Nie daj zjeść swoich dzieci

Liczysz, że Śląsk pozostanie ostoją wartości rodzinnych? Rozejrzyj się: w co trzecim domu rozwód.

Część młodych ma gdzieś łaskę sakramentu. Ciekawe, jak tacy będą mówić swoim dzieciom, że istnieją trwałe wartości, skoro nawet związek mamusi i tatusia jest tylko partnerski?

Kto temu winny? Według dowcipu winne są zawsze obie strony: żona i teściowa. W praktyce za pierwsze kroki w odchodzeniu Śląska od wartości rodzinnych w ogromnej mierze odpowiadamy my: mężczyźni. Nie ma co tłumaczyć się wpływem mediów albo szkoły. Jasne, że świat ciągle próbuje robić naszym dzieciom i nam samym wodę z mózgów, ale czy od nas już nic nie zależy? Czy męskim powołaniem nie jest marsz na czele rodziny i przecieranie drogi idącym za nami bliskim?

Trawiąca męskie dusze choroba polega jednak na tym, że w chwili, kiedy trzeba działać, często okazujemy się bierni. Przykład? Młodzi nieraz żyją ze sobą przed ślubem w domu wierzących rodziców. Ojcowie boją się powiedzieć im w oczy: „Kocham was, ale nie akceptuję waszego grzechu; tu razem mieszkać nie możecie”. Naszą bierność widać na wielu polach. Co się z nami stało? Jak zgubiliśmy naszą męskość?

John Eldredge w książce „Dzikie serce” zauważa: „Gdzie jest Adam, kiedy wąż kusi Ewę? Stoi obok. Stoi z nią i patrzy, jak rozwija się sytuacja. Co robi? Nic. Absolutnie nic. Nie wypowiada nawet słowa, nie kiwa palcem. Nie ryzykuje, nie walczy i nie ratuje Ewy. Naszego pierwszego rodzica - pierwszego prawdziwego mężczyznę - chwyta paraliż. Adam wypiera się swojej natury i staje się bierny. I odtąd każdy mężczyzna, każdy syn Adama, nosi w sercu tę skazę. Każdy z nas każdego dnia powtarza grzech Adama. Nie ryzykujemy, nie walczymy i nie ratujemy Ewy. Naprawdę jesteśmy jak drewniane kołki”.

Ale spokojnie: zgubioną męskość da się odnaleźć. Powiesz, że już niewielu z nas miało takich ojców, z których moglibyśmy brać wzór? To prawda, współczesna kultura namawia nas, żebyśmy zostali wiecznymi chłopcami. A wieczny chłopiec nie wprowadzi w życie swoich dzieci. Nie zbuduje w nich poczucia własnej wartości i nie przekaże synom wzorca męskości. Co więc mamy zrobić, jeśli już nasz ojciec nie sprostał wyzwaniu ojcostwa, był tak bierny, że aż nieobecny w naszym życiu? Szukać inspiracji u innych mężczyzn. Choćby u byłego mistrza Francji w boksie Tima Guenarda, który swoimi prostymi słowami porwał mężczyzn zgromadzonych na Spotkaniu Popołudniowym w czasie pielgrzymki piekarskiej. Dostał bardzo, bardzo długie oklaski. A opowiadał m.in. o swoim ojcu sadyście. O tym, jak przez lata przy życiu utrzymywała go żądza zabicia własnego taty. I o tym, jak mu w końcu ojcu przebaczył. A wtedy do jego życia niespodziewanie, ogromnym strumieniem wlała się Boża łaska. Dziś ma czworo dzieci. W Piekarach ten twardy gość radził innym ojcom, żeby powiedzieli któregoś dnia dzieciom: "kocham cię", a innego: "jestem z ciebie dumny". - Nie trzeba mówić wszystkiego jednego dnia - śmiał się. Mimo braku wzorców jest dobrym tatą dla swoich dzieci, bo odkrył Ojcostwo samego Boga. – Modlitwa zmienia wszystko – mówi (o jego przeżyciach z pielgrzymki do Piekar możesz przeczytać TUTAJ).

Nie twierdzę, że Śląsk jest skazany na odejście od wiary i rodziny. Tak będzie, jeśli nic nie zmienimy. Jeśli śląscy mężczyźni - stworzeni przecież po to, by torowali drogę swoim bliskim - pozostaną bierni. Jeśli przez bierność pozwolą współczesnej kulturze, żeby zjadła ich dzieci, jeśli nie staną do walki. To, że na piekarskiej Kalwarii co roku zjawia się tak ogromny tłum śląskich mężczyzn, to dowód, że nie wszystko stracone. Widać jeszcze pamiętamy, skąd czerpać Siłę.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..