Gerard Cieślik, wybitny niegdyś piłkarz a teraz wyjątkowy kibic swojego Ruchu, świętuje kolejne urodziny.
Kibice są jednak różni. Z jednej strony tacy jak pan Gerard, z drugiej tacy jak ci, którzy niedawno zrobili zadymę na stadionie „niebieskich”. Czy można między nimi postawić znak równości? Odpowiedź na to zuchwałe pytanie jest banalna i nie trzeba jej wyjaśniać. Tych drugich nie powinno się po prostu nazywać kibicami. Dobrze by się stało żeby ci wszyscy, którzy zachowaniem szkodzą swojemu klubowi i całej piłce nożnej zdawali sobie sprawę, że jest to także szarganie dobrego imienia takich postaci jak pan Gerard Cieślik. Zadyma na stadionie to wstyd i żal dla tych, którzy niegdyś na murawie wylewali siódme poty aby wynieść po mistrzostwo swój klub. Wreszcie to wstyd dla całej Polski. W perspektywie Euro 2012 to szczególnie ważne. Obojętnie czy to mecz w lidze czy w pucharach. I nie ma tu też znaczenia w jakim mieście i jakiemu klubowi się kibicuje. Jego historii nie można zniesławić bezmyślnym zachowaniem.
Panu Gerardowi życzymy wszystkiego najlepszego a zwłaszcza tego, aby doczekał kibiców swojego klubu godnych jego historii. Historii, którą przecież sam współtworzył. I tworzy ciągle tym razem jako wzorcowy kibic zakochany w swojej drużynie.
A Ruch stracił punkty w ostatnim meczu i to na własnym stadionie. Trybuny zostały zamknięte dla kibiców z powodu ostatniej zadymy. Mecz oglądało tylko ok. 200 dzieci…