Z Jezusem nidgy nie będziesz przegranym

Homilia bp. Marka Szkudło wygłoszona na Jubileuszu Młodych w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach w Niedzielę Palmową 13 kwietnia 2025 r.

Tłumy wracały bijąc się w piersi.
Dlaczego?

Przebito serce Jezusowi i wypłynęły krew i woda.
Dlaczego?

Niektórzy wypowiadając słowa wielkiej wagi kładą rękę na sercu.
Dlaczego?

O tych tłumach bijących się w piersi i wracających spod krzyża usłyszeliśmy przed chwilą w Ewangelii. Na początku każdej Mszy świętej też tak robimy. O przebitym sercu Jezusa wiemy doskonale z innych opisów. A odruch położenia ręki na sercu mamy wszyscy, gdy chcemy powiedzieć coś najważniejszego. Prawda?

Co takiego jest w tym centralnym miejscu ludzkiego ciała, że od zawsze przypisuje mu się najważniejszą rolę, choć da się je przecież biologicznie zastąpić? Co takiego jest w nim, że kiedy kochamy kogoś ponad wszystko, mówimy: noszę cię w swoim sercu?

Drodzy – Młodzi – moje Siostry i moi Bracia…

Nie muszę nikomu z Was uświadamiać, że serce jest najważniejsze. Wy to wiecie najlepiej, przywilej wieku jest taki, że nawet jeśli jakieś zachowanie starsi uznają za nieracjonalne, powodowane raczej odruchem serca, niż kalkulacjami rozumu, wolno wam za głosem serca podążać. Nie jest prawdą, że serce nas zwodzi, a rozum tego nie robi. Wręcz przeciwnie. To dlatego, kiedy słyszę słowa piosenki tego jubileuszu, który nas dzisiaj gromadzi, moje serce przenika głęboka radość.

Słyszę:

Burza przede mną, wciąż widzę ciemność,
i wiem, że mnie również ani burze, ani ciemności nie oszczędzają.
Pomimo wieku, pasterskiej – biskupiej posługi, święceń,
które przyjąłem.

Słyszę:

Błagam: bądź ze mną, Tyś mą nadzieją.
Otwieram serce – Ty działaj we mnie.

I wiem, że to moja osobista modlitwa. Wszystkich poranków, w które klękam – bardzo wcześnie – w kaplicy domu, w którym mieszkam.

To „otwieram serce” – tytuł piosenki jubileuszu i jej przewodni motyw – to moje codzienne credo.

Wiem, będzie pięknie. Z Tobą mogę więcej.

Muszę się wam przyznać, że bardzo podoba mi się ten wątek, który w oficjalnym utworze tego Jubileuszu dołożył Jakub zwany #Anatomem, z którym po Mszy świętej spotkacie się na koncercie:

Panie, kiedy znowu jestem na deskach
i kiedy już nie wierzę w zwycięstwa,

kiedy nie mam siły, żeby przestać,
Panie, potrzebuję Ciebie żeby przetrwać.

Artysta pyta dalej:

(…) Gdzie mają znaleźć nadzieję dzieciaki,
co nie wierzą w nic na osiedlach?

a ja wiem, że mamy w Kościele Kogoś, w Kim nadzieję nie tylko można odnaleźć, ale wręcz należy. Że w nikim innym, ani w niczym innym nie ma sensu jej szukać. Ten jubileusz z woli papieża Franciszka przeżywamy pod takim szczególnym patronatem nadziei. A w dzisiejszym pierwszym czytaniu spotkaliśmy Kogoś, Kto mówi o Sobie:

Pan Bóg mnie obdarzył językiem wymownym,
bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu, przez słowo krzepiące.

To niesamowite, biorąc pod uwagę, jak dawno temu powstało to wyznanie. Tysiące lat dzielą nas od chwili, gdy prorok Izajasz włożył w usta „Sługi Jahwe” te słowa,a my do dzisiaj wiemy – i jest to powszechne doświadczenie ludzkości – że człowiek najbardziej potrzebuje krzepiącego słowa. Nie wszyscy potrafią w ten sposób „przychodzić z pomocą” – ON, Sługa Jahwe z Izajasza, którego utożsamiamy z Jezusem Chrystusem – potrafi.

