Niektórzy są tu po raz pierwszy, dla innych to rodzinna tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenie. Piekarskie wzgórze każdego roku staje niemym świadkiem obecności tysięcy kobiet z całej archidiecezji katowickiej. Jakie są ich przeżycia i doświadczenia?
Właśnie zakończyła się uroczysta Msza św. Na niebie gromadzą się chmury, mimo to temperatura wciąż jest wysoka. Pośród drzew piekarskiej kalwarii tu i ówdzie dostrzec można niewielkie grupki pątniczek odpoczywających po trudach pieszej wędrówki. Siedzą na kocach, przenośnych krzesełkach i karimatach. Dla wielu z nich pielgrzymka stanowiła niemałe wyzwanie. Mimo to wracają i będą wracać, bo miłość do Maryi dodaje sił i wynagradza każdy trud.
Sylwia, parafia św. Barbary w Górze:
- Na pielgrzymce kobiet w Piekarach jestem po raz drugi. Wraz z kilkoma innymi osobami z mojej parafii przyjechaliśmy na rowerach. To inicjatywa naszego proboszcza. Można powiedzieć, że razem tworzymy grupę parafialną miłośników rowerowych podróży. Zanim dołączyłam do tej grupy, nie miałam w zwyczaju pielgrzymować do Piekar. Dzisiaj cieszę się, że tu jestem. To niezwykłe miejsce i wspólnota, której tu doświadczam, naprawdę są czymś wyjątkowym.
Gabriela, parafia Najświętszego Serca Pana Jezusa w Katowicach:
- Trudno policzyć, ile razy tu byłam. Przychodziłam pieszo, przyjeżdżałam na rowerze. Dziś, po operacji, pozostały mi jedynie samochód lub autobus, jednak mimo wszystko bardzo się cieszę, że mogę tu być. Na pielgrzymkę zabrałam synową oraz dwie wnuczki, bardzo mi zależy, aby przekazać im tę piękną tradycję. Mnie przekazała ją moja babcia, która regularnie, każdego roku, udawała się na piekarskie wzgórze. To miejsce jest dla mnie bardzo ważne. Wracam tu, gdyż Maryja zajmuje szczególne miejsce w moim życiu duchowym. Doświadczenie Jej niezwykłego działania i łaskawości zaczęło się od mojego wyjazdu do Medjugorje. Prosiłam wtedy o łaskę uzdrowienia pewnej bardzo bliskiej mi osoby z rodziny. Bardzo bliska jest mi także Matka Boża Nieustającej Pomocy. Do Piekar przychodzę przede wszystkim po to, aby podziękować. Po licznych cudach, których doświadczyliśmy ja i członkowie mojej rodziny, nie wyobrażam sobie, aby mogło być inaczej. W tym roku bardzo mocno uderzyło mnie słowo abp. Adriana Galasa, który zwrócił uwagę na rolę, jaką kobieta odgrywa we wspólnocie Kościoła. Podkreślił on, że mimo wielu przemian społecznych i kulturowych miejsce kobiety w Kościele wciąż bywa niedostatecznie zaznaczone. Dla mnie były to bardzo ważne słowa, które przede wszystkim niosą nadzieję na lepsze.
Jadwiga, parafia Jana Chrzciciela w Pawłowicach:
- Pielgrzymuję razem z siostrą i mamą. Coroczne wyprawy na piekarskie wzgórze są naszą rodzinną tradycją, choć ja nie jestem tu regularnie. Jestem wierzącą i praktykującą katoliczką, dlatego takie maryjne sanktuaria są dla mnie bardzo ważne. Nawet jeśli nie uda mi się być w Piekarach, zawsze przynajmniej raz w roku staram się odwiedzić Jasną Górę, bazylikę w Pszowie lub Turzy Śląskiej. Jednym z momentów, który dotknął mnie najbardziej, było słowo naszego metropolity. Zwrócił on uwagę na potrzebę otwarcia Kościoła na kobiety, które - moim zdaniem - jest potrzebą dzisiejszych czasów. To krok w dobrym kierunku.
Mariola, parafia Najświętszego Serca Pana Jezusa w Świętochłowicach:
- Tak naprawdę jestem tutaj przede wszystkim dla Maryi. Ona jest najlepszą Matką, która zajmuje szczególne miejsce w moim życiu. Bardzo dotknęło mnie dzisiejsze powitanie i słowo abp. Galbasa, w którym zwrócił uwagę na szczególną godność, jaką posiada każda kobieta. Tutaj, w Piekarach, możemy być naprawdę sobą. Możemy poczuć się swobodnie jako matka, żona i babcia. Stoi to w kontrze do współczesnego świata, gdzie wartości takie, jak miłość, macierzyństwo, małżeństwo nierzadko są wyśmiewane i nierozumiane. Uważam, że współczesna popkultura i wzorce, jakimi jesteśmy karmione, po prostu nam szkodzą. Dlatego tak bardzo lubię wracać do miejsc takich jak to, gdzie mogę się duchowo pokrzepić.