Zapisane na później

Pobieranie listy

Matka i Królowa

Homilia abp. Adriana Galbasa SAC wygłoszona w Uroczystość NMP Królowej Polski w katedrze katowickiej 3 maja 2024 roku.

Biuro Prasowe Archidiecezji Katowickiej

|

GOSC.PL

dodane 03.05.2024 11:30

Bądź pozdrowiona bez zmazy poczęta, 
W której przedwieczne zamieszkało Słowo, 
Bądź pozdrowiona, o Maryjo święta,
Bądź pozdrowiona, Królowo! (…)

O! litościwa, łaskawa, o! słodka,
Niech głosy nasze do Ciebie się wzbiją,
Niech nas już nowa niedola nie spotka,
Matko Maryjo”! (Teofil Lenartowicz)

Siostry i Bracia,
zawsze kiedy przeżywamy w Kościele uroczystość ku czci Najświętszej Maryi Panny, a tak jest dzisiaj, jest to dla nas okazja i powód, by powtórzyć gest św. Jana ewangelisty, o którym dopiero co usłyszeliśmy (por. J 19,27), polegający na tym, by wziąć Maryję do siebie. Nie tylko do swoich domów, ale bardziej do swojego życia, do spraw osobistych, do swoich relacji, do rzeczy zawodowych, do tego, co świąteczne i do tego co codzienne.
 

Homilia abp. Adriana Galbasa SAC wygłoszona w Uroczystość NMP Królowej Polski w katedrze katowickiej 3 maja 2024 roku.


To wzięcie Maryi polega po prostu na tym, by Ona była bliżej nas, nie tylko na odległość obrazu, figury, czy nawet wyniosłej bazyliki. To byłoby wzięcie Jej tylko na sposób zewnętrzny. Samo w sobie miłe, ale jednak niemal puste, niemające dużego znaczenia dla naszego życia duchowego. Przed taką zewnętrznością maryjnego kultu przestrzegał już Sobór Watykański II. „Niech wierni pamiętają o tym, piszą ojcowie soborowi w Konstytucji Lumen Gentium, że prawdziwa pobożność nie polega ani na czczym i przemijającym uczuciu, ani na jakiejś próżnej łatwowierności, lecz pochodzi z wiary prawdziwej, która prowadzi nas do uznawania przodującego stanowiska Bogarodzicielki i pobudza do synowskiej miłości ku Matce naszej oraz do naśladowania Jej cnót” (KK 67).

Tak więc wziąć Maryję do siebie to przede wszystkim naśladować Ją w przyjęciu Słowa Bożego i wprowadzania go w życie. Jeśli Maryja prosi: „uczyńcie wszystko co mój Syn wam powie” (por. J 2,5), to dlatego, że sama jest Tą, która robi wszystko, cokolwiek mówi Chrystus.

Wziąć Maryję do siebie to także naśladować Jej skromność i pokorę. Przypomniał nam o tym papież Franciszek na Jasnej Górze. Wielu wtedy zaskoczył swoją homilią. Spodziewano się czegoś bardziej wzniosłego. A Papież mówił: „Jeżeli istnieje jakakolwiek ludzka chwała, jakaś nasza zasługa w pełni czasu, to jest nią Ona (…). To Ona jest schodami, które przemierzył Bóg, aby zejść do nas i stać się bliskim i konkretnym (…). Wam, którzy nieustannie do Niej przychodzicie, podążając do tej duchowej stolicy kraju, niech nadal wskazuje drogę i pomaga tkać w życiu, pokorną i prostą treść Ewangelii”.

Wziąć Maryję do siebie, to także nabierać otuchy do codziennej duchowej walki, a taką jest zwyczajne życie człowieka. Przebiega ono w stałym napięciu pomiędzy Smokiem, a Niewiastą, między dobrem a złem, jak przypomniało nam pierwsze czytanie (por. Ap 12, 1-10). Maryja – mówi papież Benedykt XVI – jest „gwiazdą, która prowadzi nas do swojego Syna Jezusa, jest słońcem, które wzeszło nad mrokami historii i daje nadzieję, której nam potrzeba, nadzieję, że możemy zwyciężyć, że Bóg zwyciężył i że przez chrzest staliśmy się uczestnikami tego zwycięstwa, Nie poddajemy się w sposób definitywny, Bóg nam pomaga i prowadzi nas”. 

Do osobistego zawierzenia Maryi, wzięcia Jej do siebie,  prowadzą także rekolekcje Oddanie33, które trwają w naszej archidiecezji. Można je rozpocząć w każdej chwili. Zachęcam do tego. Jest to piękny i sprawdzony sposób dzięki któremu Maryja stanie się nam bliższa i będziemy mogli szczerze i osobiście Jej powiedzieć: Maryjo, jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam.

Siostry i Bracia,
dzisiaj jesteśmy zaproszeni także do tego, by dziękować Maryi za to, że i Ona bierze nas do siebie, do swego Niepokalanego Serca. Nie tylko w wymiarze osobistym, ale i wspólnotowym.

„Boże Ty dałeś narodowi polskiemu w Najświętszej Maryi Pannie – modliliśmy się przed chwilą – przedziwną pomoc i obronę”. Pomoc należy się ludziom słabym, a obrona zagrożonym. I Maryja przychodzi do nas, do naszego narodu, ze swoją modlitwą i przykładem. Z obroną i wzmocnieniem. Ze wsparciem.

Jest Tą, która, jak powie za chwilę prefacja: „Wyniesiona do niebieskiej chwały otacza macierzyńską miłością Naród, który Ją wybrał na swoją Królową, broni go w niebezpieczeństwach, udziela mu pociechy w utrapieniach i wspiera go w dążeniu do wiecznej ojczyzny, aż nadejdzie pełen blasku dzień Pański”.

Doświadczywszy tej pomocy i obrony Polacy zawsze mieli głęboką maryjną pobożność, o czym świadczą niezliczone sanktuaria ku Jej czci od Studziennicznej i Gietrzwałdu, przez Licheń i Rokitno, aż po Ludźmierz i Kalwarię Pacławską. Wśród nich jest także nasz Pszów, są nasze Bogucice, i – przede wszystkim nasze Piekary. Wśród nich jest – najważniejsze z nich – sanktuarium na Jasnej Górze i Jej obraz „otoczony niezwykłą czcią wiernych”. 

Polska maryjność to także niezliczone pieśni, począwszy od Bogurodzicy, piękne nabożeństwa, głębokie modlitwy i całe programy duchowej odnowy, przede wszystkim Jasnogórskie Śluby Narodu ułożone przez bł. kard. Stefana Wyszyńskiego. 

Tak, Maryja jest z nami od zawsze, a od stu lat, dokładnie od stu, od 1924 roku, jest oficjalnie uznana za Królową Polski. Czego dokonał papież Pius XI

„Tyś wielką chlubą naszego narodu” – śpiewaliśmy przed chwilą. I tak jest.

„Błogosławiona jesteś, córko, przez Boga Najwyższego
spomiędzy wszystkich niewiast na ziemi,
i niech będzie błogosławiony Pan Bóg,
Stwórca nieba i ziemi.

Twoja ufność nie zatrze się aż na wieki
w sercach ludzkich wspominających moc Boga.
Niech Bóg to sprawi,
abyś była wywyższona na wieki” (Jdt 13,18-20).

Siostry i Bracia,
dzisiejszy dzień jest także świętem państwowym. Wspominamy Konstytucję 3 Maja, uchwaloną pod koniec XVIII wieku, która wprowadzała nowy porządek prawny. Była oparta na konstytucjach Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, lecz zaadoptowana do polskich realiów. Po niej miały powstać konstytucje moralna i ekonomiczna. Niestety, po raz kolejny okazało się, że „Polak mądry po szkodzie”. Mimo całej szlachetności Konstytucji, była ona uchwalona zbyt późno i nie udało jej się spowodować odnowy polskiego społeczeństwa, zwłaszcza jego elit. Obowiązywała jedynie przez rok, po czym została obalona przez armię rosyjską i wojska konfederacji targowickiej. Była jednak kamieniem milowym w historii polskiej demokracji i dziś wspominamy ją z dumą, co nie było możliwe, ani w czasie II wojny światowej, ani w okresie PRL-u.

Przychodząc dziś do kościoła, Bogu, za wstawiennictwem Maryi, Królowej Polski, powierzamy losy naszej ojczyzny, prosząc dla nas o mądrość, dzięki której wszyscy, a zwłaszcza rządzący będą umieli czerpać nauki z naszej przeszłości, wzbijać się na takie wyżyny szlachetności, na jakie stać było twórców Konstytucji 3 Maja, widzieć i promować dobro wspólne, budować na wartościach i jednoczyć. Nie tylko o tym wszystkim mówić, bo mówią wszyscy, jeden piękniej od drugiego, ale to robić. 

