Homilia abp. Adriana Galbasa wygłoszona w uroczystość Zwiastowania Pańskiego w katowickiej katedrze, 8 kwietnia 2024 roku.
Publikujemy pełną treść homilii:
„Wyobraź sobie na przykład, że zacząłeś się zamartwiać zachowaniem psów w twoim mieście. Warczały one gremialnie na wszystkich gości, gryzły listonoszy, robiły dookoła bałagan i nie chciały się nauczyć żadnego porządku. Ale ty bardzo kochałeś psy. Więc zrezygnowałeś z własnego ciała, a twój umysł umieściłeś w ciele psa, aby nauczyć psy innego, szlachetniejszego sposobu życia. Sprowadziło to na ciebie spore upokorzenie. Miałeś przecież umysł, który przekraczał możliwości organizmu zwierzęcego. Miałeś umysł, który mógłby badać gwiazdy, a musiałeś posługiwać się jedynie instynktem. Mogłeś przedtem mówić, a teraz musiałeś szczekać. I jeszcze jedno upokorzenie - do końca życia życie z psami, którym na dodatek wcale na tobie nie zależało. W końcu psy zbuntowały się przeciwko tobie, ponieważ byłeś inny. Zagryzły cię i rozerwały na kawałki?”.
Drodzy Bracia i Siostry,
zapożyczam od sławnego, amerykańskiego biskupa Fultona Sheena to wstrząsające, porównanie, bo ono pozwala nam choć trochę zrozumieć szaleństwo Zwiastowania Pańskiego, szaleństwo Bożej miłości, która popchnęła Boga do tego, by zrobił, to co zrobił, by stał się człowiekiem dla nas i dla naszego zbawienia. Tak, Kochani, Bóg, poczynając się w łonie Maryi, pokonał większą odległość niż my musielibyśmy pokonać, gdybyśmy stali się psami.
Zanim nadeszła pełnia czasów pobożny lud Izraela czytał teksty Biblii i odmawiał między innymi psalm 113, a tam i te słowa: „któż jest jak nasz Pan Bóg, co siedzibę ma w górze, co w dół spogląda na niebo i na ziemię”(Ps 113,5-6). Tak właśnie wierzono! Że Bóg był zdystansowany! Jego siedziba była odległa od ludzkich siedzib, On jedynie spoglądał na ziemię z wielkiej odległości. Jakże trudno musiało być takiego Boga pokochać. Naród Wybrany wiedział, że największym przykazaniem jest kochać Boga z całego serca, z całej duszy, z całego umysłu i ze wszystkich ludzkich sił (por. Mt 22,37), ale jakie to musiało być trudne. Jak trudno kocha się kogoś, kto jest nieznany, daleki i obcy.
I oto w Nazarecie stało się coś radykalnego i niesamowitego: Bóg nie tylko pochylił się nad ziemią, ale przyszedł na ziemię. Daleki Bóg, stał się bliski, odwieczny Bóg poddał się prawom czasu, wielki Bóg stał się mały, tak mały, że zmieścił się w kobiecym łonie. Bóg nie tylko zmniejszył odległość do człowieka, ale tę odległość całkowicie zlikwidował; sam stał się człowiekiem. To co stało się w Nazarecie nieskończenie przewyższa wszystkie zapowiedzi i wszystkie oczekiwania prorockie wyrażone na kartach pisma. Czegoś takiego nie tylko się nie spodziewano, ale to nie mieściło się w najmądrzejszej głowie. Jednak „dla Boga nie ma nic niemożliwego” (Łk 1,37). Maryja, Służebnica Pańska, stała się uprzywilejowaną drogą, poprzez którą przyszedł Bóg, aby zamieszkać pośród nas (por. J 1,14).
Dzisiejsza, przeżywana corocznie uroczystość Zwiastowania Pańskiego, ukazując nam to wielkie pragnienie Boga, by być blisko nas, by być blisko człowieka i ukazując nam konkretną, historyczną realizację tego boskiego pragnienia, zachęca jednocześnie, byśmy odpowiedzieli Bogu w ten sam sposób, to znaczy byśmy też byli blisko Niego, byśmy byli z Nim zjednoczeni. A to stanie się wtedy, gdy przyjmiemy i wypełnimy Jego wolę w odniesieniu do naszego życia, gdy powtórzymy jako swoje słowa Psalmisty i gdy je zrealizujemy: Przychodzę Boże pełnić twoją wolę. „Radością jest dla mnie pełnić twoją wolę mój Boże, a twoje prawo mieszka w moim sercu” (Ps 40,9).
