Homilia abp. Adriana Galbasa wygłoszona podczas Wigilii Paschalnej w Katowickiej katedrze.
Siostry i Bracia,
bardzo się cieszę, że tej nocy jesteśmy razem w naszej pięknej katowickiej katedrze i że razem możemy przeżywać największe tajemnice naszej wiary. „Wielkanoc - czytamy w Katechizmie - nie jest po prostu jednym ze świąt, ale jest "świętem świąt", "uroczystością uroczystości" (…), w której Chrystus unicestwił śmierć, przenika swoją potężną mocą nasz stary czas, aż wszystko zostanie Mu poddane” (KKK 1169). Wielkanoc jest źródłem światła, które oświetla całe nasze życie (por. KKK 1168). Na wszystko w naszym życiu patrzymy właśnie przez tę tajemnicę.
Kościół, rozproszony po całej ziemi, gromadzi się więc dzisiaj, aby przy zapalonym paschale czuwać na modlitwie, słuchać słowa Bożego i z wiarą wyznać, że „Chrystus zmartwychwstał – prawdziwe zmartwychwstał” i żyje. A potem chce ogłosić tę radosną wieść światu!
Papież Franciszek w adhortacji Christus vivit napisał tak: „On żyje! Trzeba to często powtarzać, ponieważ grozi nam, że będziemy przyjmowali Chrystusa tylko jako dobry przykład z przeszłości, jako wspomnienie, jako kogoś, kto nas zbawił dwa tysiące lat temu. To by na nic się zdało, zostawiłoby nas takimi samymi, jakimi byliśmy wcześniej, nie wyzwoliłoby nas”.
A potem, pisząc o konsekwencji takiej wiary, dodaje: „Jeśli On żyje, to naprawdę może być obecny w twoim życiu, w każdej chwili, aby napełnić je światłem(…). Skoro On żyje, to jest gwarancją, że dobro może znajdować drogę do naszego życia, a nasze trudy będą czemuś służyć” (CHV 124nn).
Bracia i siostry,
kiedy śpiewamy dzisiaj wielkanocne „Alleluja” koniecznie więc trzeba za nim postawić wykrzyknik, nie znak zapytania. Potrzebna jest nam dziś pewność wiary, że naprawdę do Chrystusa „należy czas i wieczność”, jak to powiedzieliśmy na początku tej liturgii, uroczyście ozdabiając paschał. Do Niego należy także rok 2024. On jest Początkiem i Końcem, Alfą i Omegą. On, Zmartwychwstały Pan, „Jemu chwała i panowanie”!
„Wesel się ziemio opromieniona tak niezmiernym blaskiem(…) poczuj, że wolna jesteś od mroku co świat okrywa” - śpiewaliśmy przed chwilą w niepowtarzalnym Exultecie! Czy to nie jest jakaś szydera? Naprawdę ziemia jest dzisiaj opromieniona blaskiem? Gdzie? Na Ukrainie? W Strefie Gazy? W Syrii, w Sudanie, w Etiopii, w Demokratycznej Republice Konga? A może w pokłóconej i zdezorientowanej Polsce? Rzeczywiście tak dużo u nas tego blasku? A może w Kościele, w którym tyle jest rozmaitego zamętu, chociaż codziennie prosimy na mszy św., aby zamętu nie było. A może u mnie? W moim życiu? Naprawdę ziemia jest wolna? Gdzie jest ta wolna ziemia?
Tak, wielkanocna wiara jest trudna! Wiara w to, że jeżeli On zmartwychwstał, to żadne nieszczęście nie będzie miało ostatniego zdania, a jakiekolwiek kajdany nie okażą się wieczne.
W tamten jerozolimski Wielki Piątek też się wydawało, że wszystko jest skończone. Skończył się Kościół, skończyła się Ewangelia, skończyło się głoszenie Dobrej Nowiny. Wszyscy uciekli, zrobiło się ciemno, ziemia się zatrzęsła (por. Mt.27,51) Tak się wydawało…
Gdy w Jerozolimie wybuchło pierwsze prześladowanie chrześcijan, też się wydawało, że wszystko skończone (por. Dz 8,1-3), że za chwilę ten młodziutki Kościół zostanie rozdrapany. Tak się wydawało..!
Tak się wydawało tyle razy w historii świata, gdy ogarniały go ciemności wojen, prześladowań, pożogi, trzęsień ziemi, zarazy, głodu i wszelkich innych nieszczęść: pojedynczych i wspólnych. A jednak Kościół zawsze wtedy wierzył, że to nie koniec, że Ewangelia nie może być bujdą, że to do Chrystusa Zmartwychwstałego należy czas i wieczność! Że to On będzie ostatecznym Końcem wszystkiego, a nie że z Nim będzie koniec!
