Kto przyzna się do Jezusa, może spać spokojnie.
W naszej redakcji wiszą na ścianie dziwne obrazy. Dla nas nie dziwne, bo wiemy, o co chodzi. Natomiast ci, którzy nas odwiedzają po raz pierwszy, prawie zawsze pytają: „A co to takiego?” No, właśnie. Obrazów nie malował wybitny artysta, a mimo to są bardzo cenne. Przynajmniej dla nas. Dlaczego? Na jednym z nich, za szkłem widać utkane z wełny kolorowe kwadraty, prostokąty; mniejsze, większe, podłużne i bardzo krótkie. Na drugim wielka rękawica. Większa niż bokserska, dwa i pół razy większa od mojej dłoni (specjalnie mierzyłam).
Zapytano kiedyś fotografa papieskiego, Arturo Mari, gdzie zastałby Jana Pawła II, gdyby nagle wszedł do jego apartamentu. – Możliwości są dwie – odpowiedział fotograf. – Albo w gabinecie, przy biurku, albo w kaplicy, na klęczniku. Papież modlił się wszędzie – opowiada w jednym z wywiadów Arturo Mari. – Siedząc w fotelu, kiedy odpoczywał. Modlił się, kiedy ktoś umarł, czy to przyjaciel, czy ofiary zamachu czy wypadku. Modlił się, kiedy gdzieś wybuchała wojna.
Zapytałam kiedyś Artura Mariego, fotografa papieskiego, które zdjęcie mogłoby być symbolem pontyfikatu Jana Pawła II – wspomina dziennikarka Brygida Grysiak w książce „Najbardziej lubił wtorki”. – Odpowiedział, że wybrałby ostatnie zdjęcie, jakie zrobił papieżowi za życia: Jan Paweł II przytulony do krzyża, w prywatnej kaplicy. To zdjęcie widzicie na okładce tego numeru „Małego Gościa”. Poruszające niezwykle.
Jest takie opowiadanie o mądrym ojcu, który swoim dzieciom, a miał ich siedmioro, chciał pokazać, jak ważne jest to, by w życiu trzymały się razem. Co zrobił? Wziął siedem grubych, długich patyków i każdemu z dzieci wręczył jeden. „A teraz niech każdy złamie swój patyk” – powiedział. Bez większego trudu wszystkim się to udało. Ojciec znowu wziął siedem patyków, ale tym razem związał je mocno razem i powiedział: „Spróbujcie je teraz złamać”. Dzieci próbowały, ale ani młodszym ani starszym, nie udało się złamać związanych patyków. Wtedy ojciec powiedział swoim dzieciom tak: „Widzicie, że pojedyncze patyki pękają łatwo. Związane, wytrzymują i trudno je złamać.
Kolędowanie to zwyczaj stary jak świat. No, może trochę przesadzam, ale w każdym razie to nic nowego. Szczególnie u nas w Polsce, w okresie Bożego Narodzenia ludzie przebierali się, chodzili od domu, pukali od drzwi do drzwi, śpiewali i odgrywali małe przedstawienia o narodzeniu Jezusa. Jedni przychodzili z gwiazdą albo z szopką, niektórzy z turoniem, a nawet z bocianem i kozą.
Każdy, kto swój czas, swoje serce, całe życie daje innym, wszystko ma u Boga. Było strasznie gorąco. Chyba z 47 stopni. Z nieba lał się żar. Z daleka szły trzy siostry umęczone upałem. Kupiłem coca-colę i powiedziałem jakiemuś chłopakowi: „Biegnij szybko i zanieś to siostrom”. Za chwilę wrócił. „Siostry nie chcą” – powiedział. „Nie chcą?! Jak to?!” Wtedy podeszła do mnie jedna z zakonnic: „Szczęść Boże. Jestem Matka Teresa”. „Dlaczego siostry nie piją coca-coli?” – zapytałem.
Czas z Bogiem to najlepszy czas. Porządkuje życiowy bałagan. To słowa z naszej sondy. Nie trzeba było nawet długo szukać, żeby wśród ludzi znanych z telewizji czy przedstawień kabaretowych znaleźć takich, którzy codziennie szukają specjalnego czasu dla Boga. I znajdują go. Jedni w kościele, inni w każdym miejscu, w każdej wolnej od zajęć chwili. Co nam powiedzieli, przeczytajcie na str. 10.
Różaniec jest jak trzymanie Maryi za rękę. Jak oczko po oczku plecie się zbroję, która chroni nas i cały świat. W niedzielę 1 września, kiedy wielu z Was myślało pewnie o poniedziałku, o pierwszym dniu roku szkolnego, o kolegach z klasy, może o nowej szkole, papież Franciszek zaniepokojony prosił nas, cały świat, o modlitwę i post. Dlaczego?
Jeśli potrafisz powiedzieć z mocą: „Jestem katolikiem i nie wstydzę się tego”. Jeżeli jesteś z tego dumny, to jesteś kimś.
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.