Przykład takiej postawy daje nam najpierw sam Chrystus, który według Autora Listu do Hebrajczyków – jak słyszeliśmy przed chwilą - rozpoczął swoje życie ziemskie, mówiąc do Ojca: „Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało (…). Wtedy rzekłem: Oto idę – w zwoju księgi napisano o Mnie – abym spełniał wolę Twoją, Boże” (Hbr 10,5.7). Chodząc po ziemi uczył w modlitwie Pańskiej wołać codziennie do Ojca: „niech twoja wola spełnia się tak na ziemi, jak i w niebie” (Mt 6,10) i dawał najdoskonalszy przykład życia tymi słowami. Tylko On mógł powiedzieć: „Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba” (J 8,29). Zakończył swoje ziemskie życie modląc się w Ogrójcu: „Ojcze nie moja, lecz twoja wola niech się stanie” (Łk 22,42), a potem na krzyżu dodał jedno zdanie wieńczące wszystko: „Wykonało się”, po którym oddał ducha (por. J 19,30). Na mocy tej woli Chrystusa my wszyscy jesteśmy uświęceni, jak powiedział nam to dzisiaj Autor Listu do Hebrajczyków (por. Hbr 10,4-10).
Po Chrystusie przykładem takiej postawy jest Maryja ze swoim „fiat”. „Niech mi się stanie według Twego słowa” (Łk 1,38), nie według mojego słowa, według moich często pokręconych koncepcji i krótkowzrocznych wizji, ale niech mi się stanie według twego słowa. Maryja dała swoje ciało, dała całą siebie do dyspozycji woli Bożej, stając się „miejscem” obecności Boga, „miejscem” w którym zamieszkał Syn Boży.
Ten przykład Chrystusa i Maryi podchwycili święci, których do świętości doprowadziło właśnie posłuszeństwo wobec woli Boga. Jeden z nich, wielki mistyk, św. Jan od Krzyża, mówił: „Cóż ci pomoże, że dajesz Bogu to, co sam chcesz Mu dać, podczas gdy On chce od ciebie czegoś innego? Poznaj, czego pragnie od ciebie Bóg i spełnij to, a przez to lepiej zadowolisz swe serce, niż czyniąc to, co jest tylko twoim wymysłem”. A wspaniały papież, św. Jan XXIII dodał krótko: „Nic, co jest uczynione z wolą Bożą, nie jest uczynione nadaremnie”.
O tak, bracia i siostry, jeśli nam w życiu coś nie wyszło na dobre, jeśli uczyniliśmy coś złego, to przyczyna jest jedna: postępowaliśmy wbrew, lub obok woli Bożej. Jak ów król Achaz z dzisiejszego pierwszego czytania (por. Iz 7,10-14). Rzecz dzieje się w VIII w. przed Chrystusem. Ród Dawida jest zagrożony, gdyż król Syrii wyruszył razem z królem Izraela przeciwko Achazowi królowi Jerozolimy. Na Achaza padł strach. W powietrzu wisiało widmo klęski, w tej sytuacji nieszczęsny król udał się na obchód murów miasta, dochodząc do Pola Folusznika, do miejsca stanowiącego najsłabszy punkt w systemie obronnym Jerozolimy. Tam właśnie spotkał go prorok Izajasz, który przyniósł mu orędzie od Boga: Nadejdzie zwycięstwo. Pan Bóg ocali Jerozolimę. Prorok przypominał obietnice, jakie Bóg dał Dawidowi i zażądał jedynie, aby Achaz zaufał Bogu, choć sił wroga jest więcej, by był posłuszny Bożemu prowadzeniu i poprosił o znak od Pana. „Proś Boga o znak zwycięstwa” (Iz 7,11). Lecz Achaz odpowiada: „Nie będę prosił” (Iz 7,12). Zabrakło mu wiary, ufności i pokory. Zabrakło mu ducha Maryi. Wolał zaufać własnym kalkulacjom i sojuszom a przy tym twierdził, że nie chce wystawiać Boga na próbę. Zniecierpliwiony Izajasz mówi w takim razie: „Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna” (Iz 7,14). Bezpośrednio zapowiedź proroka dotyczyła narodzin syna Achaza, Ezechiasza, ale Kościół od zawsze widzi w niej też zapowiedź narodzin Mesjasza, czyli tego, co rozpoczęło się w Nazarecie, w dniu Zwiastowania.
Bracia i siostry,
ileż razy znajdujemy się w sytuacji Achaza. Jak często nasi rozmaici wrogowie i ci zewnętrzni i wewnętrzni zdają się być silniejsi od nas. Jak często zdaje się, że nadciągają na nas nieprzyjacielskie armie. Jak często wygląda na to, że jesteśmy na straconej pozycji. I Bóg mówi wtedy: zaufaj Mi, powiedz: bądź wola twoja, powiedz „fiat”, powiedz to właśnie w tej ryzykownej sytuacji. Nie bądź jak ten Achaz. Bądź jak Maryja, bądź jak Chrystus, bądź jak święci!
