Reklama

    Nowy numer 11/2023 Archiwum

Po naszymu betlyjka

Całość prezentuje się bardzo profesjonalnie: przy wejściu na posesję jest szyld z informacjami na temat możliwości zwiedzania szopki oraz krótka historia, skąd wywodzi się ta tradycja. Nad bramą na desce umieszczono napis: „Murckowskie Betlejem”. W centrum placu płonie ognisko, przy którym zwiedzający mogą się ogrzać.

Kiedy Filip Bałazy był dzieckiem, miał z babcią pewną tradycję związaną z Bożym Narodzeniem: razem odwiedzali najciekawsze stajenki w okolicy. Wsiadali w komunikację miejską i jechali do różnych katowickich kościołów. – Oglądałem te szopki, a największe wrażenie zawsze robiły Panewniki. Moim marzeniem było zrobić małe Panewniki u siebie – wspomina. I przeprasza na chwilę, bo musi zadbać o upartego kozła, który obgryza wszystko wokół, a teraz zabrał się za lampki choinkowe zdobiące jego zagrodę. – Były tak powieszone, żeby nie miał do nich dostępu, a już raz udało mu się je złapać. Przegryzł kabel, ale na szczęście nie były włączone – tłumaczy i poprawia sznur dekoracji.

Dziecięca pasja Filipa z czasem sprawiła, że w jego pokoju co roku stawała okazała scena narodzenia Jezusa. – Po naszymu betlyjka po prostu – mówi. – Zaczęło się od standardowego zestawu figur, które dostałem od babci. Już nie miałem pomysłu, jak ją w przestrzeni pokoju powiększyć, jak się rozwijać w tej pasji, i trzeba było wyjść do ogrodu. Cztery lata temu zbudowałem szopkę po raz pierwszy. Była mała, atrakcją były cztery króliki i gołębie. Z roku na rok przybywało jednak figur. Znajdowałem je na strychu w domu, w parafii (proboszcz pozwolił), w internecie. Oddawałem je do renowacji i służą teraz u mnie – opowiada. Największym sentymentem darzy trzech mędrców i pasterza odziedziczonych po dziadku. Umieszczeni są w głównej scenie Bożego narodzenia. – Niestety dziadka nie poznałem, ale zarówno u jednych, jak i u drugich dziadków betlyjka w święta musiała być. W czasach komuny może i trochę zgrzebna, prosta, z papieru, ale to był element tradycji – mówi autor „Murckowskiego Betlejem”.

Obecnie miejscem, w którym Filip Bałazy znajduje nowe figury, jest głównie giełda staroci w Bytomiu. – Można tam znaleźć prawdziwe perełki – zapewnia. – Czasem dostaję figurki od znajomych. Jeden kolega tak bajerował sprzedawcę na świątecznym jarmarku w Wiedniu, że dostał od niego upatrzoną dla mnie owcę w prezencie. Trzy dni do niego chodził – śmieje się autor szopki. – I tak te postacie zjeżdżają się do mnie z różnych zakątków naszego kraju i Europy. Działam w harcerstwie, więc moi koledzy i podopieczni starają się pamiętać o mojej pasji w czasie wyjazdów. Podobnie jak moja rodzina – dodaje.

Przygotowania do budowy zaczynają się około stu dni przed Bożym Narodzeniem. – To wypada w okolicach 24 września – precyzuje Filip. – Ale nie pracuję codziennie przez osiem godzin. Angażuję się w te zajęcia w chwilach pomiędzy uczelnią a pracą i w czasie wolnych weekendów. Przygotowując Betlejem, wykorzystuję elementy z poprzednich lat, ale staram się pozyskiwać też nowe. W tym roku spotkałem się z życzliwością ludzi, którzy pozbywali się np. palet, i jak usłyszeli, że to będzie na szopkę, to nie chcieli pieniędzy – mówi. Kozy miniaturowe i króliki mieszkają w ogrodzie przez cały rok. Specjalnie do stajenki przyjeżdżają owce i większe kozy, wypożyczone od gospodarzy z Chełmu Śląskiego i Wojkowic Kościelnych. – Mama się już poddała. Na początku protestowała, że tyle zwierząt, ale zrozumiała, że nie wygra ze mną i z tatą, bo tata mi pomaga je przywieźć – zdradza.

Filip Bałazy stara się co roku wymyślić coś innego. – Podpatruję najlepszych. Co roku musi być jakiś akcent śląski. W tym roku to rodzina w typowym śląskim mieszkaniu z początku XX wieku. Wyciągnąłem rzeczy po prababci, które się kurzyły w garażu – tłumaczy. Uwagę wśród bohaterów tej sceny przyciąga ojciec z sumiastym wąsem. – Musieliśmy go zrobić, żeby nie było widać, że to manekin do resuscytacji. Nie było go łatwo ubrać, bo nie do tego jest przeznaczony, ale udało się – uśmiecha się Filip.

Betlyjka w Murckach cieszy się z roku na rok coraz większą popularnością. Kiedy kończymy rozmowę, wybija godzina otwarcia bram i od razu kilka osób wchodzi na plac, by podziwiać dzieło Filipa. Stajenka jest dostępna codziennie (oprócz 1 stycznia) od godziny 14. Podziwiać ją będzie można do ostatniej niedzieli przed świętem Ofiarowania Pańskiego, czyli 29 stycznia.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy