Matka Boża i święty Józef są gorolami. Przynajmniej w przedstawieniu „Bóg się rodzi na Woli”.
Widzowie odnoszą takie wrażenie, bo prawie wszyscy uczestnicy wyjątkowych jasełek, wystawionych na wolnym powietrzu w Woli koło Pszczyny mówią po śląsku. I „po naszymu” informują Józefa i ciężarną Maryję, że naprawdę nie mogą ich przyjąć w swoich domach, bo „ni ma kaj” i „nawet nasze dziołszki śpiom w kuchni”. – Dzisioj? W Wilijo? Wy szukocie noclegu? Aleście se łobrali pora na szpacery? – komentuje jedna z kobiet. – Wilijo, a ludziska łażom i łażom! – dziwi się druga.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.