Abp Galbas w Częstochowie: Pan słyszy ludzi wołających o pomoc

Na Jasnej Górze odbywa się szkolenie odpowiedzialnych za prewencję w Kościele. Jego celem jest budowanie standardów ochrony osób nieletnich w parafiach, szkołach i kościołach w Polsce w oparciu o nowelizację tzw. ustawy "Kamilka". Publikujemy homilię abp. Adriana Galbasa wygłoszoną podczas tego spotkania.

Cieszę się, że możemy się w ten poranek razem tu pomodlić, posłuchać Słowa Bożego i zawierzyć opiece Maryi. Cieszę się także, że jest to szkolenie, tak bardzo potrzebne; szkolenie osób odpowiedzialnych za prewencję i w diecezjach i we wspólnotach zakonnych.

Wiemy, widzimy i doświadczamy tego ile jest konkretnego cierpienia z powodu krzywdy wyrządzonej osobom małoletnim lub bezbronnym. Jak truizm i banał brzmi stwierdzenie, że naszym zadaniem - jako wspólnoty - jest cierpliwie każdą taką sprawę wyjaśniać, a także konsekwentnie stawać po stronie ofiar, oferować i ofiarować im każdą pomoc, jakiej potrzebują. Być na ich usługach.

Ale nie mniej ważnym zadaniem jest także takie konstruowanie życia naszej wspólnoty, zarówno jeśli chodzi o obowiązujące w niej prawo, zasady duszpasterskie, jak i praktykę, aby dla nikogo Kościół nie był miejscem krzywdy, by nikt nie bał się być w Kościele, by nie bał się być z księdzem, czy innym duchownym, by dla każdego było jasne, że Kościół to miejsce całkowicie bezpieczne.

Dużo już tu zrobiliśmy, ale to nas nie powinno uspokajać, ani zadowalać. Dużo nie oznacza, że wystarczająco. Nie ma też się co oglądać na innych, pokazywać palcem, że oni to jednak są mniej zdyscyplinowani i zdeterminowani w tych kwestiach. My bowiem, jako wspólnota Kościoła, oprócz ludzkiego słowa, oprócz zasad stanowionych przez człowieka, które zawsze będą niedoskonałe, mamy słowo Boże. Ono jest fundamentem. Słowo dane nam od Tego, który – jak słyszeliśmy to dzisiaj jest „ponad wszystkim” (J 3,31). On nie przemawia po ziemsku i jest całkowicie prawdomówny (por. J 3, 31-34).

Kościół ma być wspólnotą, która świadczy o tym, że – jak powiedział to przed chwilą Chrystus – „Ojciec miłuje Syna” (J 3,35), a ta miłość jest przykładem, motywem i motorem codziennej miłości tych, którzy Kościół tworzą. 

„Biedak zawołał i Pan go usłyszał” – powtarzaliśmy przed chwilą słowa refrenu psalmu responsoryjnego, a potem już słowa samego Psalmu 34, że „Pan słyszy wołających o pomoc i ratuje ich od wszelkiej udręki” (Ps 34,18).

Tak, Pan chce, aby nasza postawa była jednoznaczna. To Kościół jako Ciało zmartwychwstałego Chrystusa musi usłyszeć nie tylko wołających o pomoc, skrzywdzonych i zniszczonych, ale także tych, którzy nie mają siły lub odwagi, by o taką pomoc poprosić, albo, którzy już o nią kiedyś poprosili i nie zostali usłyszani. Przyszli ze swoją udręką i nie okazano im ratunku. Jakże liczne są wtedy nieszczęścia, które cierpią ci sprawiedliwi ludzie. Nie dość, że zostali skrzywdzeni, nie dość, że przez ludzi, którym ufali, to jeszcze nie okazano im wystarczającej pomocy. Wystarczającej, czyli takiej, którą ofiara uznała za wystarczającą. Ofiara, a nie sprawca, lub ten, kto występował w imieniu sprawcy.

W naszych kościelnych działaniach nie możemy się jednak koncentrować tylko na przypadkach, których sprawcami są duchowni, bo wyrządzilibyśmy w ten sposób krzywdę tym, których zranił człowiek świecki lub niechrześcijanin. Kościół musi stawać po stronie każdego skrzywdzonego. Także w naszych działaniach karnych i pomocowych musimy brać pod uwagę nie tylko wizerunkowy kryzys, który dotyka Kościół, ale szeroki problem społeczny, dotykający co dziesiątą, a może nawet co piątą osobę.

