Krzysztof Jamrozy, mąż Urszuli, ojciec Marysi, przyjął 23 czerwca w Mysłowicach święcenia diakonatu z rąk arcybiskupa Adriana Galbasa.
Arcybiskup mówił w homilii przed udzieleniem święceń o swojej nadziei, że Krzysztof jest gotów zająć w Kościele przedostatnie miejsce. - Ostatniego nie zajmiesz, bo ono jest zajęte przez Chrystusa, ale że jesteś gotów zając to przedostatnie. Że poprzez te święcenia nie chcesz być bliżej księży, ale bliżej ludzi świeckich, szczególnie zaś tych z wielorakich pustyni i peryferii - powiedział.
Za zgodą żony
Krzysztof Jamrozy urodził się w 1968 roku. Pochodzi z Parafii Ścięcia św. Jana Chrzciciela w Mysłowicach. Z wykształcenia jest ekonomistą; prowadzi własną firmę w branży mięsnej.
Przez wiele lat był ministrantem, a od kilkunastu lat - nadzwyczajnym szafarzem Komunii świętej w Parafii Ścięcia św. Jana Chrzciciela w Mysłowicach. Jest organizatorem mysłowickiego Orszaku Trzech Króli oraz dorocznej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę.
Jego zadaniami w Kościele będzie od teraz głoszenie słowa Bożego, asystowanie biskupowi i kapłanom przy liturgii, udzielanie Komunii św. i zanoszenie jej chorym, udzielanie chrztów, prowadzenie pogrzebów.
W archidiecezji katowickiej diakonami mogą zostać żonaci mężczyźni, o ile skończyli 35 lat, mają co najmniej 5 lat małżeńskiego stażu i uzyskali zgodę żon. Święcenie diakonów stałych to powrót do najdawniejszej tradycji Kościoła, opisanej w Dziejach Apostolskich. Pierwszym zadaniem diakonów była posługa miłosierdzia i rozdzielanie jałmużny, ale jak się okazało, Duch Święty uzdalniał ich też do głoszenia z mocą Ewangelii. Diakonami byli pierwszy męczennik św. Szczepan, a także święty Filip, ojciec czterech córek, dzięki któremu mnóstwo ludzi przyjęło wiarę, w tym dworzanin królowej Etiopii.
Bądź pomysłowy i ambitny!
Arcybiskup Adrian Galbas w homilii zacytował mu odczytane chwilę wcześniej słowa proroka Izajasza: "Powołał mnie Pan już z łona mej matki". - Mam nadzieję, że i te słowa odbierasz jako adresowane bezpośrednio do ciebie i jako słowa o tobie. Mam nadzieję, że święcenia, które otrzymujesz są konsekwencją powołania odkrytego, dobrze rozeznanego i potwierdzonego przez Kościół. Że to nie jest w kluczu: co by tu jeszcze w Kościele sobie wziąć, jaki urząd, który jest mi - żyjącemu w małżeństwie - dostępny? Jak zabawkę albo nowe hobby. To by cię szybko zmęczyło i szybko by zmęczyło wspólnotę Kościoła - zauważył.
Pytał też Krzysztofa, czy jest gotów iść na krańce ziemi, niekoniecznie geograficzne, ale egzystencjalne, które są tuż obok. - Nie potrzebujemy w Kościele w Katowicach mężczyzn, którzy będą tylko chodzić po prezbiterium w dalmatykach, od czasu do czasu przeczytają ewangelię i może powiedzą kazanie. To za mało. Bez takich panów w dalmatykach sobie poradzimy. Potrzebujemy ludzi, którzy na serio podejmą służbę dla najbardziej potrzebujących. Potrzebujemy diakonów, którzy - jak za chwilę to publicznie obiecasz - chcą "żyć w pokornej miłości, by pomagać prezbiterom i całemu ludowi chrześcijańskiemu" oraz chcą "kształtować swoje postępowanie na wzór Chrystusa". Chrystusa, który się uniżył - powiedział abp Galbas.
Ostrzegł, że być może inni będą chcieli go powstrzymać, jak sąsiedzi i krewni chcieli powstrzymać rodziców Jana przed daniem mu takiego imienia. - Być może też będziesz słyszał: przecież nigdy tak nie było, przecież nikt tak nie robił, przecież to się nie opłaci, przecież tego nie warto. Nie idź za tym. To nie jest od Ducha Świętego, tylko od zmęczonego ducha tego świata. Dawaj więcej niż mniej. Chciej być nieprzeciętny, a nie przeciętny, jakiś, a nie byle jaki - wskazał. Zachęcał Krzysztofa, żeby był w swoim działaniu pomysłowy, twórczy i ambitny.
Oryginał, a nie kserokopia
Abp Adrian wskazywał, że biskup, ksiądz i diakon, który koncentruje uwagę innych tylko na sobie, który uważa, że jest ważniejszy od Chrystusa, nigdy nie będzie szczęśliwy, bo nie będzie w stanie tej cudzej uwagi przytrzymać przez całe życie. Będzie za to niebezpieczny, bo zamiast przyczyniać się do zbawienia innych, przyczyni się do ich zguby. - Służmy Chrystusowi, a nie wysługujmy się Chrystusem! Bądźmy prorokami, wskazującymi na Pana, a nie celebrytami, krążącymi wokół samych siebie - zaapelował.
Zwrócił uwagę, że Jan Chrzciciel mógłby łatwo zrobić karierę kosztem Chrystusa, ponieważ bardziej niż Chrystus odpowiadał oczekiwaniem, jakie stawiano Mesjaszowi. Kiedy go zapytano: „czy ty jesteś Mesjaszem?”, wystarczyło przytaknąć, nawet bez słów, wystarczyłoby mrugnięcie okiem. Ludzie poszliby wtedy za nim jak w dym. Zamiast tego jednak Jan powiedział: „ja nie tylko nie jestem Mesjaszem, ale nie jestem nawet godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów”.
- To jest coś bardzo fundamentalnego: znać swoje miejsce i akceptować swoje miejsce, posługiwać swoimi realnymi charyzmatami, a nie zazdrościć innym ich charyzmatów i talentów, powiedzieć coś od siebie, a nie bezmyślnie i wciąż cytować innych. Być oryginałem, a nie kserokopią - mówił abp Galbas. - To wszystko będzie wymagało systematycznej modlitwy, do której też zaraz się zobowiążesz. Do zachowywania i pogłębiania ducha modlitwy oraz do wiernego sprawowania Liturgii godzin w intencji Kościoła. Bez modlitwy szybko tracimy zapał, nie widzimy sensu tego, co robimy, a w końcu gaśnie w nas wiara. Bez niej zaś nie możemy prorokować. Jesteśmy niemi i głusi, jak Zachariasz, który zamilkł.
Zwrócił się również do Urszuli, żony Krzysztofa, która też musiała wybrać. - Nie wystarczyło, że się zgodziła, byś był diakonem. Ona musiała chcieć tego nie tylko dla ciebie, także dla siebie. Chcieć być żoną diakona. To jednak wiele zmienia. Dziękuję za tę zgodę. Dzisiaj nie będziesz składał przyrzeczenia celibatu, ale to jest dobry moment, byście, przynajmniej duchowo odnowili swoją małżeńską przysięgę: tak, chcę być twoją żoną, żoną diakona, chcę być twoim mężem, mężem-diakonem - mówił. - Chcę wytrwać w tym związku w dobrej i złej doli... Bo wiem, że mogą przyjść nowe niedole związane z tym diakonatem, niedole, których jeszcze nie znaliśmy. Ale chcę wytrwać - wskazał.
Podkreślił, że diakonat, który by osłabił małżeństwo, byłbym nieporozumieniem i nieszczęściem. Diakonat, który je ukaże w całym jego pięknym blasku, będzie błogosławieństwem.