Dzisiaj już niektóre skojarzenia – humorystyczne sto lat temu – nie dla wszystkich są oczywiste. Niezmienne pozostaje jedno: poczucie siły, jakie płynie ze świadomości, że jest ktoś, kto się za nas modli.
Kiedy w 1924 roku Pier Giorgio Frassati zbliżał się do zakończenia studiów, szukał sposobu na to, by pozostać w kontakcie z przyjaciółmi. Miał świadomość, że powrót w rodzinne strony sprawi, że więzi pomiędzy kolegami i koleżankami osłabną. Chciał stworzyć coś, co będzie stanowić zalążek ewentualnych kontaktów i jednocześnie bazować na formie modlitewnej, duchowym fundamencie. Tak powstało Towarzystwo Ciemnych Typów – formacja, której sama nazwa była mrugnięciem oka. – Tak, trochę przywodzi na myśl mafijne skojarzenia – potwierdza ks. Krzysztof Nowrot, inicjator i duszpasterz Towarzystwa Ciemnych Typów w archidiecezji katowickiej. – Jemu chodziło o jak najbardziej humorystyczną, niereligijną otoczkę. Stąd sięgnięcie po nazwę kojarzącą się z typami spod ciemnej gwiazdy. Inny dowód: pseudonimy, które wybierali dla siebie nawzajem. Pier Giorgio był Robespierrem. Daty powstania Towarzystwa były związane z wydarzeniami rewolucji francuskiej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.