Biskup pomocniczy archidiecezji katowickiej przewodniczył uroczystej Mszy św. o północy w katowickiej katedrze Chrystusa Króla.
W homilii nawiązał do słów usłyszanych przez pasterzy w noc Bożego Narodzenia: "Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom, w których sobie upodobał", a które zacytował w kontekście toczącej się od prawie roku wojny w Ukrainie. - Czasem można odnieść wrażenie, że homilia o północy w Boże Narodzenie powinna mieć w sobie jakiś rys tamtego anielskiego śpiewania, powtórzę zatem: na ziemi pokój. Pokój wam! Czuję, że taka jest moja powinność jako kaznodziei. Jeszcze rok temu na Pasterce nie przyszło nam do głowy, że po kilkudziesięciu dniach wybuchnie wojna i że będzie tak straszna, tak okrutna, tak bardzo uwarunkowana partykularnymi interesami najbogatszych, że przyniesie tyle łez, cierpienia, trwogi, kłamstwa, dezinformacji, fałszu. Pokój wam, mówię zatem - powiedział.
Kaznodzieja przywołał najnowsze, podpisane 8 grudnia orędzie papieża Franciszka na Światowy Dzień Pokoju, wskazując, że sam Ojciec Święty nazywa tę wojnę nową straszliwą katastrofą, nową plagą, która "stanowi klęskę całej ludzkości". Wspomniał też, że - według papieża - wojna ta staje się wyzwaniem dla każdego z nas, "aby nasze serca zostały przemienione przez przeżytą wyjątkową sytuację, by pozwolić, aby poprzez ten moment historyczny Bóg przemienił nasze zwyczajowe kryteria interpretacji świata i rzeczywistości. (...) Nie możemy dążyć jedynie do chronienia samych siebie, ale nadszedł czas, abyśmy wszyscy zaangażowali się w uzdrowienie naszego społeczeństwa i naszej planety, tworząc podstawy bardziej sprawiedliwego i pokojowego świata, poważnie zaangażowanego w dążenie do dobra, które byłoby naprawdę wspólne".
Biskup Szkudło nawiązał także do tajemnicy wcielenia Syna Bożego, przywołując wizerunek Chrystusa Króla otoczonego siedmioma trąbami sądu ostatecznego z katowickiej katedry. - Ta piękna stajenka w katedrze i ta piękna rzeźba Króla dzisiaj stanowią całość. On przyszedł! Czekaliśmy na Niego! Ale czy nasze czekanie zawsze ma w sobie tę świadomość, że On przychodzi, by osądzić ziemię? I czy można przy tym nie wspomnieć, że Bóg chrześcijan to Bóg paradoksów? Nie można. Bo cała ta noc to noc paradoksów. Ciemność stała się dniem. Ciszę wypełniła wrzawa. Pasterskie pokrzykiwania wymieszały się z anielskimi gloriami. Stada zwierząt nie przemówiły, co prawda, ludzkim głosem, ale i one na swój sposób oddały chwałę małemu Chłopcu, który w przyszłości najpierw na krzyżu odda swoje życie z miłości i ostatecznie wypełni wolę swojego umiłowanego Ojca, a potem w glorii tych siedmiu trąb, które widzicie nade mną, powróci. To po to się urodził - podkreślił.
Wyraził też osobiste pragnienie: - Słucham dzisiaj tych anielskich śpiewów znad betlejemskich pól, "pokój ludziom na ziemi, ludziom, którzy żyją wedle Bożego upodobania..." i mam takie marzenie, że nadejdzie w końcu takie Boże Narodzenie, w którym żadna łza nie zakręci się w oku osamotnionego człowieka, w którym żaden diabelski podszept nie zmąci myśli ludzi, że nadejdzie taka noc betlejemska, która będzie nocą sądu nad ciemnością, ale tej samej nocy wszyscy ludzie staną w świetle. Pokiereszowani grzechem, jak każdy z nas, osamotnieni losem, jak wielu pomiędzy nami, zapłakani samotnością, wystraszeni przyszłością. My wszyscy. Staniemy w świetle. Spełni się przepowiednia najsławniejszego z proroków Starego Testamentu, nazywanego czasem starotestamentalnym ewangelistą. Tak, spełni się! Naród kroczący w ciemnościach ujrzy światłość wielką. Nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłyśnie - zaznaczył.
Biskup zakończył homilię osobistą modlitwą, inspirowaną tak zwanymi antyfonami większymi, używanymi w liturgii Kościoła w ostatnich dniach Adwentu.