Homilia abp. Adriana Galbasa, wygłoszona 12 kwietnia w Studzionce podczas poświęcenia symbolicznego grobu ks. Franciszka Długosza, wieloletniego proboszcza parafii Wniebowzięcia NMP.
Bracia i Siostry,
dostajemy dzisiaj w liturgii jeden z najpiękniejszych i też najbardziej znanych psalmów, Psalm 27, który najczęściej słyszymy na pogrzebach. Jest to modlitwa o światło, czyli o Boga, który dla Psalmisty i dla każdego, kto słowa Psalmisty przyjmuje jako swoje, jest źródłem najwspanialszego Światła. Jest samą Światłością.
„Pan światłem i zbawieniem moim:
kogóż mam się lękać?” – pyta Psalmista (Ps 27,1).
To światło rozprasza wszystkie ciemności człowieka, zwłaszcza, te, które ogarniają go w czasie jakiejkolwiek życiowej walki. Walka zawsze kojarzy się z ciemnością. Ta walka, gdy wróg jest zewnętrzny, i ta, gdy jest wewnątrz.
„Pan obrońcą mojego życia:
przed kim mam się trwożyć?” (Ps 27,1).
O drugiej wojnie światowej mówimy, że to ciemna noc hitleryzmu. Ciemna noc w dziejach świata. Etti Hillesum, Żydówka, która była bliska nawrócenia i przyjęcia chrześcijaństwa, pisze w swoich dziennikach z obozu koncentracyjnego, że ten Psalm dawał jej pokój, gdy jej życie było całkowicie „poszarpane i chaotyczne”.
Kiedy przychodzi na nas chwila ciemności, spowodowana jakimś złem, którego doświadczamy; na przykład informacją o chorobie kogoś bliskiego, lub własnej, o czyjejś śmierci, gdy przychodzi jakieś niepowodzenie, smutek, czy wręcz cierpienie, gdy jest nam ciężko, bo nie zostaliśmy przez kogoś zaakceptowani, bo ktoś nas odrzucił, bo nie mamy sił, zdrowia, spokoju i nadziei, i w wielu innych trudnych sytuacjach, pomódlmy się słowami tego Psalmu: „Pan obrońcą mego życia, przed kim miałbym czuć trwogę” (Ps 27,1). Z pewnością przyjdzie pomoc, zapali się na dnie duszy maleńkie światełko. Pojawi się spokój i nadzieja.
Czy tym Psalmem modlili się także więźniowie w obozie koncentracyjnym w Dahau? Z pewnością tak, zwłaszcza księża, którzy go przecież dobrze znali.
Jak wiemy z historii ten obóz powstał 1933 roku w celu izolowania politycznych przeciwników reżimu nazistowskiego, a także duchownych i Żydów. Szybko stał się „wzorem” dla kolejnych obozów tego typu. Składał się z dwóch zasadniczych części: dla więźniów, która została otoczona drutami kolczastymi i wieżyczkami, oraz części administracyjno-mieszkalnej dla SS. W 1937 roku obóz – pierwotnie zaprojektowany na pięć tysięcy więźniów – okazał się za mały. Rozbudowano go więc dwukrotnie.
W okresie masowego napływu więźniów w czasie wojny, pierwotne normy zaludnienia baraków zostały wielokrotnie przekroczone, przetrzymywano w nich do szesnastu tysięcy. więźniów. W 1943 roku wybudowano tam duże krematorium i komorę gazową.
W czasie II wojny światowej w Dachau przetrzymywano ponad dwa i pół tysiąca katolickich księży, z czego ponad tysiąc siedmiuset było Polakami. Ponad ośmiuset księży różnych narodowości Niemcy tam zamordowali.
Jednym z nich był wasz proboszcz ks. Franciszek Długosz. Urodził się 8 stycznia 1874 roku. Proboszczem tutaj był długich siedemnaście lat (1922-1939). Zasłynął jako zaangażowany duszpasterz i świetny gospodarz. To z jego inicjatywy kościół został doposażony w wieżę i siedem witraży. Za jego czasów wybudowany został dom parafialny, który bardzo szybko stał się centrum życia społecznego i kulturalnego. Na powstałej scenie organizował spektakle teatralne, przedstawiające życie świętych. Założył kółko rolnicze, które w zeszłym roku obchodziło 100-lecie istnienia. Otrzymał dwa odznaczenia państwowe: Gwiazdę Górnośląską oraz Srebrny Krzyż Zasługi.
