Pielgrzymka do Studzienki: homilia bp. Marka Szkudło

Bóg, który nas wychowuje - homilia na Niedzielę Dobrego Pasterza - Jankowicka Studzienka - 11 maja 2025 r.

Dz 13, 14. 43-52
Ap 7, 9. 14b-17
J 10, 27-30

Wiedzcie, że Pan jest Bogiem,
On sam nas stworzył.
Jesteśmy Jego własnością,
Jego ludem, owcami Jego pastwiska!

Ten dzisiejszy psalm responsoryjny, choć tak bardzo - wydawałoby się - oczywisty, że mało kto go zapamiętał, streszcza jednak wszystko to, co najważniejsze. To jakby wyznanie wiary. Wyznajemy, że Bóg jest naszym Panem. Oraz to, że Bóg jest naszym Stwórcą. Wierzymy w to, że należymy całkowicie do Niego jako Jego własność. Ale w tym wszystkim jesteśmy czymś więcej niż własność. Jesteśmy Jego ludem. Jesteśmy owcami Jego pastwiska, co znaczy, że to On daje nam jeść i troszczy się o nas jak pasterz o swoje owce.

Drodzy - Siostry i Bracia - którzy gromadzicie się na pielgrzymce w Studzience, aby radować się wielkanocną radością u źródła wody, przy którym modlicie się tak gorliwie i owocnie...

Bardzo lubię - przyznam się Wam - tę starożytną rzymską figurę, którą zapewne każdy z was przynajmniej jeden raz już widział. To młody pasterz, kędzierzawy jakby, ubrany po rzymsku, który na ramionach trzyma owieczkę. Dobry Pasterz to w ogóle temat bardzo popularny w chrześcijańskiej sztuce - na przykład w kościele jezuitów w Krakowie znajduje się piękna mozaika przedstawiająca Dobrego Pasterza. Jest ona ilustracją przypowieści zapisanej przez św. Łukasza. W centrum znajduje się Pan Jezus. Idzie boso po piaszczystym gruncie lekko porośniętym zieloną trawą. Trzyma w lewej dłoni laskę, o którą się wspiera. Jego twarz jest spokojna i wyraża zadowolenie. Artysta ukazuje moment, gdy Jezus niesie na ramionach odnalezioną, a wcześniej zagubioną małą owieczkę. Jest ona spokojna, wygodnie spoczywa na ramieniu Dobrego Pasterza i jest przez Niego lekko podtrzymywana za tylną nogę. Zbawiciel w geście miłosierdzia z czułością niesie ją na swych ramionach. Tam ona czuje się najbezpieczniej.

Muszę się Wam przyznać, że za każdym razem, gdy na ulicy, albo w kościele spotkam tatę, który swojego małego synka, albo córeczkę, niesie na ramionach, przypomina mi się nie tylko ewangeliczna przypowieść, ale i obrazy, które ją przedstawiają. Głęboko się wówczas zamyślam nad tą tajemnicą, którą chcę się z Wami dzisiaj szczególnie podzielić. Otóż, jak myślicie - co robi tata, gdy dziecko krzyczy, że bolą je nóżki? Najczęściej zakłada je sobie na ramiona i niesie. Prawda? Ale czy może tak robić przez całe życie? Czy nie przychodzi w końcu moment, gdy tata wie z całą pewnością, że musi dziecku odmówić? Kiedy - pomimo płaczu dziecka, niezadowolonego, pomimo łez, a nawet krzyku - musi powiedzieć: kochany synu, kochana córko, przyszedł czas, byś nauczył się chodzić samodzielnie?

Wiedzcie, że Pan jest Bogiem,
On sam nas stworzył.
Jesteśmy Jego własnością,
Jego ludem, owcami Jego pastwiska!

Moi kochani...

Ta dzisiejsza Liturgia Słowa jest bardzo dobrze wpisana w kontekst wychowawczego działania Boga wobec nas. To, że Bóg nas kocha, nie oznacza, że nam zawsze ulega. Całe szczęście, wierzcie mi!

Gdyby ulegał za każdym razem, gdy krzyczymy: weź mnie na ręce! - nigdy nie nauczylibyśmy się chodzić. I najważniejszą rzeczą, którą musimy zrozumieć, aby owocnie rozwijać naszą wiarę, jest to, że Bóg ma swoje metody wychowawcze, które nie zawsze są dla nas zrozumiałe.

Spójrzcie:

Paweł i Barnaba (...) weszli w dzień sobotni do synagogi i usiedli.
(...) W następny szabat zebrało się niemal całe miasto,
aby słuchać słowa Bożego.
Gdy Żydzi zobaczyli tłumy, ogarnęła ich zazdrość,
i bluźniąc, sprzeciwiali się temu, co mówił Paweł. (...)
podburzyli pobożne a wpływowe kobiety
i znaczniejszych obywateli,
wywołali prześladowanie Pawła i Barnaby
i wyrzucili ich ze swych granic.
A oni otrząsnąwszy na nich pył z nóg,
przyszli do Ikonium,
a uczniów napełniało wesele i Duch Święty
.