Kościół chce w tym pomagać. Pomagać państwu i społeczeństwu, którego jest częścią. Chce też pomagać władzy. Nie chce walczyć z władzą doczesną. To nie jest jego rola i cel. Jeszcze przed Wniebowstąpieniem Chrystus zapytany przez apostołów: czy w tym czasie przywróci Królestwo Izraela (por. Dz 1,6), odpowiada, że to nie jest „ich rzecz”, ich sprawa (por. Dz 1,7), oni mają inne zadanie: mają iść na krańce ziemi i głosić Ewangelię (por. Dz 1,8). Pamiętając, że – jak powie św. Paweł – nasza ostateczna ojczyzna jest w niebie (por. Flp 3,20) i że tylko Chrystusowi, narodzonemu z Niewiasty należy się wszelka cześć i chwała. W Nim bowiem – jak słyszeliśmy przed chwilą – „zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie” (Kol 1,16n).

Kościół nie mógłby nie głosić Ewangelii ze względu na zakazy władzy świeckiej, nie mógłby jej też modyfikować, bo tak by sobie władza życzyła. Nie mógłby o czymś mówić, a o czymś nie mówić, bo takie byłyby dekrety władzy.

Kościół nie chce też i nie może wyręczać władzy świeckiej, w tym, co do niej należy i nie może dać się wyręczyć władzy świeckiej w tym, co do niego należy. Nie może też rezygnować z krytykowania ewentualnych nieewangelicznych działań władzy w zamian za otrzymywane od niej przywileje. Przehandlowałby wtedy swoją misję i zdradził człowieka.

Kościół nie chce żadnych profitów dla siebie. Nie potrzebuje ziemskich, państwowych zaszczytów, uznań i chwał. Nie chce też być traktowany przez nikogo jak wieczny złodziej, lub wieczny cwaniak. Albo jak wieczny żebrak. 

Kościół nie chce okradać państwa. Jeśli ktoś w Kościele działałby na szkodę państwa, musi być, jak każdy obywatel, sprawiedliwie osądzony, a jeśliby został uznany za winnego – sprawiedliwie ukarany.

Jeśli jednak Kościół, wspomaga instytucje państwa w wielu działaniach, które do państwa należą, np. w ochronie zabytków i dzieł sztuki, rozwoju kultury, edukacji, w opiece zdrowotnej, opiece nad starszymi i osobami z niepełnosprawnością, to dlaczego nie miałby na tę działalność legalnie otrzymać pieniędzy, które nie są przecież od władzy, tylko od obywateli, którym i Kościół i władza doczesna chcą służyć? Władza nie produkuje przecież pieniędzy, tylko je dystrybuuje. I z pewnością chce to robić uczciwie, sprawiedliwie i na jasnych zasadach.

Kościół nie chce więc dla siebie jakiś specjalnych przywilejów, z których trzeba byłoby go opiłowywać, ale nie chce też niesprawiedliwości. Nie chce być ponad prawem, ale nie chce też doświadczać nieprawości. Nie chce być traktowany na specjalnych zasadach, ale nie chce też być traktowany z pominięciem zasad. Nie chce być wrogiem władzy państwowej, ale też nie chce brać z nią ślubu. Z pewnością nie chce tego także władza.

O tym przeczytamy w Dokumentach ostatniego Soboru. „Kościół – to fragment Konstytucji Gaudium et spes –  który z racji swego zadania i kompetencji w żaden sposób nie utożsamia się ze wspólnotą polityczną ani nie wiąże się z żadnym systemem politycznym, jest zarazem znakiem i zabezpieczeniem transcendentnego charakteru osoby ludzkiej. Wspólnota polityczna i Kościół są w swoich dziedzinach od siebie niezależne i autonomiczne. Obydwie jednak wspólnoty, choć z różnego tytułu, służą powołaniu jednostkowemu i społecznemu tych samych ludzi. Tym skuteczniej będą wykonywać tę służbę dla dobra wszystkich, im lepiej będą rozwijać między sobą zdrową współpracę uwzględniając także okoliczności miejsca i czasu. Człowiek bowiem nie jest zacieśniony do samego tylko porządku doczesnego, ale żyjąc w historii, zachowuje w całości swoje wieczne powołanie. Kościół zaś oparty w swoich podstawach na miłości Zbawiciela przyczynia się do tego, by w granicach narodu i między narodami szerzej krzewiła się sprawiedliwość i miłość. Kościół głosząc prawdę ewangeliczną i rozjaśniając światłem swej nauki i świadectwem okazywanym przez wiernych wszelkie dziedziny aktywności ludzkiej, szanuje również i popiera polityczną wolność i odpowiedzialność obywateli” (KDK 76).

Ważny tekst, który warto często przypominać. Szczególnie dwa najistotniejsze w nim słowa, regulujące relacje państwo-Kościół. Te słowa to autonomia i współpraca. 

