Homilia abp. Adriana Galbasa wygłoszona w sanktuarium NMP w Piekarach Śl. w dniu poświęcenia kaplicy Świętych Schodów, 17 lutego 2024 r.
Siostry i bracia,
trzy dni temu rozpoczęliśmy kolejny w naszym życiu Wielki Post, czas pokuty i nawrócenia, dany nam po to, byśmy postępowali w chrześcijańskiej gorliwości, byśmy – jak modlimy się o to w jednej z wielkopostnych prefacji – „oczyścili nasze serca od nieuporządkowanych przywiązań i wśród spraw doczesnych troszczyli się przede wszystkim o wieczne zbawienie”.
W usłyszanej przed chwilą liturgii Słowa szczególnie zatrzymuje mnie pokorna modlitwa Psalmisty, który szczerze opowiada o swojej relacji z Bogiem, prosząc Go o pomoc. Mówi o sobie: „Biedny jestem i ubogi” (Ps 86,1), mówi też, że jest pobożny (por. Ps 86,2). „Jestem pobożny”, to jego szlachetne wyznanie.
Pozwólcie, że przez chwilę zatrzymamy się nad tą właśnie cnotą. Panie, jestem pobożny. Panie, jestem pobożna. Czy tak możemy dziś powiedzieć o sobie?
Co to jest pobożność? Wyjaśnia nam to już samo słowo. To ładne polskie słowo „po-bożność”. Czyli, że jest „po bożemu”! Życie jest po bożemu, codzienność jest po bożemu, każda sprawa jest przeżywana, przemyślana i powiedziana po bożemu. Kiedyś mówiono: „zbożnie”. Ktoś żyje zbożnie, czyli „z-Bogiem”. Zgodnie z Nim, z Jego Słowem, Jego Prawdą i Jego wolą!
Pobożność jest darem Ducha Świętego, który pozwala nam dostrzec w Bogu Ojca. Pobudza do odpowiedzi na Jego miłość konkretnymi aktami kultu i czynami chrześcijańskiego miłosierdzia. Nie pozwala na stawianie spraw doczesnych ponad ani na równi z Bożą chwałą. Nieustannie odnawia więź z Jezusem, sprawiając, że posłuszeństwo Jego nauce wynika z zaufania, a nie z nakazu.
„Mylą się ci – powiedział papież Franciszek – którzy myślą o usunięciu pobożności do jakiejś strefy chronionej i zastrzeżonej. Należy ona do wszystkich i przeznaczona jest dla wszystkich, gdziekolwiek jesteśmy, a każdy może ją praktykować, zgodnie ze swoim powołaniem”. I zaraz dodaje, że pobożność to po prostu „sposób życia, sposób bycia w konkrecie codziennej egzystencji. Łączy ona i interpretuje małe rzeczy dnia codziennego, jedzenie i ubranie, pracę i rozrywkę, miłość i rodzenę, troski o obowiązki zawodowe, czyli jest sposobem realizacji chrześcijańskiego powołania, które otrzymał każdy człowiek”.
Pobożność pomaga nam w świetle Bożym zobaczyć wszystkie wydarzenia naszego życia, zwłaszcza te trudne, bolesne i niepokojące.
A jednak rzadko pobożność kojarzy nam się z życiem! Najczęściej o kimś pobożnym mówimy wtedy, gdy go często widzimy w kościele, albo w innym miejscu na modlitwie, albo o kimś, o kim słyszymy, że się dużo modli i gorliwie praktykuje. I to jest oczywiście ważne, modlitwa i życie duchowe są elementem pobożności, ale jeszcze nie jest pobożnością. Wyczuwamy to, gdy często do słowa pobożność dodajemy słowo: „prawdziwa”: „prawdziwa pobożność”, wiedząc, że może być też, a nawet, że - niestety często jest - także fałszywa pobożność, czyli taka, w której są słowa śliczne i liczne, ale w której życie nie nadąża za słowami, nie ma z tymi słowami wiele wspólnego.
Mówimy też czasem, że są „pobożne życzenia”. Mówimy tak o czymś, co wydaje nam się mało realne, odległe od rzeczywistości i raczej na niby. „Ten lud - powie Pan Jezus do uchodzących za bardzo pobożnych faryzeuszy - czci mnie jedynie wargami, a sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci mnie na próżno” (Mk 7,6-7). Czyli: wargi pobożne, a serce bezbożne.
Tymczasem w pierwszym zdaniu z Księgi Dziejów Apostolskich czytamy, że Jezus czynił i nauczał (por. Dz 1,1). Najpierw jednak czynił. Przeszedł przez ziemię dobrze czyniąc (por. Dz 10,38) powie o Chrystusie św. Piotr.
To jest kluczowa sprawa i kluczowy porządek, zasadnicza kolejność, istotna dla życia Kościoła w każdym czasie. Istotna dla jego wiarygodności. Najpierw czynić, pokazywać Ewangelię, a potem objaśniać motywację tych czynów: dlaczego tak czynimy i po co, z jakiego wynika to źródła i jaki jest tego wszystkiego cel i sens?
Inaczej będzie jak w słynnej fraszce Ignacego Krasickiego Na pobożną:
"Dewotce służebnica w czymsiś przewiniła
Właśnie natenczas, kiedy pacierze kończyła.
Obróciwszy się przeto z gniewem do dziewczyny,
Mówiąc właśnie te słowa: "... i odpuść nam winy,
Jako my odpuszczamy" - biła bez litości.
Uchowaj, Panie Boże, takiej pobożności."
Jakże mądrze o pobożności i jej wynaturzeniach pisał św. Franciszek Salezy w sławnej Filotei. Warto wracać do tego tekstu zwłaszcza, że nie tak dawno obchodziliśmy czterechsetną rocznicę śmierci tego wielkiego, niepospolitego i bardzo aktualnego Biskupa Genewy. Pisał tak: „ktoś oddaje się postom, uważa się za pobożnego, dlatego że pości, chociaż serce jego pełne jest złości i uraz. Nie odważy się umoczyć języka w winie, a nawet w wodzie, przez wstrzemięźliwość, a jednocześnie nie zawaha się pogrążyć go we krwi bliźniego obmową i oszczerstwem. Inny będzie uważał się za pobożnego, bo codziennie odmawia wiele modlitw, chociaż potem język jego zatapia się w słowach zgryźliwych, zarozumiałych, obelżywych i niesprawiedliwych względem swoich domowników i sąsiadów. Inny bardzo chętnie sięga do sakiewki, aby dać jałmużnę ubogiemu, ale nie może zdobyć się na słodycz serca, by przebaczyć nieprzyjacielowi. Inny wreszcie przebaczy nieprzyjacielowi, ale nigdy nie dotrzyma zobowiązania swemu wierzycielowi, chyba, że zostanie zmuszony sądownie. Tych wszystkich ludzi zazwyczaj uważa się za pobożnych, jednak takimi bynajmniej nie są. […]
I dalej: „Prawdziwa i żywa pobożność (…) wymaga najpierw miłości Bożej. Właściwie nie jest niczym innym jak prawdziwą miłością samego Boga, która sprawia, że nie tylko postępujemy dobrze, lecz wykonujemy dobre uczynki starannie, często i ochotnie (…). Słowem – pobożność jest szybkością i żywością ducha, za pomocą której miłość Boża działa w nas albo my przez nią ochoczo i z serca”. A kończy tak: „być ponad sobą samym na modlitwie, a poniżej siebie w życiu i w czynnościach – być anielskim na medytacjach, a zwierzęcym w relacjach (…) jest wyraźnym objawem tego, że te wszystkie medytacje, te zachwycenia, te ekstazy, to tylko igraszka i oszustwo złego ducha”.
Czyż o tym samym nie mówi św. Paweł w słynnym fragmencie z Pierwszego Listu do Koryntian:
„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym (1 Kor, 13, 1-3).
Franciszek Salezy mówi także, że między miłością, a pobożnością zachodzi taka sama relacja jak między ogniem i płomieniem. Płomień nie dodaje nic do ognia, czyni go jedynie bardziej ruchliwym. Podobnie pobożność sprawia, że miłość nie jest w naszym życiu czymś statycznym, ale przeciwnie: jest pełna dynamizmu, ogarnia wszystkie wymiary naszej egzystencji, dodaje życia naszemu życiu. Nie zadowala się też spełnianiem koniecznego minimum w relacji do Boga. Jak mówi św. Franciszek, dzięki niej nie chodzi nam już tylko o zachowywanie przykazań, ale o spełnianie „rad i natchnień Bożych”.
Tym więcej więc i tym bardziej módlmy się, zwłaszcza teraz w Wielkim Poście, do Ducha Świętego, aby nas prowadził i oświecał, aby kierował nasze kroki ku świętości, by dawał nam natchnienia i zesłał dar pobożności. Dzięki niemu – jak mówił papież Franciszek podczas jednej ze swoich katechez: „będziemy naprawdę zdolni, by radować się z tymi, którzy się weselą i płakać z tymi, którzy płaczą. Będziemy blisko tych, którzy są samotni lub udręczeni, będziemy umieli poprawić tych, którzy są w błędzie, pocieszyć tych, którzy są uciskani, przyjąć i pomóc potrzebującym(…). Dany nam przez Ducha Świętego dar pobożności czyni nas łagodnymi, spokojnymi, cierpliwymi, w pokoju z Bogiem, czyni nas ludźmi służącymi łagodnie innym”.
O ten dar codziennie prośmy Tego, który jest „Dawcą darów drogich”, a potem każdego dnia sprawdzajmy siebie, czy nie ma w nas hipokryzji, czy jesteśmy wolni od udawania, czy nasze serca i wargi są zjednoczone, czy jedno i drugie wskazuje na Boga i Go uwielbia? Przyglądajmy się jaka jest relacja pomiędzy naszą pobożnością, a naszą codziennością. Czy pobożność wypływa ze szczerej wiary, prawdziwie ją wyraża i systematycznie pogłębia, czy też jest jedynie naszym kostiumem, przebraniem, robiącym z nas pajaca?
O tym wszystkim rozważamy tu i teraz! Po tej mszy św. przejdziemy na Kalwarię, gdzie nastąpi poświęcenie odnowionych gradusów. Na piekarską Kalwarię od ponad wieku przychodzą pielgrzymi, tak w grupach, jak i prywatnie, by pogłębiać swoją pobożność i zbliżać wargi do serca. Medytują tam mękę Chrystusa i współcierpienie Maryi. Przeżywają je głęboko!
Chodząc po gradusach będziemy mogli i my wspominać Chrystusa, który w czasie swej Męki przeganiany był jak pies, od Annasza do Kajfasza, od Piłata do Heroda. Wielu było nawet takich, którzy za Nim szło, niewielu takich, którzy Go naśladowało. Będziemy mogli przyglądać się naszym codziennym wędrówkom. Które z nas, nas wznoszą, a które dołują? Które doprowadzają do celu, a które do pustki.
A kiedyś – daj Boże wejdziemy i na inne schody, te o których pisze Dante Alighieri w Boskiej Komedii:
„O, ileż milszy wstęp na rajskie progi!
Tu się wstępuje z pieśnią, jak na gody,
Gdy tam do piekieł śród jęków i trwogi.
Tak my na święte wspinali się schody,
A jam się sobie zdał tak lekki, że mię
Chód nie utrudzał jak w nizinach przódy
„Jakie to — pytam — ze mnie spadło brzemię,
Że znów me członki sobą lekko władną
I że bez trudu prawie depcę ziemię” .
Chciałbym z całego serca podziękować wszystkim, którzy swoimi ofiarami przyczynili się do tego dzieła. Dziękuję także Księdzu Proboszczowi za to, że z taką pasją przywraca piękno piekarskiemu sanktuarium. Poświęcenie odnowionych gradusów to kolejny etap tej wspaniałej renowacji. Księże Proboszczu, z całego serca dziękuję.
Na koniec módlmy się: Duchu Święty, Boże, który w dniu narodzin Kościoła raczyłeś widzialnie zstąpić na Apostołów, aby oświecić ich rozum, zapalić serca, utwierdzić w wierze i uświęcić ich życie, błagamy Cię najgoręcej, abyś również nam raczył udzielić tych samych darów, zwłaszcza daru pobożności, dla naszego uświęcenia i dla wzrostu chwały Bożej. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
+ Adrian J. Galbas SAC