Ależ piękny jest ten odczytany przed chwilą fragment ewangelii (Mk 16,1-7). Nieporadny i bez patosu, jak to u Marka, niczym suchy, reporterski zapis. O Męce Chrystusa Marek pisze w takich szczegółach, detalicznie, skrupulatnie i dokładnie, a tu zwykłe „powstał” (Mk 16,6). Jedno słowo za wszystko. „Nie ma go tu powstał”. Wstał i poszedł. Co miał napisać? Przecież przy tym nie był. Podzielił się nie swoją wiedzą, tylko wiarą, wiarą pierwszego Kościoła. Niepojętą i niewyrażalną.
Ale zanim w grobie tę najważniejszą z prawd wiary zakomunikuje tajemniczy Młodzieniec są te trzy pobożne kobiety, które szczerze kochały Jezusa, były przy jego śmierci, a teraz idą, aby go porządnie pochować. Idą jednak do trupa. Do nieboszczyka. Nakupiły wonności potrzebnych do porządnego pogrzebu. Wtedy, po ukrzyżowaniu nie było na to czasu. Wszystko szybko, pospiesznie. Zbliżała się Pascha. Teraz można iść. Mają jeden problem, do bólu przyziemny: „kto nam odsunie kamień od wejścia do grobu?” (Mk 16,3). My trzy słabe panie, a kamień ciężki. Kto nam go odsunie? Jedno zmartwienie. Przyziemne…
Dobrze zapamiętajmy tę ich troskę, bo to może być obraz nas, ludzi przyziemnych, nieważne czy duchownych czy świeckich. Przyziemnych. Niby tego Jezusa to nawet jakoś tam znamy, chodzimy za Nim, jak one, niby On mówi coś o zmartwychwstaniu, o tym, że jest Panem, że zwycięzcą, że Królestwo Niebieskie, że Ojciec, ale czy to na pewno…?
Na pewno to mamy naszą codzienność i codzienność świata; zwykłość i szarość życia, na pewno to doświadczamy różnych ukąszeń śmierci, na pewno to nosimy swoje ciężary. Kto nam je odsunie? Kto nam odsunie ten kamień? I czy mamy wszystko w koszyczku? To jest problem! Ich problem i nasz! One były bardzo religijne, najlepszy dowód ich religijności to właśnie to, że szły odprawić pogrzeb, zgodnie z religijnymi przepisami, ale czy były wierzące?! Religijność i wiara to nie to samo!
I oto, gdy widzą kamień odsunięty, bardzo się przestraszyły (por. Mk 16,5). Ich reakcją jest strach! Nie radość, że jest dalszy ciąg, nie nadzieja, nie pokój. Ich reakcją jest wielki strach! Z wybałuszonymi oczyma!
Strach, który nie znika, gdy słyszą Dobrą Nowinę: „Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu Ukrzyżowanego”. Najpierw otrzymują potwierdzenie, że nie pomyliły grobów, że ten, którego przyszły namaścić, umarł przez ukrzyżowanie i spoczął w tym właśnie grobie, a potem słyszą to niezdarne: „powstał”. To jest miejsce gdzie go położyli, ale to tylko miejsce. Nie ma go tu. A potem słyszą, że mają iść do Piotra, do uczniów, że Jezus będzie czekał w Galilei… A ich reakcją niezmiennie jest strach (por. Mk 16,6-7).
O tym już dziś nie słyszeliśmy, ale następny wers w tej ewangelii brzmi jeszcze bardziej pesymistycznie: „Wyszły więc i uciekły od grobu. Ogarnął je bowiem lęk i zdumienie. Nikomu też nic nie oznajmiły bo się bały” (Mk 16,8). Wciąż jest z nimi ten paraliżujący strach, strach, który bierze się z niewiary w Słowo Boże. Mało tego: to zdanie jest ostatnim, które pojawia się w najstarszych rękopisach ewangelii św. Marka. Ludzie na początku czytali więc tę najstarszą Ewangelię i mieli takie jej zakończenie: w zmartwychwstanie nie wierzą, nie ewangelizują. Koniec….
Super jest ten Ewangelista Marek. Właśnie jak reporter co jeździ do wypadków. Jego interesują przede wszystkim fakty. To nie jest teolog i poeta Jan, ani malarz Łukasz, który daje nam tyle plastycznych obrazów, ani nauczyciel Mateusz, dający precyzyjny wykład wiary. To jest reporter od wypadków. I on chce powiedzieć: ty decyduj! Wierzysz w to, czy nie! Wierzysz w Słowo, czy nie? Może wystarczy ci rytuał? Jezus jest dla Ciebie Kimś żywym, czy nie? Ty decyduj! Jak nie uwierzysz, na pewno nie dasz rady ewangelizować, przekazywać Dobrą Nowinę. Cały wysiłek włożysz jedynie w konserwowanie swojego bezpiecznego świata, w którym jak ktoś umrze, to trzeba go pochować i to jest koniec.
