Ledwie został zniesiony obowiązek noszenia maseczek, pielgrzymi wrócili do sanktuarium w Turzy Śląskiej. Na znanych nawet za granicą Nocach Pokuty i Wynagrodzenia jest ich coraz więcej, ostatnio nie mieścili się już w kościele.
Kościół w Turzy Śląskiej jest pierwszą w Polsce świątynią wzniesioną pod wezwaniem Matki Bożej Fatimskiej. Powstał w latach 1947−1948, w 30. rocznicę objawień Maryi trojgu portugalskim dzieciom.
Przed rozpoczęciem jego budowy mieszkańcy tej wsi pod Wodzisławiem Śląskim nie byli zgodni co do wyboru patrona. Wezwanie Matki Bożej Fatimskiej zaproponował pierwszy proboszcz ksiądz Ewald Kasperczyk. Widać ta myśl została mu podpowiedziana z góry, bo ludzie niespodziewanie przyjęli ją z entuzjazmem.
Wcześniej jednak ten charyzmatyczny proboszcz urzeczywistnił dzieło ważniejsze niż samo wznoszenie świątyni: doprowadził do wielkiego pojednania całej wsi. Ludzie stanęli na pustym jeszcze placu budowy, chwycili się za ręce i powiedzieli na głos, że sobie przebaczają.
Pioruny w oczach
Coś z tamtej atmosfery nadal panuje w tym miejscu. – Często proponuję parafianom i pielgrzymom, żeby przed Eucharystią popatrzyli na siebie życzliwie i uśmiechnęli się do siebie nawzajem. Wydaje mi się to potrzebne, zwłaszcza że jest tyle agresji w przestrzeni publicznej, a nawet w Kościele – mówi obecny proboszcz ks. Wiesław Hudek. – Czasem jeden patrzy krzywym okiem na drugiego, który Komunię Świętą przyjmuje na rękę. Bywa, że ktoś idzie do Komunii, a w oczach ma pioruny… Pandemia z nami porobiła takie rzeczy. A jednak okazuje się, że na tę propozycję życzliwego spojrzenia i uśmiechu ludzie bardzo dobrze reagują – zauważa.
Kiedy kościół ten został w 1948 r. poświęcony, zaczęli zjeżdżać do niego pielgrzymi z połowy Polski. Na przykład w 1957 r. dotarły pielgrzymki z 223 parafii. Komunistyczne władze próbowały w tym przeszkadzać, tym bardziej że w końcu zdały sobie sprawę, co tak naprawdę oznacza wezwanie tej świątyni. Matka Boża zapowiedziała przecież w Fatimie upadek ich ideologii – mówiąc o rozlewających się po świecie błędach Rosji i o jej ostatecznym nawróceniu, jeśli ludzie będą się modlić.
W czasie odpustów w Turzy, które odbywają się aż sześć razy w roku, pociągi wyjątkowo kończyły więc bieg już w Rybniku, aż 15 kilometrów od Turzy. Samochodem też było trudno dojechać, bo milicjanci stawiali blokady na drogach. Polacy ze swoją przekorą i dystansem wobec tego typu zakazów oczywiście nie poddawali się. Mimo trudności zawsze jakoś do Turzy docierali.
W bezsilnej złości władze szykanowały ks. Kasperczyka. Zarekwirowały mu nawet meble. Po jeden z kompletów urzędnicy mieli jednak przyjechać później. Proboszcz na pięknych, rzeźbionych komodach i szafach zamaszyście wypisał wtedy białą farbą olejną... cytaty z Biblii i pieśni kościelnych. Przez całą szerokość dolnych półek biegł biały napis: „Pamiętaj człowiecze na JEZUSA!”. Pobazgranych mebli urzędnicy nie chcieli. Podobno kiedy po nie przyszli, drzwi ostatniej szafki były odchylone, więc jako pierwsze zobaczyli, wyglądające jeszcze bardziej prowokacyjnie, ostatnie litery: ...USA! Meble stoją więc na probostwie w Turzy do dzisiaj. Do niedawna nawet te napisy były jeszcze widoczne.
Krew leciała krzipopami
W ołtarzu kościoła w Turzy umieszczono duży wizerunek Matki Bożej Fatimskiej. Jest odsłaniany w czasie nabożeństw.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się