Chciałbym też raz jeszcze pogratulować tym, którzy otrzymali mandat od swych wyborców, tak w ostatnich wyborach parlamentarnych, jak i samorządowych. Gratuluję zaufania obywateli. Oby udało się nam jak najlepiej współpracować, z wzajemnym szacunkiem i zachowując wspomnianą już, a konieczną, autonomię. Dziękuję też władzom województwa śląskiego, a także władzom samorządowym za dobrą współpracę, której także już po wyborach doświadczam.

Proszę przyjąć też zapewnienie o modlitwie. „Zalecam przede wszystkim – pisze św. Paweł – by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władzę, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością” (1 Tm 2,1n). Tak, chcemy to robić i robimy, mając nadzieję, że – jak to wybrzmiało przed chwilą w mszalnej kolekcie – religia będzie się cieszyła wolnością, a Ojczyzna będzie się rozwijać w pokoju.

Przy okazji dzisiejszego święta bardzo też zachęcam wszystkich wiernych do udziału w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Tak, wszyscy jesteśmy już zmęczeni kolejnymi kampaniami wyborczymi. Często nie chce nam się już słuchać politycznej agitacji. Potraktujmy jednak te wybory jak nasz obowiązek. Mimo wielu zastrzeżeń wobec obecnego kształtu Unii Europejskiej, wszyscy odczuwamy wielki pożytek z powodu tego, co stało się dwadzieścia lat temu. Widzimy też, że Polska jest bezpieczniejsza dzięki Unii i że Unia jest bezpieczniejsza dzięki Polsce. Tak gospodarczo, jak i militarnie, co dziś ma szczególną wartość. Idąc do wyborów możemy Unię zmieniać i na nią wpływać zgodnie z tym, co nam podpowiada nasze sumienie. To jedyny praktyczny sposób, by mieć wpływ na zmianę.

Możemy też wiele się uczyć od społeczeństw Unii Europejskiej, w większości chrześcijańskich, a przynajmniej o chrześcijańskich korzeniach. Od ludzi z Berlina, Paryża, Rzymu, Pragi, Madrytu, czy Lizbony. Jako Polacy nie jesteśmy od nich ani lepsi, ani gorsi. Gdybyśmy tak myśleli świadczyłoby to albo o polskiej ksenofobii, albo o polskich kompleksach. Możemy też z obywatelami Unii dzielić się tym, co jest nasze, co jest bogactwem naszej historii i współczesnym, wielowymiarowym dorobkiem.

Bracia i Siostry,
powróćmy raz jeszcze do homilii wygłoszonej przez papieża Franciszka na Jasnej Górze. Mówił tak: „Tutaj, na Jasnej Górze, podobnie jak w Kanie, Maryja oferuje nam swoją bliskość i pomaga nam odkryć, czego brakuje do pełni życia. Teraz, podobnie jak wówczas, czyni to z macierzyńską troską, ze swoją obecnością i dobrą radą, ucząc nas unikania arbitralnych decyzji i szemrań w naszych wspólnotach. Jako Matka rodziny chce nas strzec razem, wszystkich razem. Wasz naród pokonał na swej drodze wiele trudnych chwil w jedności. Niech Matka, mężna u stóp krzyża i wytrwała w modlitwie z uczniami w oczekiwaniu na Ducha Świętego, zaszczepi pragnienie wyjścia ponad krzywdy i rany przeszłości i stworzenia komunii ze wszystkimi, nigdy nie ulegając pokusie izolowania się i narzucania swej woli.

Matka Boża w Kanie okazała wiele konkretności: jest taką Matką, która bierze sobie do serca problemy i interweniuje, która potrafi uchwycić trudne chwile oraz dyskretnie, skutecznie i stanowczo o nie się zatroszczyć. Nie jest władczynią i głównym bohaterem, ale Matką i służebnicą. Prośmy o łaskę, abyśmy sobie przyswoili Jej wrażliwość, Jej wyobraźnię w służbie potrzebującym, piękno poświęcenia swojego życia dla innych, bez szukania pierwszeństwa i bez tworzenia podziałów. Niech Ona, Przyczyna naszej radości, która wnosi pokój pośród obfitości grzechu i zawirowań historii, wyprasza nam obfitość Ducha Świętego, abyśmy byli sługami dobrymi i wiernymi”.

Ważne słowa, które także przy okazji dzisiejszego święta warto sobie przyswoić.

Na koniec módlmy się słowami jednego z hymnów brewiarzowych:
„Błogosław Pani najmilszej Ojczyźnie 
Która Cię sławi w dzień ten uroczysty
Niech Jasna Góra, promienna i mocna
Drogę wskazuje szukającym Boga”. 
Amen.

+ Adrian J. Galbas SAC

1 / 1