Pan Bóg mnie obdarzył językiem wymownym,

bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu, przez słowo krzepiące.

Kochani, młodzi przyjaciele, zróbcie eksperyment! Kiedy w najbliższych dniach zdawać się Wam będzie, że nie rozumie Was nikt, powiedzcie o tym, co Was gnębi Jezusowi. Proszę Was – zróbcie to. Jezus nie pozostaje głuchy na nasze problemy, wręcz przeciwnie. Nie jest oddalony jak najdalsze zakątki kosmosu, jak Ktoś, Kogo nie interesujemy. Ten hymn z Listu św. Pawła do Filipian bardzo mocno to podkreślił:

istniejąc w postaci Bożej, (...) ogołocił samego siebie,
przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi.

A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka,
uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci
- i to śmierci krzyżowej.

Taki jest Jezus.

Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył
i darował Mu imię ponad wszelkie imię,                                      
aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano

istot niebieskich i ziemskich i podziemnych.
I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM
- ku chwale Boga Ojca.

Trudno zaprzeczyć, że rację ma ten, kto śpiewa: wiem, będzie pięknie, z Tobą mogę więcej, skoro Ten, o którym mowa jest... Panem, czyż nie? Zwłaszcza w świecie, w którym istnieją „fałszywi sprzedawcy szczęścia”.

„Fałszywi sprzedawcy szczęścia na pół godziny” – to brzmi mocno, ale takiego właśnie wyrażenia użył papież Franciszek w trakcie jednego ze swoich spotkań z młodzieżą. Odłożył wtedy przygotowane przemówienie i zaczął z tymi młodymi ludźmi dialogować. Język „handlu” – słowo „sprzedawcy” - nie jest tu przypadkowy: nie miejmy złudzeń, ludzie dzisiaj posługują się nim o wiele częściej, niż językiem szacunku i właściwie całe media, również te społecznościowe na tym języku budują swoją narrację. Wy to już wiecie doskonale,jak wielu prawdziwych sprzedawców pozornego szczęścia kręci się wokół Was, zwłaszcza w internetowych profilach.

„Młody człowiek, który nie marzy, jest życiowym emerytem” – tak kontynuował swoje spotkanie z młodzieżą papież, było to w Timorze Wschodnim, daleko zatem stąd, ale jakże blisko zarazem. Wy również macie swoje marzenia, mam tę nadzieję i ufam, że Wasza obecność tutaj, w tej katedrze, o tym świadczy. Do emerytury Wam daleko, do Jezusa za to blisko. W tym Izajaszowym proroctwie o Nim czytamy dalej:

Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę.
Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.

Pan Bóg Mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi,
dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz
i wiem, że wstydu nie doznam.

Te słowa pojawiają się oczywiście w kontekście Męki Pana Jezusa. Rozpoczynamy Wielki Tydzień. Psalm będący krzykiem opuszczenia: „Boże mój, czemuś mnie opuścił” jest niejako apogeum cierpienia. Wierzcie mi... to właśnie dlatego nikomu innemu nie warto tak zaufać, jak Jezusowi.On wyniszczył samego Siebie i całego Siebie. Zrobił to dla każdego z nas. Dla Ciebie i dla mnie.

Wracam do Waszego tegorocznego hymnu:

Panie, kiedy znowu jestem na deskach
i kiedy już nie wierzę w zwycięstwa,

kiedy nie mam siły, żeby przestać,
Panie, potrzebuję Ciebie żeby przetrwać.

To „na deskach” jest bardzo sugestywne. Jak padniesz, na przykład w trakcie walki, to „jesteś na deskach”, wiemy o tym wszyscy. Wstać możesz dlatego, że na innych deskach, a właściwie na innych kawałkach drzewa położono Jezusa, przybijając do nich Jego ręce i nogi. Po co? Po to, żebyś Ty mógł wstać. Wstawaj zatem. Nie ma co leżeć na żadnych deskach tego świata. Z Jezusem nigdy nie będziesz przegranym...

« 1 »