Homilia bp. Marka Szkudło wygłoszona podczas Pasterki w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach, 25 grudnia 2024 roku.
Było to 24 grudnia 1981 roku, a właściwie już dwudziestego piątego, bo trwała Pasterka. Kilka dni wcześniej ciszę Adwentu przeszył zgiełk walczących o wolność oraz odgłosy strzałów. To było niedaleko stąd. Na kopalni Wujek. Pamiętam doskonale te chwile i nie zapomnę ich nigdy, byłem przecież wikarym tej parafii, w której rozgrywał się dramat.
Tymczasem w Monachium arcybiskup mianowany zaledwie miesiąc wcześniej prefektem Kongregacji Nauki Wiary - Józef Ratzinger – rozpoczynał swoje „pasterkowe” kazanie. Przywołał postać świętej Elżbiety z Turyngii, która „leżała na łożu śmierci”, a „swoje ostatnie godziny spędzała, opowiadając życie Jezusa”. Przyszły papież Benedykt powiedział tak:
„Około północy poprosiła zgromadzonych wokół niej, aby całkowicie ucichli. Powiedziała:
Porozmawiajmy teraz o Zbawicielu i o Dzieciątku Jezus,
albowiem północ już blisko, kiedy narodziło się Boże Dzieciątko.
W godzinie swojej śmierci weszła w ciszę Świętej Nocy. W godzinie swojej śmierci weszła w noc światła”.
Siostry i Bracia
zgromadzeni w tej pięknej katedrze Chrystusa Króla w jeszcze piękniejszą noc, „noc światła”. Drodzy kapłani, siostry zakonne, rodziny i osoby samotne.
Gromadzi nas „noc światła”. Godzina to oczywiście symboliczna –
pięknie nawiązuje do niej fragment z księgi Mądrości:
Gdy głęboka cisza ogarniała wszystko,
a noc w swoim biegu dosięgała połowy,
wszechmocne Twe słowo z nieba, z królewskiej stolicy,
jak srogi wojownik runęło pośrodku zatraconej ziemi,
jako miecz ostry niosąc Twój nieodwołalny rozkaz. ( Mdr 18,14-16)
Pośrodku „zatraconej ziemi” runęło między nas Słowo.
Kardynał Ratzinger nawiązał jeszcze żartobliwie do tego przykładu z życia świętej Elżbiety:
„prosiła ludzi, by się całkowicie wyciszyli w obliczu narodzin Dziecięcia. Mogło się to najpierw wydawać prawie zabawne: Dziecię chce spać, nie można mu we śnie przeszkadzać. Ale ten z pozoru zabawny gest był w rzeczywistości wyrazem czci, która jako jedyna otwiera drogę do tajemnicy. Cisza jest miejscem tego Dziecięcia. Cisza jest miejscem narodzenia Boga. Tylko wtedy, gdy sami wejdziemy w miejsce ciszy, dojdziemy tam, gdzie jest narodzenie Boga”.
Siostry i Bracia,
mogłoby się wydawać, że Pasterka to nie jest dobry moment,
żeby mówić o ciszy. Zapowiedź Izajasza z dzisiejszego pierwszego czytania wręcz brzmi donośnym krzykiem triumfu wyzwolonego Izraela:
Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką;
nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło.
Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele.
Rozradowali się przed Tobą, jak się radują we żniwa, jak się weselą przy podziale łupu.
Bo złamałeś jego ciężkie jarzmo...
Psalmista zachęcał nas do donośnego śpiewu:
Dziś się narodził Chrystus Pan, Zbawiciel.
Śpiewajcie Panu pieśń nową,
śpiewaj Panu ziemio cała. (...)
rozgłaszajcie cuda pośród wszystkich ludów. (...)
niech szumi morze i wszystko, co je napełnia.
Niech się cieszą pola i wszystko, co na nich rośnie,
niech wszystkie drzewa w lasach wykrzykują z radości.
Do tego radosnego krzyku przyłącza się
mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom, w których ma upodobanie”.
Gdzie tu miejsce na ciszę? – zapytacie. – W sercu Najświętszej Maryi Panny – odpowiem. I niech ta odpowiedź wystarczy za komentarz do historii świętej, o której śmierci opowiadał kardynał Ratzinger.