Tylko kto odsunie kamień od grobu…
Bracia i siostry,
tak często szukamy tylko Jezusa Ukrzyżowanego! Nie ma Go, bo zmartwychwstał. Śmierć została pokonana! To orędzie jest też na ten rok! Właśnie teraz, gdy mamy wrażenie, że jesteśmy w kleszczach, niczym Izraelici uciekający przed wojskami egipskimi (Wj 14,15-15,18), o czym czytaliśmy przed chwilą, właśnie teraz, gdy wydaje się, że tak mało pociechy, wokół strach, niepewność, złość, bezradność, właśnie teraz jest moment na wiarę i na zaufanie, że On zmartwychwstał, że otoczy nas mur z wód po prawej i po lewej stronie, że po raz kolejny okaże się, że do Niego należy czas i wieczność. I rok 2024!
„Nie zna śmierci Pan żywota, chociaż przeszedł przez jej wrota
Rozerwała grobu pęta Ręka święta. Alleluja!”
Jest w tej Ewangelii i taka skromna, ale jakże pocieszająca informacja. To ta wzmianka o Piotrze. „Powiedzcie apostołom i Piotrowi” (Mk 16,7). Jedyne imię jakie pada. Przecież Piotr dopiero co odpadł, najdramatyczniej ze wszystkich. Tamci tylko uciekli, on wprost wyparł się Chrystusa. Nie znam go, mówił uparcie (por. Mk 14,71). A teraz jest wymieniony z imienia. Jako jedyny. Idźcie do niego. Piotr wyparł się Chrystusa, ale Chrystus nie wyparł się Piotra. Chrystus Piotra nadal chce. Bo – jak powie św. Paweł: „dary i wezwania Boże są nieodwołalne” (Rz 11,29). Ile w tym jest pociechy dla Kościoła, dla nas, dla mnie. Chrystus zawsze cię chce, nawet jeśli ty nie zawsze Go chcesz!
Bracia i siostry,
w takim duchu nadziei, wiary i zaufania, odnowimy za chwilę przymierze, które zawarliśmy w sakramencie chrztu świętego. Przez chrzest powierzyliśmy Chrystusowi nasze życie i przyjęliśmy Jego życie, życie, które się nie kończy. Pozwoliliśmy Chrystusowi, by się nami opiekował: dzisiaj, w godzinie naszej śmierci i przez całą wieczność. I każdego dnia trzeba tę chrzcielną decyzję odnawiać. Dbać o doczesność z Chrystusem i o wieczność z Chrystusem. Jak powiedział św. Augustyn: „człowieku żyj dobrze: abyś kiedy umrzesz, nie umarł".
Oby te święta dały nam dużo nadziei. Idąc na co dzień przez mrok, trzymajmy się światła. Jak za chwilę w procesji rezurekcyjnej. Na mrok nie mamy wpływu. Może będzie jeszcze bardziej mroczny i może jeszcze bardziej gęsty. Nie idźmy jednak przez mrok sami i nie idźmy bez światła; nikłego, lecz pewnego, światła odpalonego od paschału, światła odpalonego od Światłości. Ono teraz oświetli nam miejsce gdzie postawimy najbliższy krok, a kiedyś przemieni się w pełny blask!
A potem z tą nadzieją idźmy i do naszych sióstr i braci, szczególnie do tych, którzy wciąż śpiewają swoje „gorzkie żale”, w których sercu jest Wielki Piątek; ciemna i zimna zima. Idźmy do nich, by choć trochę naszą dyskretną obecnością im ulżyć. By być dla nich niczym skromny przebiśnieg na wielkich polanach lodu! Zróbmy ludziom trochę Galilei. Tam Pan Jezus obiecał spotkać się ze swoimi uczniami: „idzie przed wami do Galilei” (Mk 16,7). Każdy gest wielkanocnej dobroci może być jak Galilea.
Tyle! Na koniec pomódlmy się słowami św. Hipolita: "O Boska Pascho, tyś rozproszyła ciemności śmierci, wszystkim darowałaś życie, otwarłaś bramy nieba. Bóg stał się człowiekiem, a człowiek stał się Bogiem. [...] Niech nie zgasną już więcej lampy dusz. Niech we wszystkich ludziach zajaśnieje ogień łaski, podtrzymywany olejem Chrystusa. Prosimy Cię, o Panie Boże, Królu wieczny, Chryste, wyciągnij swoje [...] dłonie nad całym Kościołem świętym i nad ludem Twoim, który zawsze należy do Ciebie: broń go i strzeż, zachowaj go; zwalcz, wyzwij i poddaj wszystkich nieprzyjaciół. [...] Pozwól nam śpiewać z Mojżeszem pieśń zwycięstwa, bo Twoja jest chwała i potęga na wieki wieków. Amen”!
+ Adrian J. Galbas SAC