Za nami jubileuszowe Spotkanie Czcicieli Ojca Pio z okazji 100-lecia archidiecezji katowickiej. W godzinie świadectw, nabożeństwie Drogi Krzyżowej oraz Eucharystii wzięli udział członkowie Grup Modlitwy Ojca Pio z archidiecezji katowickiej oraz sąsiednich diecezji - gliwickiej i sosnowieckiej.
Uczestnicy mogli m.in. wyrazić swoje poparcie dla powstania w Tychach-Mąkołowcu sanktuarium świętego z Pietrelciny. Zachęcał do tego ks. Dariusz Gadomski, proboszcz budującej się parafii św. o. Pio w Tychach i szczerze przyznawał się do swoich „burzliwych” relacji z patronem wspólnoty. - Miałem wrażenie, że zupełnie mi z nim nie po drodze. On: ostry, stanowczy. Gdzie przy tym ja: uśmiechnięty z niezdiagnozowanym ADHD - przyznawał. - Wierzę, że najważniejszą interwencją ojca Pio w moim życiu to to, że na nowo pozwolił mi wierzyć w cuda. Bo wcześniej, przyznaję szczerze, myślałem raczej: zbieg okoliczności, przypadek, zdarzyło się. A dziś ja, stary ksiądz, wierzę w cuda. Że rzeczy, które się dzieją i zdarzenia nie są przypadkowe - mówił.
Pojawia się taki pokój
Chyba najmłodszą czcicielką o. Pio obecną w katedrze była dziewięciomiesięczna Zuzia. Przyjechała z rodzicami, Agnieszką i Piotrem, którzy mówili wprost, że córeczka to jeden z wielu darów, jakie otrzymali za wstawiennictwem tego wyjątkowego zakonnika. Jednak pierwsze spotkanie z historią życia o. Pio był dla Agnieszki… przerażające. Jako mała dziewczynka zobaczyła, jak tata ogląda film o życiu świętego. - Pamiętam taką scenę z diabłem. Jak to zobaczyłam, to bardzo się postraszyłam. Pomyślałam sobie: „co za okropność, nie będę go lubić. Nie wiem, kim on jest, ale jest dziwny” - mówiła. Z czasem zaczęła poznawać o. Pio, a ostatecznie został jej orędownikiem. Był moment, kiedy razem z mężem za jego wstawiennictwem znaleźli wymarzone mieszkanie. Prawdziwym testem zaufania okazał się jednak czas starania o dziecko. - Przeszliśmy wiele mniej lub bardziej nieprzyjemnych badań. Do tego kilka zabiegów. Szukaliśmy lekarzy, którzy nie kierowaliby nas od razu na in-vitro. W międzyczasie oczywiście byłam obrażona na Pana Boga, o. Pio, wiadomo, na cały świat - wspominała. Postanowili, że pielgrzymka do San Giovanni Rotondo to dla nich ostatnia deska ratunku. - Wtedy coś dziwnego działo się w moim sercu. Pierwszy raz w życiu się nie zmartwiłam i nie układałam historii Panu Bogu. To było takie uczucie, jak... Nie wiem, czy ktoś z państwa tego doświadczył, ale czasami po spowiedzi albo po takiej płynącej naprawdę serca modlitwie, pojawia się taki pokój. Jak mniej więcej coś takiego czułam. Tylko było to dużo silniejsze - wspominała. Szybko po powrocie okazało się, że będą mieli dziecko. - 23 września potwierdziliśmy, że jestem w ciąży. 13 października usłyszeliśmy pierwsze bicie serca. Cała ciąża, poza tym, że była pod szczególnym nadzorem, przebiegała spokojnie - mówiła. Kolejny moment próby przyszedł w czasie porodu - zagrożone było życie Zuzi i Agnieszki. - To, że jestem tutaj z wami, a Zuzia jest zdrowym bobaskiem zawdzięczamy Panu Bogu i wstawiennictwu o. Pio. Chwała Panu - Agnieszce odpowiedziała burza oklasków.