Skala problemu wyłaniająca się z – przyznajmy - wciąż niedoskonałych i cząstkowych badań – już bardzo nas przeraża. I to także nas, szczególnie wezwanych do zmierzenia się z tym złem. Gdyby teraz, z dnia na dzień, ujawniły się wszystkie osoby skrzywdzone w sferze seksualnej, czy to przez osoby obce, czy to – co przecież częstsze – przez osoby zaufane, to nie starczyłoby ludzi kompetentnych w towarzyszeniu psychologicznym i duchowym. Nasza bezradność jako wspólnoty jest jednak niczym wobec bezradności osób, doznających krzywdy.

Jednak to właśnie świadomość tej bezradności wobec skali i skutków przestępstw i zranień w sferze seksualnej tym bardziej powinna nam pokazać wagę prewencji, by następne pokolenie nie musiało się tu zbierać za dwadzieścia lat z tą samą przerażającą świadomością morza zła, które dotyka bezbronnych. 

Zapobieganie krzywdzie seksualnej zaczyna się od budowania w społeczeństwie szerokiej i zreflektowanej świadomości co do tego, że jakaś krzywda może grozić właściwie każdemu dziecku i każdej osobie bezbronnej lub zależnej. Nie ma to w żadnym razie prowadzić do lęku, podejrzliwości i erozji zaufania. Trzeba jednak cierpliwie tłumaczyć jakie są mechanizmy krzywdzenia, w jaki sposób można je wcześnie rozpoznawać, jak tworzyć zasady podnoszące bezpieczeństwo w relacjach rodzinnych, kościelnych, edukacyjnych itd. Wiedza ta musi docierać do rodziców, opiekunów, duszpasterzy, nauczycieli i wszystkich tych, którzy na co dzień stykają się z osobami małoletnimi, bezbronnymi i zależnymi.

Słowo „prewencja” to tyle, co „prae-venire” „przyjść przed”, „przyjść zanim”. Przyjść do potencjalnej ofiary przed potencjalnym sprawcą, wyprzedzić go, zniechęcić, unieszkodliwić. „Praevenire melius est quam praeveniri” – mówi stara łacińska. Lepiej wyprzedzić, niż być wyprzedzonym. 

Innym zadaniem jakie stoi przed nami, zadaniem trudniejszym, jest takie kształtowanie naszej wrażliwości, byśmy - mając odpowiednią wiedzę – spontanicznie, niemal automatycznie reagowali na pierwsze rozpoznane sygnały zagrożenia. Takiej wrażliwości prawdopodobnie nie da się w kimś zbudować bez skonfrontowania go z rozmiarem krzywdy, jakiej doznały konkretne osoby. Świadectwo przemawia bardziej, niż wyniki najlepszych nawet badań naukowych. Jeśli tu jesteście, to – mam nadzieję – nie tylko dlatego, że takie jest polecenie waszego przełożonego, ale dlatego, że macie już w sobie taką wrażliwość, wypracowaną także przez kontakty z osobami, które doświadczyły seksualnych krzywd. 

Tak, to jest wrażliwość trudna do uniesienia i dlatego czasem może rodzić się pokusa ucieczki. Tym bardziej w tym paschalnym czasie trzeba nam wzywać Ducha Bożego, by zstąpił na nas z darem odwagi i z darem umiejętności, abyśmy w naszych działaniach byli konsekwentni i jednoznaczni. 

W końcu prewencja wymaga także niezwykłej uważności ze strony kościelnych przełożonych, co do tego kogo kierują do pracy z dziećmi, młodzieżą i osobami bezbronnymi. Wilk w owczej skórze nigdy nie stanie się owcą, zbój w pasterskim przebraniu, nigdy nie stanie się pasterzem, a diabeł przebrany za anioła światłości, nigdy nie stanie się aniołem. Jesteście więc także po to, by pomóc nam, przełożonym, w podejmowanych decyzjach. Niech was nic nie powstrzymuje w takim dobrym, nieinteresownym doradztwie. Litościwe przymknięcie oka może się okazać bezduszną ślepotą. Oczy szeroko otwarte, a nawet przesadnie szeroko otwarte, choć bez faryzejskiej podejrzliwości, są tu niezbędne.

„Pan słyszy wołających o pomoc”. Tak słyszy na pewno, a my – także w tej Eucharystii, w tym zgromadzeniu – chcemy być też głosem tych, którzy na skutek krzywd doznanych w Kościele, stracili modlitewny głos, a nieraz nawet wiarę w to, że Pan ich słyszy. Chcemy być ich głosem, ale też narzędziem w Jego rękach, by jak najmniej było w przyszłości „upadłych na duchu”.
 
„Ten kogo Bóg posłał, mówi słowa Boże: a z niezmierzonej obfitości udziela mu Ducha” (J 3,34) – oby te słowa spełniły się także na Was i waszej posłudze. 
Amen.

+ Adrian J. Galbas SAC

« 1 »