Apostołowie znaleźli się w trudnej sytuacji. Można by powiedzieć, że skoro głosili Królestwo Boga, to Król tego Królestwa powinien był „załatwić im ochronę”! Sprawić, że wszystko pójdzie jak z płatka! Tak się nie dzieje. Przeciwnie: są prześladowani z powodu intryg ich przeciwników. Zostają wyrzuceni, odtrąceni! Co robią? Idą dalej. Przychodzą do innych chrześcijan, których napełnia pokój, wesele i Duch Święty.

Siostry i Bracia,

na tym polega nasze życie. To jest tajemnica naszego wewnętrznego poczucia szczęścia. Czasem się trzeba po prostu otrząsnąć. Zamknąć za sobą pewne drzwi, niektóre granice przekroczyć.  Przyjąć do wiadomości, że się nie udało. I wcale nie znaczy to, że Bóg się nami nie interesuje. Wręcz przeciwnie - znaczy to, że Bóg chce naszego rozwoju. A kłody, które rzucane nam są pod nogi w rzeczywistości mogą nam pomóc nauczyć się chodzić. W dzisiejszym drugim czytaniu usłyszeliście:

Ja, Jan, ujrzałem wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć,
z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków,
stojących przed tronem i Barankiem.
Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy.
I rzekł do mnie jeden ze starców:
„To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku...”

Taka już jest ta metoda Pana Boga, że kiedy chce naszego dobra, pozwala, byśmy poddawani byli próbie. Kiedy chce, byśmy nauczyli się chodzić, pozwala, byśmy raczej upadali, idąc na własnych nogach, niż nieustannie niesieni na ramionach nie zaznali smaku wysiłku. Ci przed tronem Baranka przyszli „z wielkiego ucisku”. Dobrze wiemy, co to oznacza, bo w czasach, gdy powstawała Apokalipsa, chrześcijanie byli okrutnie prześladowani. Nie wolno i nam - jako chrześcijanom - tego ucisku się bać. To po prostu pewien etap rozwoju. Kawałek drogi. Krok ku dojrzałości...

Jeśli wyznajemy, że Bóg jest naszym Pasterzem, to wiemy również, że nigdy nas nie opuści. Czego więc moglibyśmy się bać, poza naszym własnym, osobistym grzechem? Jesteśmy w Jankowickiej Studzience - przypomnę Wam historię, która tu miała miejsce - i którą zapewne już wam opowiadałem, działa się ona w XV wieku, kiedy to Husyci penetrując Górny Śląsk dotarli w okolice Rybnika mordując ludność, grabiąc, niszcząc i paląc wszystko co stanęło im na drodze, a zwłaszcza zaś katolickie symbole. Pewna kobieta na łożu śmierci zapragnęła, by przyszedł do niej ksiądz z posługą sakramentalną. Jej mąż nie patrząc na niebezpieczeństwo postanowił spełnić jej prośbę. Ostatecznie udało mu się bezpiecznie dotrzeć do kościoła. Tam poprosił księdza o posługę sakramentalną dla swojej umierającej żony. Ksiądz ten nie ukrywał,że jedzie z Najświętszym Sakramentem, kiedy jednak dostrzegła go zgraja Husytów, postanowił go ukryć w dziupli i w ten sposób uchronić przed zbezczeszczeniem. Swojego życia jednak uratować nie zdołał. To tu, gdzie dzisiaj jesteśmy. Słuchamy słów Pana Jezusa, Który mówi nam, że jest Pasterzem:

Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je.
Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne.

Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki.

Siostry i Bracia,

na tej naszej trudnej czasami drodze życia trudno jest znaleźć dobrego przewodnika. Pewnie dlatego tak wielu ludzi błądzi i jest nieszczęśliwych. My go jednak mamy. To ten przewodnik owiec z drugiego czytania, jednocześnie będący Barankiem, który - jak mówi Apokalipsa poprowadzi ich do źródeł wód życia. To ten Jezus, Który zapewnia, że nikt nas nie wyrwie z Jego ręki.

Pięknie jest wiedzieć, że On istnieje i prowadzi „do źródła”. A jeszcze piękniej że zależy mu na mnie bardziej niż na czymkolwiek innym. To właśnie dlatego pozwala czasami, abyśmy przechodzili próby. Jak kochający tata, który chce, aby dziecko nauczyło się chodzić.

Nie oddalajmy się od Niego, nawet jeśli nie zawsze rozumiemy te metody. Nie chodzi o to, byśmy zawsze rozumieli. Raczej o to, żebyśmy zawsze... kochali.

« 1 »