Droga do pełnienia woli Bożej jest prosta, stosowana i proponowana przez Kościół od wieków. Składa się z trzech elementów: unikaj trwania w grzechu, trzymaj się łaski Bożej i bądź posłuszny nauce Kościoła.
Najpierw unikaj trwania w grzechu, w grzechu ciężkim. „Wolą Bożą jest wasze uświęcenie” (1 Tes 4,3), powie św. Paweł. Grzech, a zwłaszcza trwanie w grzechu jest temu na przekór. Chcąc więc wypełniać wolę Bożą, trzeba pozbyć się tego wszystkiego co składa się na nasze nieuczciwe i zepsute życie, co prowadzi do religijnej letniości i obojętności wobec bliźnich. Trzeba odrzucić to wszystko, co św. Paweł nazywa uczynkami zrodzonymi z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, bałwochwalstwo, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwą pogoń za zaszczytami, niezgodę, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne (por. Ga 5,19-21). Ci bowiem – mówi Apostoł Narodów „którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą” (Ga 5,21).
Ale wypełniać wolę Boża to także trzymać się łaski Bożej. Kiedy – podczas pielgrzymek do Ziemi Świętej – zwiedzamy klasztor kuszenia niedaleko Jerycha, w oczy rzuca się piękna ikona ze sceną kuszenia. To, co jest w niej najbardziej ujmującego to proporcje. Chrystus jest tam potężny, a diabeł maleńki, nie potrafi doskoczyć Mu nawet do kolan. Od razu widać, że przegra, że nie ma szans. Ale na tej ikonie jest ktoś jeszcze. Są tam aniołowie i ludzie, którzy stoją przy Chrystusie, trzymając się Jego ciała. I są bezpieczni. Spokojni i bezpieczni. Bo człowiek, który jednoczy się z Chrystusem, z Jego łaską jest spokojny i bezpieczny. Jest w dobrych rękach. To róbmy. Maryja była pełna łaski, my nie jesteśmy pełni, ale możemy się łaską Bożą napełniać, czerpać z jej niezgłębionych rezerwuarów, jakimi są Słowo Boże i sakramenty, a zwłaszcza Eucharystia.
Katechizm Kościoła powie: „Jednocząc się z Chrystusem, możemy stać się z Nim jednym duchem, a przez to pełnić Jego wolę; w ten sposób będzie ona urzeczywistniać się doskonale zarówno na ziemi, jak i w niebie (…). Jezus Chrystus uczy nas pokory, wskazując nam, że nasze cnoty nie zależą jedynie od naszego wysiłku, ale od łaski Bożej" (KKK 2825).
Z pomocą łaski Bożej będziemy mogli – jak Chrystus – przejść przez życie dobrze czyniąc (por. Dz 10,38), żyjąc przyzwoicie jak w jasny dzień, przyobleczeni w Pana Jezusa, nie troszczący się zbytnio o ciało i nie dogadzający żądzom, jak wspaniale powie św. Paweł w Liście do Rzymian (por. Rz 13,13-14).
I wreszcie wypełniać wolę Bożą, to być w Kościele, być posłusznym Kościołowi, zgodnie ze słowami Chrystusa: „Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał” (Łk 10,16). Słuchając i będąc posłusznym Kościołowi, możemy mieć pewność, że idziemy właściwą drogą, nawet jeśli sami pasterze Kościoła są ludźmi grzesznymi i omylnymi, nawet, jeśli - po ludzku patrząc - podejmą błędne decyzje. Jednak Bóg, także z tych błędów, wyprowadzi dobro i da nam tyle siły i światła, by wszystko ostatecznie przyczyniło się do naszej świętości. Jakże pięknym przykładem jest tu chociażby św. Faustyna Kowalska, św. ojciec Pio, czy Założyciel Zgromadzenia, z którego pochodzę, św. Wincenty Pallotti. To także święci z naszej archidiecezji. Ci już kanonizowani i beatyfikowani i ci jeszcze nie!
Bracia i siostry,
dzisiejsza uroczystość jest dniem świętości życia i najczęściej kojarzymy to określenie z podjęciem adopcji dziecka poczętego, czyli z tym szlachetnym protestem przeciwko grzechowi i złu tzw. aborcji. Dziś głos w obronie życia poczętego znów musi być podnoszony wyraźnie. Kościół naucza niezmiennie (por. KKK 2270n), że życie ludzkie zaczyna się przy poczęciu i od poczęcia ma pełną wartość i godność, tak samo jak życie w każdym innym momencie, aż do naturalnej śmierci. Podlega też takiej samej ochronie. I w pierwszym tygodniu, i w jedenastym, i w dwunastym i w każdym, aż po ostatni. „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię” - mówi Pan (Jr 1,5).
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy to rozumieją i którzy tak postępują, przede wszystkim dziękuję matkom. Rozumiem też tych rodziców poczętego już dziecka, dla których informacja o poczęciu jest trudna do przyjęcia, są nią zszokowani, zaskoczeni, nieprzygotowani, więcej: nie chcą tego dziecka. Tak się zdarza i nie świadczy to o ich okrucieństwie. Nie świadczy to o tym, że są współczesnymi Herodami, lub innymi zbrodniarzami. Częściej świadczy to po prostu o bezradności i poczuciu, że życie ich przerosło.
Niech jednak nigdy rozwiązaniem nie będzie tzw. aborcja. Państwo, z pomocą innych instytucji w tym Kościoła, musi wtedy tym rodzicom konkretnie pomóc; musi podjąć trud zapewnienia im potrzebnej pomocy i wsparcia, a dziecku dobry dom i dobre życie. To w XXI wieku jest możliwe. Tak, prawa kobiet są ważne, ale czemu mają być ważniejsze niż prawa dzieci? Jedne i drugie można i trzeba pogodzić.
Niech naszym wkładem w świętość życia będzie także i to szczere pragnienie, by prowadzić na co dzień święte życie, czyli życie w otwartości i posłuszeństwie woli Bożej, by przeżywać każdy dzień w zjednoczeniu z Tym, który jest Święty, który jest źródłem naszej świętości, a kiedyś, gdy już przeminie ostatnia nasza mikrosekunda na tej ziemi, by osiągnąć świętość w niebie.
Jestem pewien, że temu będą także służyły rekolekcje „oddanie 33”, które dziś oficjalnie zaczynamy w naszej archidiecezji. Mówię „oficjalnie”, bo wiele osób podjęło je już prywatnie. Niezliczone są dobra, które otrzymali uczestnicy tych rekolekcji. Przede wszystkim to jedno: dar głębokiej więzi z Maryją i pokornej ufności w Bożą Opatrzność. Dzięki rekolekcjom następuje szczere oddanie się Maryi i szczere oddanie się z Maryją. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy te rekolekcje propagują i organizują, a tym, którzy zdecydowali się w nich uczestniczyć serdecznie błogosławię, życząc wytrwałości i odwagi.
Chciałbym także pozdrowić dziś dziewice konsekrowane, z których obecności, charyzmatów, modlitwy i posługi nasza archidiecezja korzysta od lat. Trzy z nich świętują dziś srebrny jubileusz swej konsekracji. Dziękuję, że jesteście. Z okazji waszego patronalnego święta życzę, by zawsze zadowalało was życie skromne. Bądźcie widoczne dla świata nie przez zewnętrzny strój i zajmowanie w świątyni pierwszych miejsc, ale przez upodobanie w miejscach ostatnich, bo tam najprędzej spotkacie Chrystusa, waszego Oblubieńca.
Niech waszą pierwszą ozdobą nie będą stroje i klejnoty, ale dobre czyny, dzięki którym inni – patrząc na was – będą chwalić Ojca, który jest w niebie (por. Mt 5,16). Jak uczy Katechizm macie poświęcić się Bogu w sposób niepodzielny, „w większej wolności serca, ciała i ducha” (KKK, 922), aby być znakiem miłości Kościoła do Chrystusa oraz obrazem Kościoła w przyszłości, Kościoła doskonałego, a także zapowiedzią przyszłego życia (por. KKK, 923). To bardzo ambitne i trudne zadanie, aby je wypełnić potrzebne jest solidne życie duchowe i stała formacja. Proszę o nią, a tym, którzy wam w formacji towarzyszą – serdecznie dziękuję.
Na koniec zwróćmy się do Najświętszej Panny Maryi słowami starodawnego hymnu Alma Mater Redemptoris, polecając jej wstawiennictwu siebie, wszystkie nasze dzienne sprawy i całą naszą archidiecezję:
„Matko Odkupiciela z niewiast najsławniejsza,
Gwiazdo Morska do nieba ścieżko najprościejsza,
Tyś jest przechodnią bramą do raju wiecznego,
Tyś jedyną nadzieją człowieka grzesznego.
Racz podźwignąć, prosimy, lud upadający,
w grzechach swych uwikłany, powstać z nich pragnący,
Tyś cudownie zrodziła światu Zbawiciela,
Tyś sama wykarmiła Twego Stworzyciela.
Panno przedtem i potem, z świata podziwieniem,
uczczona Gabryjela wdzięcznym pozdrowieniem;
Racz się wstawić, o Panno, za nami grzesznymi,
ratuj nas, opiekuj się sługami Twoimi.
Amen.
+ Adrian J. Galbas SAC