– Ta liczba jest zdecydowanie wyższa, niż przewidywał na podstawie badań zespół socjologów i politologów. To wynik fali zainteresowania tematyką śląską, która ruszyła po 1989 roku.
Później zdążyła trochę opaść, ale teraz wraca znowu. Ślązacy ośmielili się zaakcentować swoją odrębność obyczajową i językową. Z badań, które przeprowadziliśmy w grupie osób deklarujących w pierwszym spisie narodowość śląską, wynika, że czują one swoją odrębność przede wszystkim w wymiarze prywatnym: stosunków rodzinnych czy kultywowanych rytuałów. To nieprawda, że grają tutaj czynniki polityczne. Nie ma tu podszeptów „spryciarzy”, którzy w ten sposób chcieliby ominąć próg wyborczy. Nie ma też problemu „ukrytej opcji niemieckiej”, bo o tym wspominało tylko 5 uczestników na 500 przeprowadzonych ankiet. Wynik Spisu Powszechnego na Śląsku ujawnia schizofrenię w myśleniu o tożsamości lokalnej. Społeczeństwo rozumie te procesy i je aprobuje. Nadal jednak silna jest grupa, która, moim zdaniem, reprezentuje „kulturę podejrzliwości”. Zaraz rodzi się u nich pytanie: jaki w tym wszystkim mają cel Ślązacy? To pokłosie mitu lansowanego po II wojnie światowej, mitu jednorodnego narodu polskiego. Prawda jest taka, że Polacy nie są jednorodni i coraz głośniej będą artykułować swoją lokalną tożsamość. Ślązacy i Kaszubi są w tym względzie awangardą, ale niebawem podniosą się podobne głosy np. w Wielkopolsce.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.