- Paradoks miłości Boga polega na tym, że może ona owocować jedynie wtedy, gdy ją przyjmiemy - mówił bp Grzegorz Olszowski w katedrze w Katowicach. Mszy Wieczerzy Pańskiej przewodniczył abp Wiktor Skworc.
Biskup Grzegorz Olszowski wyjaśnił: - Jezus zaprasza do wieczernika, także tego tu i teraz, pośród nas. Bóg zaprasza człowieka, tęskni za jego miłością. Kołacze i czeka. Można Go zignorować, wyrzucić, zatrzasnąć przed Nim drzwi. To otwarcie Boga oznacza podatność na zranienia: możesz z Nim uczynić, co zechcesz. Istotą Eucharystii jest miłość gotowa na upokorzenia.
Szaleństwo miłości Boga
- Bóg dziś znów zaskakuje nas szaleństwem swojej miłości! W dzisiejszej Ewangelii słyszymy, jak Jezus burzy nasze ludzkie schematy myślenia - mówił.
Zwrócił uwagę, że zaskoczeniem dla uczniów było, że nogi myje im ich Pan i Nauczyciel. - Stał się sługą, niewolnikiem, bo umywanie nóg było obowiązkiem niewolników. Myśląc o Bogu, wolimy podkreślać, jak jest mocny, silny, wszechpotężny, spełniający nasze pragnienia. Trudno nam przyjąć Boga słabego, pokornego, podatnego na zranienia. Jezus pokazuje nam dziś wyraźnie, że Jego władza jest służbą, a Jego miłość daje się i wydaje, bez granic, całkowicie, bezwarunkowo - powiedział.
Sens odkrywany po czasie
Wspomniał o proteście Piotra, gdy Mistrz uklęknął z ręcznikiem przed jego stopami. - W obmyciu nóg uczniom Jezus streszcza cały sens swojego życia, robi to po to, aby ten fakt mocno wyrył się w ich pamięci, aby dojrzewali do zrozumienia. "Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale poznasz to później" - wskazał biskup Grzegorz. - Bóg swoje zamiary objawia stopniowo. Bywają wydarzenia i w naszym życiu, których sens odkrywamy po pewnym czasie. Bóg daje nam czas, byśmy dojrzeli do zrozumienia Jego objawienia, Jego słów i czynów. Piotr jeszcze wtedy nie rozumiał, że chrześcijaństwo zmienia świat z pozycji miłości, przebaczenia, służby, a nie władzy i siły - mówił.
Dodał, że każdy musi nieustannie dorastać do prawdziwej służby, do jakiej wzywa nas Bóg, jakiej przykład daje nam Jezus. - Służba sama w sobie jest czymś neutralnym, wskazuje na pewien sposób bycia albo na sposób odnoszenia się do innych. Może być czymś negatywnym, jeśli jest wymuszona (jak w przypadku niewolnictwa) albo interesowna. Służba, o której mówi Ewangelia, jest zupełnie czymś innym. Różnica kryje się w wewnętrznej postawie i motywacji. Służba wypływa z miłości i z takim usposobieniem Jezus spełnia gest umycia uczniom nóg. "Umiłowawszy swoich do końca ich umiłował" - wyjaśnił.
Bóg tęskni za miłością człowieka
Biskup Olszowski zaznaczył, że miłość Boga jest przede wszystkim obecnością, bo najważniejsza w miłości jest obecność. - Jest ona z nami w wieczerniku, w Eucharystii. Jego obecność mówi, że jestem kimś, bo jestem kochany przez Niego aż do końca. W Eucharystii szczególnie spełnia się obietnica tej realnej obecności - podkreślił. - Święty Jan nie podaje opisu ustanowienia Eucharystii jak inni ewangeliści, gdyż właśnie w czynności umywania nóg ukazuje całą tajemnicę Eucharystii. Znaczy to, że Jezus w Eucharystii jest Tym, który tak uniża się przed człowiekiem, że całkowicie wyniszcza się dla niego - dodał.
Mówił, że scena umycia nóg tłumaczy również, czym będzie męka i śmierć Jezusa. - W swojej męce i śmierci Jezus najbardziej służy człowiekowi, radykalnie się uniża i objawia swoją miłość. Całe życie Jezusa aż po dramat śmierci krzyżowej było zniżaniem się do człowieka, aby mu służyć - powiedział. - Aby podjąć służbę z miłości i z miłością, trzeba najpierw samemu poczuć się kochanym przez Boga i doświadczać tej miłości przez Jego obecność i Jego dzieło. Ta miłość pochylająca się nad drugim wystawia się na ryzyko bycia zranioną, odrzuconą, nieprzyjętą. Bóg wystawia się na ryzyko bycia zranionym. Dlatego, że Jezus kocha do końca, może być najbardziej zranionym - stwierdził.
Zaznaczył: - Paradoks miłości Boga polega na tym, że może ona owocować jedynie wtedy, gdy ją przyjmiemy.