Jego działalność duszpasterską i społeczną przerwała II wojna światowa. Brak zgody na sprawowanie mszy św. po niemiecku i jawne stawanie po polskiej stronie sprawiły, że trafił właśnie do obozu koncentracyjnego w Dachau. Był najstarszym z uwięzionych tam duchownych. Świadectwa osób, które tam go spotkały potwierdzają, że swoim słowem i postępowaniem dawał nadzieję innym więźniom, nie pozwolił się złamać. Zginął 7 czerwca 1940 roku.
„Wierzę, że będę oglądał dobra Pana w krainie żyjących, oczekuj Pana, bądź mężny, nabierz odwagi i oczekuj Pana” (Ps 27,13).To znów Psalmista.
Długo trwało oczekiwanie ks. Franciszka na moment kiedy gdzieś na ziemi będzie jego grób, choćby symboliczny. Gdzie będzie miejsce, przy którym ludzie będą się mogli zatrzymać, aby pomodlić się za niego i za siebie. To jeszcze nie będzie miejsce „w krainie żyjących”, na razie w krainie śmiertelnych, na ziemi, ale jednak miejsce ważne i potrzebne.
Gdzież można było przygotować takie miejsce ks. Franciszkowi, jak nie tu, w jego ukochanej parafii, w Studzionce. Ileż to razy słyszę od proboszczów, którzy lata byli pasterzami jakiejś wspólnoty, że chcą być pochowani właśnie tam, pośród swoich byłych parafian. Jak piękną i wielką czcią otaczane są miejsca takiego doczesnego spoczynku księży.
Skoro więc z oczywistych względów nie zachowały się doczesne szczątki ks. Franciszka, ale w Studzionce zachowała się pamięć o dobrym pasterzu, który prowadził swój lud do Światła, pojawił się pomysł, by w parafii powstał symboliczny grób ks. Franciszka.
Pandemia pokrzyżowała plany i nie mogła odbyć się pielgrzymka parafialna do Dachau, ale Ksiądz Proboszcz przywiózł z tego miejsca ziemię, która dziś w urnie zostanie włożona do grobu. To ziemia męczeńskiej śmierci ks. Franciszka.
Na symbolicznym grobie będziemy mogli przeczytać napis: śp. Ks. Franciszek Długosz (1874-1940) radca duchowny i proboszcz parafii w Gostomii i w Studzionce w latach 1922-1939, wielki patriota, działacz niepodległościowy, zginął 7 czerwca 1940 roku w niemieckim obozie koncentracyjnym w Dachau.
Bardzo dziękuję za ten piękny gest, który świadczy o miłości do waszego dawnego Proboszcza, chociaż sami go już raczej nie znaliście. Wszyscy jednak chcemy, aby o nim pamiętać, i aby pamiętały go też przyszłe pokolenia.
Niech każde odwiedziny cmentarza i tego grobu przypominają nam o okrucieństwie wojny, niech mobilizują nas do modlitwy o pokój, a także do takiego życia, w którym my sami nie jesteśmy twórcami wojen, nawet małych; na słowa, na gesty, na brak słów, na brak gestów. Ileż jest takich codziennych wojen, których front przebiega przez środek naszych domów, naszych relacji. Ileż jest także wojen wewnętrznych, które przebiegają przez środek naszych serc. Bądźmy budowniczymi pokoju, a nie rozsiewcami pożóg.
Niech ten grób mobilizuje nas także do tego, by wierzyć w zmartwychwstanie ciała. To ostatni akt Credo, które recytujemy każdej niedzieli: „wierzę w ciała zmartwychwstanie i żywot wieczny”. To jest jedna prawda wiary. Życie wieczne nie dotyczy tylko duszy, ale także ciała. Ostatnia prawda Credo, ale pierwsza, którą się neguje.
