Katowice. Co z Kościołem ubogich po papieżu Franciszku? - debata

- Sukces to nie jest jedno z imion Pana Boga - podkreślił ks. Mirosław Tosza, jałmużnik diecezji sosnowieckiej. - W naszej posłudze musimy się przede wszystkim uporać z nastawieniem na skuteczność - dodał.

msp

|

GOSC.PL

dodane 24.09.2025 07:26

Przyznał szczerze, że nie raz spotykał się z pytaniem: po co pracować z ubogimi i bezdomnymi? Czy nie lepiej zająć się grupami, które "lepiej rokują"? – Najtrudniej w tym wszystkim zaakceptować to, że człowiek ma wolną wolę – zgodziła się s. Aldona Skrzypiec, jałmużnik diecezji opolskiej. – Kiedy ktoś zgłasza się do nas, możemy zaoferować wszystko, podać rozwiązania na "złotej tacy", ale liczy się jego gotowość do przyjęcia pomocy. Dlatego musimy być skupieni na tym, żeby robić swoje, a cuda się czasem zdarzają – uzupełniła.

– Każdy z nas dorastał do tej posługi. Kiedy do naszej łaźni na kąpiel przychodzi ponad stu mężczyzn, przyznaję, że fizycznie nie jest możliwe, żeby każdemu z osobna poświęcić dostatecznie dużo czasu, zauważyć stu Chrystusów. Warto jednak pamiętać, że każdy z nas we wspólnocie Kościoła jest jałmużnikiem i może się czymś podzielić – przekonywał Paweł Trawka, jałmużnik archidiecezji wrocławskiej. – Jednocześnie oddanie Bogu naszych działań, odnalezienie głębszej motywacji do pomagania pozwala nie rozpamiętywać braku wdzięczności czy chwil, które po ludzku uznajemy za porażkę – mówił ks. Marcin Szczerbiński, jałmużnik archidiecezji warszawskiej. Przyznał, że zdarzają się sytuacje, w których podopieczne Domu Samotnej Matki, gdzie posługuje, powracają "na dawne tory" do przemocowych związków, mimo wielu działań i przedstawionych innych perspektyw. Podobnym doświadczeniem dzielił się Paweł Trawka – wspomniał jednego z podopiecznych: wydawało się, że pokonał uzależnienie, wziął udział w programie społecznym pomagającym wyjść z bezdomności, jednak nałóg okazał się silniejszy.

– Zauważmy jednak morze dobra, które się dzieje dzięki osobom, z którymi współpracujemy, wolontariuszom. Ucieszmy się tym – zastrzegł ks. Marcin Szczerbiński. – Liczy się przede wszystkim uczciwe traktowanie. Do każdego powinniśmy podchodzić bez filtrów "biedny" czy "bogaty" – mówił ks. Mirosław Tosza. – Uczciwość polega też na zaproszeniu ich, żeby dali coś od siebie. Bo bieda, podobnie jak bogactwo, tworzy egoistów. Dlatego bardzo dbamy o jakość przedmiotów, które powstają w naszych pracowniach rękodzielniczych: zależy nam, żeby one się broniły poziomem wykonania, a nie były kupowane z litości, "bo zrobili je ubodzy". To jest znak, że wzajemnie traktujemy się poważnie – dodał. 

Okazją do wymiany myśli i doświadczeń było spotkanie w domu wspólnoty Betlejem w Jaworznie, w którym wzięli udział jałmużnicy posługujący w diecezjach w całej Polsce. Jednym z wydarzeń był także otwarty panel dyskusyjny "Co z Kościołem ubogich po papieżu Franciszku?", zorganizowany w auli Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego. Poprowadził go Marcin Jakimowicz, dziennikarz "Gościa Niedzielnego". – Myślę, że to jest rewolucja papieża Franciszka, który swój pontyfikat skoncentrował na ubogich. W tej kwestii ciągle mamy jeszcze wiele do odkrycia, choćby posługa jałmużników, którzy przecież w Watykanie byli od zawsze. Ale istotne jest też, że tym pierwszym jałmużnikiem był Judasz i że on tę troskę o ubogich pełnił we wspólnocie apostołów. Nie skończył zbyt dobrze, jak wiemy. Dlaczego o tym mówię? Bo to jest zaproszeniem, a jednocześnie też przestrogą: żeby otwierać serce i poszerzać je na potrzeby innych, nie zamykać się w jakichś szablonach – mówiła s. Aldona. – Czasem chcemy myśleć o ubogich w schemacie "my – Kościół / oni, ubodzy – poza". To zapewnia nam poczucie bezpieczeństwa. A przecież Pan Jezus swoim życiem bardzo wyraźnie pokazywał, że miłość chrześcijańska polega na przekraczaniu podziałów – mówił ks. Tomasz Koryciorz, jałmużnik archidiecezji katowickiej.

– Ten czas spotkania był okazją do zobaczenia, jak różnorodna jest nasza posługa: wszyscy działamy w Polsce, każdy ma jednak inny charakter pracy, inne miejsce, inne warunki, w których żyjemy. Ta różnorodność też jest naszym bogactwem – zauważyła s. Aldona. – To było nam bardzo potrzebne, ponieważ posługa jałmużnika nie ma żadnego schematu, nie ma żadnego szablonu. Tutaj mogliśmy się podzielić doświadczeniami, poznać inną perspektywę, z jaką patrzmy na to zadanie i uczyć się od siebie wzajemnie – mówił ks. Mariusz Setlak, jałmużnik diecezji gliwickiej. – Osobiście uważam, że zadaniem jałmużnika jest przede wszystkim podawać rękę konkretnemu potrzebującemu, odszukiwanie przesłania Pana Jezusa w konkretnych sytuacjach. Te działania mają owocować stworzeniem wspólnoty Kościoła. Ta posługa pozwoliła mi zauważyć, jak wielu ubogich jest wśród nas, jak dużą grupą są ci, których musimy sami szukać, ponieważ oni nie proszą o pomoc, są w takiej "szarej strefie" – dodał.

– Takie spotkania nas ubogacają, ponieważ to szansa usłyszeć, że wiele rzeczy, z którymi się na co dzień zmagamy, dotyczy też innych i razem możemy szukać rozwiązań, odpowiedzi. Dlatego myślimy o kolejnych spotkaniach. Inna sprawa, że chcemy, żeby te spotkania odbywały się w różnych miejscach, żeby były okazją do uwrażliwiania ludzi, pokazywania, że troska o ubogich to realna rzeczywistość Kościoła. Zawsze mówię: to nie jest dodatek do jakiegoś duszpasterstwa czy parafii. To po prostu jest Kościół – mówił ks. T. Koryciorz.

1 / 1

Zapisane na później

Pobieranie listy