Piekary mężczyzn 2025. Pątnicy mówią, co ich przyciąga do Matki Bożej Piekarskiej

Pieszo, na rowerach, samochodami. Środki transportu były różne. Cel - jeden: spotkanie u Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śląskich. Pielgrzymka, jak każdego roku, w ostatnią niedzielę maja na kalwarii zgromadziła tysiące mężczyzn z archidiecezji katowickiej i nie tylko.

Wśród pątników wyróżniały się grupy, które drogę do bazyliki piekarskiej pokonały, niosąc ze sobą wota i relikwie. Jedną z nich byli pielgrzymi z Chorzowa z sanktuarium św. Floriana. – Święty Florian to patron hutników, ale też strażaków. Właściwie każdy w nim może odnaleźć swojego patrona, bo to żołnierz, który zginął za wiarę. Ja sam mam też na trzecie imię Florian, to jest mój patron z bierzmowania. W drodze wymienialiśmy się, kolejne osoby kawałek niosły relikwiarz – wyjaśniał Kamil. – Szło się bardzo lekko – deklarował Hubert. – Zwłaszcza, że ta pielgrzymka to dla mnie tradycja już od trzydziestu lat. Zawsze raczej dziękuję za opiekę niż mam jakieś prośby – dodał.

Przedstawiciel pątników – Sylwester Kopiec – powitał zebranych o poranku w Piekarach. Przypomniał, że wszyscy przyszli do sanktuarium jako „Pielgrzymi nadziei”. – To na nas Matko spoczywa, jaką Polskę przekażemy następnym pokoleniom. My decydujemy o tym, czy będzie to kraj osadzony na fundamencie dojrzałej wiary, przynoszącej chwałę Bogu i szczęście człowiekowi – podkreślił.

Rodzinna tradycja

O przekazywaniu z ojca na syna tradycji pielgrzymowania mówiło wielu obecnych w Piekarach. Niektórzy postanowili wrócić po latach. Mirek z synem Radkiem przyszli pieszo z Bibieli. – To dystans około szesnastu, siedemnastu kilometrów. Po szóstej wyszliśmy z domu. Kiedyś jak byłem mały, to też kilka razy chodziłem. Dzisiaj jesteśmy drugi raz z synem i mam nadzieję, że teraz już będzie to nasza tradycja. Żona chodzi z córką w sierpniu na spotkanie kobiet. Wydaje mi się, że jest to potrzebne. To jest nasza tradycja śląska i warto, żeby młode pokolenie w niej rosło. Cieszę się, że w tym roku w kazaniu usłyszeliśmy historię, jak to pielgrzymowanie wyglądało kiedyś – mówił Mirek.

Piekary mężczyzn 2025. Pątnicy mówią, co ich przyciąga do Matki Bożej Piekarskiej   Mirek z synem Radkiem przyszli pieszo z Bibieli. Marta Sudnik-Paluch /Foto Gość

– Fajnie przypomnieć tych wszystkich wielkich, ale liczyłem, że kazanie będzie bardziej takie do męskich serc – deklarował Piotr z parafii św. Piusa X w Rudzie Śląskiej. – Podobało mi się, że biskupi upomnieli się o lekcje religii. Mam córkę i uważam, że trzeba o tym rozmawiać. Piekary to dla mnie rodzinna tradycja, która zaczęła się jeszcze od mojego dziadka. Dzisiaj z dwoma kolegami przyjechaliśmy na rowerach. Autem przyjechał tata z wujkiem – mówił.

Piekary mężczyzn 2025. Pątnicy mówią, co ich przyciąga do Matki Bożej Piekarskiej   Grupa z Rudy Śląskiej z parafii św. Piusa X. Marta Sudnik-Paluch /Foto Gość

Na kalwaryjskim wzgórzu nie zabrakło całych rodzin. Magda i Marcin z parafii św. Marii Magdaleny w Tychach przyjechali z trzyletnim Józiem i ośmiomiesięczną Zuzią. – W zeszłym roku Józek był pierwszy raz, więc staramy się zaadaptować do tej sytuacji. Jest to wyzwanie, ale takie bardzo dobre, mamy nadzieję, że on zapamięta te pielgrzymki na przyszłość – mówił Marcin. – Zaczęło się od tradycji rodzinnej, bo mój tata w zeszłym roku sześćdziesiąty raz był na pielgrzymce piekarskiej. W tym roku ze względu na chorobę nie mógł być, więc jesteśmy też takimi reprezentantami. Jesteśmy zdania, że to jest taka dobra tradycja do przekazywania naszym dzieciom, szczególna tradycja naszego miejsca – Górnego Śląska. Piekarskie wzgórze to takie miejsce, które zrzesza i które daje to poczucie wiary i wspólnoty – dodała Monika. – Przychodzimy tu z takimi intencjami, które na co dzień nosimy w sercu: za naszą rodzinę, żebyśmy się umacniali i rozwijali, żebyśmy też wiązali swoje życie zawodowe, rodzinne z wiarą, z Bogiem. Chcemy, żeby Maryja i cała Święta Rodzina była takim wzorem dla nas (niedoścignionym oczywiście), ale wzorem życia właśnie rodzinnego i zaufania – mówili.

Piekary mężczyzn 2025. Pątnicy mówią, co ich przyciąga do Matki Bożej Piekarskiej   Magda i Marcin przyjechali z trzyletnim Józiem i ośmiomiesięczną Zuzią. Marta Sudnik-Paluch /Foto Gość

Pierwszy krok

Już po raz trzeci w czasie pielgrzymek piekarskich na pątników czekał punkt pomocy psychologicznej. – Człowiek, który przychodzi dzisiaj ze swoim życiem tutaj na pielgrzymkę, przynosi ze sobą sprawy duchowe, ale też sprawy życia codziennego. Czekamy na tych, którzy szukają konkretnej pomocy, ale i na tych, którzy zatrzymują się, żeby porozmawiać, podzielić się tym, co przeżywają – tłumaczył ks. Tomasz Koryciorz, koordynator Pielgrzymkowego Punktu Pomocy Psychologiczno-Duchowej. – Spowiedź to bardzo ważna rzecz, ale drugi element to poszukać pomocy. Zdecydowana większość ludzi, którzy tutaj przychodzą, pytają o pomoc, bo w ich rodzinach dzieje się coś, co ich niepokoi. Chcą wiedzieć, gdzie szukać ratunku dla siebie, żony czy dzieci. Punkt ma temu posłużyć właśnie, żeby człowiek zrobił pierwszy krok, przyznał się do tego, że potrzebuje pomocy. Mamy tutaj różnego rodzaju informatory, mamy ludzi z różnych środowisk i próbujemy w zależności, skąd ktoś jest, pokierować, gdzie można dalej pójść. Co człowiek to jest inna historia, ale nie powiem niczego nowego, mówiąc, że głównym problemem, z którym się zmagamy, jest alkohol, który jest albo przyczyną, albo skutkiem problemów – zauważył.

Piekary mężczyzn 2025. Pątnicy mówią, co ich przyciąga do Matki Bożej Piekarskiej   Pielgrzymkowy Punkt Pomocy Psychologiczno-Duchowej w Piekarach Śląskich. Marta Sudnik-Paluch /Foto Gość

Pielgrzymkowy Punkt Pomocy Psychologiczno-Duchowej to już stały element pielgrzymek piekarskich. Jego organizatorzy chcą być obecni tu także w sierpniu, kiedy do Maryi przyjdą kobiety.

« 1 »