Ludzie najszybciej przestają wierzyć nie w to, że Bóg istnieje, że jest jeden, że w trzech osobach, że jest wcielony i zmartwychwstały. Najszybciej przestają wierzyć w to, że wskrzesi ciała zmarłych.
„Od początku chrześcijańska wiara w zmartwychwstanie - czytamy w Katechizmie - spotykała się z niezrozumieniem i oporami. W żadnym punkcie wiara chrześcijańska nie spotyka więcej sprzeciwu niż w stosunku do zmartwychwstania ciała. Bardzo powszechnie jest przyjmowane przekonanie, że po śmierci życie osoby ludzkiej trwa w sposób duchowy” (KKK 996).
Jak wierzyć, że to ciało, którego śmiertelność jest tak oczywista, mogłoby zmartwychwstać do życia wiecznego? Katechizm odpowiada: „W śmierci, będącej rozdzieleniem duszy i ciała, ciało człowieka ulega zniszczeniu, podczas gdy jego dusza idzie na spotkanie z Bogiem, chociaż trwa w oczekiwaniu na ponowne zjednoczenie ze swoim uwielbionym ciałem. Bóg w swojej wszechmocy przywróci ostatecznie naszym ciałom niezniszczalne życie, jednocząc je z naszymi duszami mocą Zmartwychwstania Jezusa (KKK,997).
Mało tego: „dostąpią tego wszyscy, którzy umarli. "Ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny na zmartwychwstanie potępienia" (J 5, 29). (KKK 998).
To bardzo stabilna nauka Kościoła i bardzo logiczna. Po co byłoby zmartwychwstanie Chrystusa, jeśli ono nie miałoby być początkiem i zadatkiem naszego zmartwychwstania?
Idąc więc na ten cmentarz, stając przy grobie ks. Franciszka i przy innych grobach, módlmy się za te osoby, których ciała tam spoczywają, aby kiedyś poszli na zmartwychwstanie życia i módlmy się zawczasu za siebie o to samo, byśmy kiedyś się wszyscy zobaczyli w wiecznym Domu Pana!
„Będę oglądał dobra Pana
W krainie żyjących
Oczekuj Pana, bądź mężny,
Nabierz odwagi i oczekuj Pana” (Ps 27,13-14).
Tak się możemy modlić nad każdym grobem: oczekuj Pana. Będziesz oglądał dobra, nie tylko oglądał je oczyma duszy, ale także oczyma twojego ciała, które kiedyś się zamknęły, ale znów się otworzą.
Raz jeszcze bardzo wam dziękuję za to, że pielęgnujecie pamięć o waszym Pasterzu. Dziękuję Księdzu Proboszczowi za tę inicjatywę, za sprowadzenie tu ziemi z Dachau, za przygotowanie tego symbolicznego grobu.
Spełniamy dziś podwójny uczynek miłosierdzia i ten co do ciała, jakim jest grzebanie umarłych i ten co do duszy, jakim jest modlitwa za zmarłych. Jeden i drugi jest bardzo potrzebny. Nie tylko ks. Franciszkowi. Jest potrzebny nam samym.
Módlcie się tu także o nowe powołania do kapłaństwa. By, jak to słyszeliśmy w dzisiejszej ewangelii (por. J 6,1-15), było jak najwięcej tych, którzy przynosząc Chrystusowi mało: trochę ryby i chleba, przyczynią się do tego, że On, Chrystus Pan, będzie mógł czynić cuda, pomnażać swoje dobra w nieskończoność, obficie karmiąc każdego.
O jedno tylko Prośmy Pana i o to zabiegajmy, żebyśmy zawsze mogli przebywać w Jego domu po wszystkie dni naszego życia, abyśmy kosztowali słodyczy Pana, stale się radowali Jego świątynią (por. Ps 27,4).
Na koniec módlmy się raz jeszcze słowami dzisiejszej kolekty: „Boże, Ty chciałeś, aby Twój Syn przez śmierć na drzewie krzyża uwolnił nas spod władzy szatana, spraw, abyśmy wiernie Tobie służyli i dostąpili łaski zmartwychwstania”.
Amen.
+ Adrian J. Galbas SAC