O swojej kapłańskiej drodze i wsparciu duchowemu o. Pio opowiedział zebranym o. Robert Krawiec OFM Cap, krajowy asystent Grup Modlitwy Ojca Pio. Do Katowic przyjechał z relikwią świętego stygmatyka - rękawicą. - Kiedy odwiedzam takie parafie trochę mniejsze, że jest szansa pobłogosławić indywidualnie każdego uczestnika Mszy świętej, to w różnych miejscach widzę, że sami kapłani dziwią się, że taka rzesza ludzi decyduje się podejść. To młodzi, dzieci, całe rodziny, czyli widać się na tym bardzo, jak przykładzie, że każdy z nich widzi w o. Pio wielkiego przyjaciela człowieka - mówił. Zakonnik przyznał, że w swoim życiu stara się kierować radami o. Pio, m.in. na trudności życiowe patrzeć w perspektywie krzyża Chrystusa. - Czasami jest taki moment, kiedy czuję się taką duchową obecność o. Pio, jego pomoc. Powierzam mu osoby, sprawy; powtarzam: „Ojcze Pio się tym zajmij”. Po jakimś czasie są dostaję zwrotne informacje, że coś się zaczyna działać, zmieniać. Posyłam o. Pio do takich miejsc, gdzie sam po prostu nie mam czasu, albo nie mam sił - przyznawał szczerze.
Trud pielgrzymowania
Eucharystii, w której uczestniczyli członkowie Grup Modlitwy Ojca Pio przewodniczył bp Adam Wodarczyk, biskup pomocniczy archidiecezji katowickiej. W swoim słowie zwrócił uwagę na ewangeliczną scenę powołania Lewiego, w której Chrystus odwraca powszechnie przyjęty schemat „zasługiwania” na kontakty. - Po ludzku patrząc Lewi absolutnie nie zasługiwał na to, aby być traktowany w sposób szczególny - zauważył kaznodzieja. - To wydarzenie mówi nam o kilku istotnych sprawach, które powinny odbijać się w naszej codzienności. Po pierwsze Chrystus powołuje Lewiego, gdy ten wykonuje swoje codzienne obowiązki. Możemy więc stwierdzić, że dla Jezusa ważne jest nasze życie, nasza historia - podkreślił i zaznaczył, że zmiana zaczyna się od momentu, w którym jesteśmy. - Stąd tak ważne jest być realistą, osadzonym w rzeczywistości, twardo stąpającym po ziemi. Bowiem miejscem spotkania z Chrystusem jest zawsze nasza konkretna historia w życiu. Po drugie dla Jezusa w pewnym sensie nie jest ważne, to jak w oczach innych ludzi jest widziany Lewi. Chrystus patrzy powiem dalej. Widzi, jak pięknie może się rozwinąć, jakie się w nim drzemią możliwości, co rzeczywiście się stanie. To również istotne w naszym życiu: zarówno w naszej relacji do Boga, jak i tej międzyludzkiej. W relacji do Boga ważne byśmy się dali prowadzić Bożej woli, gdyż Bóg patrzy dalej. Widzi jak pięknie może się nasze życie zrealizować. Czasami my koncentrujemy się tylko na chwili obecnej, często w sposób bardzo emocjonalny. Natomiast trzeba tego spojrzenia dalekosiężnego, związanego z Bożym planem na nasze życie - dodał.
Bp Adam Wodarczyk zachęcił zebranych, by korzystali z łaski, z jaką wiąże się Rok Jubileuszowy w Kościele oraz rozpoczęty niedawno czas Wielkiego Postu. - Jeśli chcemy się nawrócić, podjąć pokuty, to wszystko to po to, aby odnawiać nieustannie nasze przymierze z Bogiem - mówił. Dziękował im także za podjęty trud pielgrzymowania, który jest jednym z zasadniczych elementów włączania się w Rok Święty. I przypomniał, że patron ich wspólnoty - o. Pio - „był żywym znakiem Bożego Miłosierdzia”.