Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Tatuś złodzieja

Do więźnia, który siedział z przodu, Tim podszedł z wyciągniętym palcem wskazującym. – Czy powiedziałeś swojej matce, żonie, dzieciom, że je kochasz? Albo że jesteś z nich dumny? Nie czekaj z tym, aż będą martwi – powiedział.

Około 40 osadzonych za kradzieże, pobicia, niepłacenie alimentów i jazdę po pijanemu, a nawet jeden morderca słuchało go w całkowitej ciszy.


Kościoły i więzienia


Tim Guénard to francuski były mistrz bokserski. Dorastał na ulicy, był złodziejem i więźniem. Nawrócił się pod wpływem rozmów z niepełnosprawnymi intelektualnie z chrześcijańskiej wspólnoty „Arka”. Przebaczył swojej matce, która we wczesnym dzieciństwie porzuciła go, przywiązując do słupa na poboczu drogi, oraz ojcu, który go latami strasznie katował. A kiedy przebaczył, do jego życia szerokim strumieniem wlała się Boża łaska. Założył szczęśliwą rodzinę, ma czworo dzieci.


Dzisiaj jego świadectwo zmienia też ludzi na całym świecie. Między 24 a 27 maja Tim
 Guénard odwiedził archidiecezję katowicką. Nie wiadomo, kto słuchał go uważniej – ludzie w śląskich kościołach czy w śląskich więzieniach.
W wielkim więzieniu w Jastrzębiu-Szerokiej siedzi ponad tysiąc osób.

Na spotkanie z Timem przyszli tylko ci, którzy chcieli. Tim, twardy facet ze złamanym nosem, w którego ruchach wciąż drzemie jakaś gwałtowność, mówił im o ogromnej miłości Pana Boga.


– W szkole byłem tylko jeden dzień. O 9.00 przyszedłem, a o 10.00 zostałem odesłany. Dzisiaj piszę książki – opowiadał. – Czytać nauczył mnie na ławeczce pan Leon. Świat nazwałby go kloszardem. Ale ja go tak nigdy nie nazwę. Czytał na głos i pokazywał palcem, gdzie czyta – wspominał Tim.


Dwa zdania z odstępem


Pewnego dnia Tim, po skoku na bank w Paryżu, przechodził przez stację kolejową, żeby obrabować kolejny bank. Zobaczył wtedy na peronie mężczyznę, który ucałował w policzki swojego syna. Tim uznał, że to coś złego – nie wiedział, co to ojcowska czułość bez żadnych seksualnych podtekstów, bo sam nigdy jej nie doświadczył. Podszedł, żeby uderzyć mężczyznę. I wtedy usłyszał, że ten człowiek mówi do syna: „Jestem z ciebie dumny”. Tima zamurowało. Poszedł za nimi, zmieniał wraz z nimi metro i patrzył.


– Ocknąłem się dopiero przed katedrą Notre Dame i myślę: „Co ja tu robię?”. Tamtego dnia Bóg powstrzymał mnie przed zrobieniem kolejnej głupoty, czyli obrabowaniem banku, i dał mi cel. Powiedziałem sobie: „Kiedy ja będę ojcem, pewnego dnia powiem mojemu dziecku: »Kocham cię«. I innego dnia powiem mu: »Jestem z ciebie dumny«”. Nie mogę tego powiedzieć moim dzieciom w jednym dniu, bo wtedy stanę się ubogi – śmiał się Tim na spotkaniu z więźniami.


Mówił, że wciąż jest złodziejem, ale dziś nie kradnie już rzeczy materialnych, tylko ludzkie serca. Osadzeni z zainteresowaniem go słuchali, zadawali mu pytania, na koniec ściskali jego szeroką jak łopata dłoń.


Tim jest dla swoich dzieci dobrym ojcem. Jak to możliwe, skoro sam nie miał dobrego wzorca ojcostwa? Pomogło mu odkrycie ojcostwa Pana Boga. Mówi, że modlitwa wszystko zmienia. – Normalni ludzie mówią: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie”. Ale ja nie jestem normalny. Kiedy modlę się sam, nie mówię „Ojcze”, ale: „Tatusiu” – powiedział więźniom w Szerokiej.


Tim Guénard zabrał też głos na spotkaniu popołudniowym na męskiej pielgrzymce w Piekarach.


« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy