88 animatorów ministranckich ustanowił w Kochłowicach abp Adrian Galbas. Wręczył im krzyże, które odtąd młodzi będą nosić na piersi podczas pełnienia służby w swoich parafiach. Arcybiskup przyjął też ponad 110 ministrantów do rocznej kandydatury, po której mogą zostać animatorami.
Ministranci po raz pierwszy ubrali albę z pasem albo otrzymywali krzyż z rąk abp. Adriana Galbasa. Arcybiskup w homilii zwracał uwagę, że pod koniec roku liturgicznego Kościół mówi nam o końcu tej ziemi i tego świata, że podaje dwie ważne informacje. Pierwsza, że koniec świata będzie, a druga, że nie wiadomo, kiedy będzie. Chrystus mówi, że ten dzień zna tylko Ojciec. Nawiązując do czytań z tego dnia arcybiskup wskazał, że ten dzień będzie niespodziewany i przyjdzie jak potrzask, że nie będzie dokąd uciec, jak zwierzę, które nagle wpadło w sidła. Ponadto takie niespodziewane spotkanie zależy od mojej relacji z tą osobą. Jeżeli to jest ktoś, kogo kocham, to spotkanie to będzie miłą niespodzianką - mówił arcybiskup.
Zauważył, że jeżeli ta osoba, jest kimś, kogo się nie lubi, jeśli te relacje są napięte, to niespodziewane pojawienie się jej będzie budziło we mnie strach. Pan Jezus chce, żeby dla nas było to spotkanie przyjaciół. Daje nam rady, co mamy robić, aby to spotkanie właśnie takie było.
- Jezus mówi: czuwajcie. To słowo nie znaczy "czekajcie"! Czekanie jest bierne, czekanie jest dla ludzi słabych. Siedzę i czekam, kiedy coś przyjdzie. Czuwanie jest aktywne. Gdy ktoś był w harcerstwie, stał w czasie obozu na warcie i pilnował ognia, to wie, o co chodzi. Żołnierz, który czuwa na warcie, obserwuje, z której strony przyjdzie wróg. Trzeba mieć wyostrzone wszystkie zmysły. Czuwanie to jest pełne zaangażowanie - podkreślał.
Wezwał też ministrantów do nieustannej modlitwy. - To oznacza, że nie robię sobie przerw w życiu, w modlitwie, ale się podnoszę. Warto mieć swoje stałe pory na modlitwę. Kiedyś wspinałem się po skałach - dzisiaj już tego nie robię. Na kursie wspinaczkowym mówili nam, że trzeba mieć cztery podpórki. Jeśli już nie możesz mieć czterech, to przynajmniej trzy, to minimum trzy, ale te trzy muszą być obowiązkowo - wskazywał.
- Do ostatecznego przyjścia Chrystusa przygotowuje nas każda Msza św. Bardzo się cieszę, że jesteście tymi, którzy to zrozumieli, że robicie dziś kolejny krok w liturgicznej służbie ołtarza. Jesteście tymi, którzy to rozumieją, tego doświadczają, to wiedzą i to przeżywają. Dla mnie jesteście tymi, którzy dają sygnał: polubiłem Mszę. Wiem, co tu się dzieje. Może jeszcze tego wszystkiego nie rozumiem, ale wiem, jakie to ważne - dodał.
Po homilii arcybiskup przyjął ponad 110 ministrantów do rocznej kandydatury, a 88 ustanowił animatorami parafialnych wspólnot liturgicznych i wręczył im krzyże. Będą odtąd nosić je na piersi podczas pełnienia służby w swoich parafiach.
- Żebyście nigdy nie tracili zachwytu Mszą św., żeby nie dopadło was przyzwyczajenie. Msza to nigdy nie jest to samo. Nigdy nie ma tych samych Mszy, bo nigdy nie ma dwóch takich samych momentów w moim życiu. Każda Msza jest niepowtarzalna. Nawet, jak są te same czytania, ten sam księdza odprawia, ta sama godzina, to każda Msza jest wyjątkowa. Kiedyś w jednej zakrystii zobaczyłem piękny napis: "Sicut prima; Sicut unica; Sicut ultima". Taki napis dla księdza. Ubiera się on do Mszy i dostaje informację: Sicut prima - masz tak odprawić Eucharystię, jakby to była pierwsza Msza w Twoim życiu. Pamiętasz, jak się do niej przygotowywałeś, jaki byłeś przejęty, jaki byłeś szczęśliwy? Tę tak samo przeżyj. Sicut unica - tak przeżyj Mszę, jakby to była jedyna Msza w twoim życiu. Kardynał Wyszyński przygotowywał się do bycia księdzem i mówił: żebym chociaż tylko jedną Mszę odprawił. Święty proboszcz z Ars powtarzał: jak ktoś odprawił jedną Msze, to już nic więcej nie musi osiągnąć. Sicut unica - i tak odpraw tę Mszę, jakby to była ostatnia Msza w twoim życiu. Odpraw też ją tak, jakby to była ostatnia Msza św. Nie wolno przyzwyczajać się - mówił abp Galbas.