„Czego ode mnie oczekujecie?” – zapytał strajkujących górników KWK „Borynia” ks. Antoni Łatko, proboszcz z Jastrzębia-Szerokiej. Było to przed południem 17 grudnia 1981 r. Zebrani w cechowni zdjęli hełmy i zawołali: „Rozgrzeszenia i modlitwy!”.
Łuski po nabojach wystrzelonych przez pluton specjalny ZOMO do górników z „Wujka” Archiwum Stowarzyszenia „Pokolenie”/ GN Łzy dyrektora
Kiedy protestujący w „Boryni” dowiedzieli się, że zomowcy urządzili „ścieżkę zdrowia” wyprowadzanym pracownikom sąsiednich kopalń, podjęli decyzję o przeprowadzeniu strajku generalnego i o... dozbrojeniu.
– Kopalnię podzieliliśmy na sektory, chłopaków na drużyny. Jak w wojsku. Pod bramą główną położyliśmy butle spawalnicze z acetylenem i tlenem, ułożyliśmy worki z piaskiem na 1,5 metra, żeby chronić się przed strzałami – wspomina Jaskólski. – Koledzy opanowali zakładowy CPN i zaopatrzyli nas w koktajle Mołotowa. W butelkach był także silnie żrący kwas lampowy. Z kopalnianych zwałów sprowadziliśmy spychacz. Miał naciągnąć rozciągnięte wzdłuż bramy stalowe liny tak, żeby zablokować gąsienice czołgów, wjeżdżających na plac zakładu. Zdeterminowani górnicy podstawili też przy bramie wóz bojowy zakładowej straży pożarnej. Jego obsługa miała zlać pianą wozy bojowe. Na dachu cechowni ustawiono wiadra ze śrubami, z metalowych prętów ślusarze przygotowali ostre piki. – Tylko ścisłe grono komitetu strajkowego wiedziało, że ukryte 300 kg materiału wybuchowego miało służyć m.in. do zaminowania szybu – mówi Jaskólski. Przed południem górnicy poprosili księdza o absolucję generalną.
Po zakończeniu modlitwy do cechowni przyszedł dyrektor z komisarzem wojskowym i poinformował strajkujących, że kopalnię skreślono z ewidencji. Wszystkich pracowników zwolniono. Wtedy strajkujący powtórzyli dyrektorowi swoje postulaty. – Zaznaczyliśmy też, że kopalni nie opuścimy. Po raz pierwszy zobaczyłem łzy w oczach dyrektora kopalni – wspomina Jaskólski. Wozy bojowe podjechały od strony Gogołowej. Była to – jak zeznają świadkowie – demonstracja siły ówczesnej władzy. Pomimo rozkazu użycia broni, w kopalni „Borynia” nie doszło do przelewu krwi. Górnicy rozwiązali strajk 18 grudnia, żeby nie walczyć z polskim wojskiem. Wielu działaczy opozycyjnych spotkały represje – zwolnienia z pracy, regularne aresztowania na 48 godzin, życie w biedzie. W pierwszym roku po wprowadzeniu stanu wojennego w województwie katowickim internowano prawie 2 tys. osób, czyli jedną piątą wszystkich represjonowanych w całym kraju. – Niestety, są to dane szacunkowe, oparte na dokumentach milicyjnych – zaznacza Jarosław Neja.
W tym roku przypada 30. rocznica wprowadzenia stanu wojennego. Główne obchody przewidziano na Śląsku od 9 do 22 grudnia. Pośród wielu imprez organizatorzy przygotowują 16 grudnia o 18.30 multimedialne widowisko pod kopalnią „Wujek”. Wystąpią: Anna Serafińska, Ryszard Rynkowski, Muniek Staszczyk, Paweł Kukiz, Janusz Yanina Iwański. – Chcemy uczcić ofiary tamtych dni i przekazać młodemu pokoleniu wiedzę o współczesnej historii Polski – mówi Piotr Duda, przewodniczący Komitetu Krajowego NSZZ „Solidarność”. – Tak, żeby brat nie strzelał już nigdy do brata.
Więcej o obchodach na: www. grudzień81.pl.
Przeczytaj również rozmowę z kapelanem górników kopalni "Wujek"