło: „Rodzina receptą na kryzys”. W Wodzisławiu Śl. jasnowłosy przedszkolak dumnie dźwigał planszę z napisem: „We wielkiej rodzinie tradycja nie ginie”. Nad dziecięcymi wózkami widać było napisy: „Nie zabijaj”, dzieci wymachiwały balonikami. Ktoś niósł plansze: „Wybieram rodzinę, a nie nadgodzinę”, „Rodzina – od niej wszystko się zaczyna”.
W Jastrzębiu maszerowała m.in. rodzina Pawlaków: Ryszard, z zawodu górnik, jego żona Zyta i ich trzech synów. – Jeden z nich mnie pytał, po co idziemy – mówi Zyta. – Mówię: „Żeby ludziom otworzyć oczy, jak ważna jest rodzina”. Choć dzisiaj życie ma taki pęd, w rodzinie czasami naprawdę trzeba się zatrzymać! A jak w rodzinie biologicznej nie wszystko wychodzi, to Kościół też jest naszym domem – tłumaczy. Tempo nadawały orkiestry dęte. Dorota Kusa z Żor na marsz w Katowicach przyjechała z licznym gronem przyjaciół z Katolickiej Odnowy w Duchu Świętym i Wspólnoty Życia w Maryi „Magnificat”. – Wierzę, że każde poczęte życie jest darem Pana Boga i należy je chronić. To podstawowe zadanie każdego katolika: bronić życia – wyjaśnia pogodnie. Maszerujący przez Katowice kierowali się do parku Kościuszki, gdzie zaplanowano rodzinny piknik. – Jesteśmy tu, żeby powiedzieć śmierci „nie”. Przeżywamy ten dzień w łączności z Ojcem Świętym, który spotyka się z rodzinami w Mediolanie, stąd nasze koszulki i nalepki z napisem „Kochamy Benedykta XVI” – mówi pani Dorota. W Wodzisławiu rodziny składały też świadectwa. Basia i Grzegorz z czwórką dzieci opowiedzieli, jak w czasie podejmowania trudnej życiowej decyzji otworzył im się kiedyś w Piśmie Świętym cytat o rozmnożeniu chleba. I o tym, jak Jezus dotrzymał słowa i zaczął ten chleb w ich rodzinie rozmnażać. Tłum bił brawa. Były też konkursy z upominkami: dla najliczniejszej rodziny (8 osób), najstarszej stażem (55 lat) i najmłodszej (1,5 roku). Niektórzy mieszkańcy katowickiej archidiecezji uczestniczyli w podobnych marszach tuż za jej granicami: w Raciborzu, Gliwicach i Oświęcimiu. Więcej zdjęć na katowice.gosc.pl
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się