Była zapewne wykończona – tak byśmy dzisiaj powiedzieli. Przyszła na spis ludności, do przepełnionego zgiełkiem miasta, nie miała gdzie urodzić dziecka, a wszystko to, co Jej towarzyszyło było jeszcze dziwniejsze i napełniające strachem, niż wizyta anioła dziewięć miesięcy wcześniej. Ona w tej Ewangelii nie mówi... nic. To trochę dziwne. Właściwie, nawet jeśli przyjąć, że Maryja w Ewangeliach mówi bardzo mało, to każdy inny moment wydawałby się mniej odpowiedni, niż ten, kiedy dopełniła swojego największego dzieła: urodziła Zbawiciela świata.
Pasterze się zbiegli, anioły rozśpiewały, a Matka Boga... milczy. Czy po to, by nie budzić swojego Dziecka? Nie wiem. Wiem jednak, że pozostanie przy tym Dziecku nawet w takich chwilach, kiedy cierpienie i strach będą jeszcze większe.
Nowonarodzony, będący spełnieniem zapowiedzi proroczej, że nazwą Go imieniem Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju, od anielskiego Zwiastowania po tę noc, od tej nocy po pielgrzymkę do świątyni, gdy Ją opuści, od tej pielgrzymki po wesele w Kanie, gdy udzieli Jej dziwnej odpowiedzi na prośbę o cud dla nowożeńców, od tego wesela po dzień, w którym będzie nauczał i powie, że Jego matką są ci, którzy słuchają Słowa Bożego i wypełniają je, od tego dnia po chwilę Swej śmierci, gdy zasłona Przybytku rozedrze się na dwoje, od złożenia w grobie po zmartwychwstanie i Zesłanie Ducha Świętego, będzie Jej przysparzał – po ludzku sądząc – zmartwień. Każdej matce byłoby trudno z takim synem. Nie wie jeszcze tego wszystkiego. Wie tylko jedno. On śpi. Jest dzieckiem. Dopiero, co opuścił Jej łono. Więc milczy. Anioł uprzedził ją, że porodzi Syna Najwyższego. Ale któżby zrozumiał, co to właściwie znaczy? „Oto ja, służebnica Pańska” było odpowiedzią najwłaściwszą. Zamykało dialog z aniołem. Więc i teraz... milczy.
Moi kochani...
Jest w tym milczeniu Maryi coś ponad cały ten zgiełk nocy, która dobiegła połowy. Ponad gwar „zatraconej ziemi”, pośrodku której „runęło” Słowo. We wspomnianym przeze mnie kazaniu arcybiskup Monachium stwierdził, że ten fragment z Księgi Mądrości już w II wieku skomentował święty Ignacy z Antiochii, „kiedy mówił o trzech głośno wołających tajemnicach, które pozostają ukryte dla księcia tego świata, ponieważ wydarzyły się w ciszy”.
„Ucichnąć to znaczy znaleźć nowy wewnętrzny ład” – skomentował kaznodzieja. Dodał słowa o grubym pancerzu materialnych umiejętności, które posiada współczesny człowiek, nie posiadając przy tym umiejętności wsłuchiwania się w Boga.
To było 43 lata temu. O ileż bardziej aktualne są te słowa dzisiaj! „Książę tego świata” krzyczy coraz głośniej. Wykrzykuje mowy pełne nienawiści i kłamstw z ust polityków wywołujących kolejne wojny, formułuje słowa pełne frazesów u przekupnych sprzedawców marzeń, powoduje zgiełk, chaos informacyjny, kłamstwom nakłada na głowę korony. Nie idźmy jego drogą! Ucichnijmy...
Ci, którzy są wokół nas najbardziej potrzebujący, usiłują do nas mówić, usłyszmy ich! Ci, którym poplątały się ścieżki potrzebują naszej uwagi, ci, którzy pozostali zupełnie opuszczeni i samotni potrzebują naszej miłości!
„Ucichnąć to znaczy znaleźć nowy wewnętrzny ład” – powtórzę. Bez niego wszystkie kolory i światła tej anielskiej nocy, wszystkie dźwięki anielskich hymnów uwielbienia, skończą się w chwilę po zamknięciu drzwi za ostatnimi bożonarodzeniowymi gośćmi. A tego błędu popełnić nam nie wolno.
Ucichnijmy. Odnajdźmy ten ład, który pomoże nam żyć jak wiernym wyznawcom Słowa, które stało się Ciałem. Usłyszmy to Słowo. Ono mówi do nas nie tylko tej nocy. Ono mówi do każdego z nas nieustannie. Aż do tej – ostatniej być może – nocy, w której każdy z nas, jak święta z opowieści przyszłego papieża, w godzinie swojej śmierci wejdzie w ciszę Świętej Nocy. W godzinie swojej śmierci wejdzie w noc światła.