Wielkopiątkowej liturgii w katowickiej katedrze Chrystusa Króla przewodniczył abp koadiutor Adrian Galbas.
W homilii zwrócił przede wszystkim uwagę na prostotę liturgii tego dnia. – Każde słowo i gest są w niej dokładnie przemyślane i wyważone. Nie ma tu nic za dużo i nic za mało – mówił. Zauważył, że ta symbolika zyskuje w obecnym czasie dodatkowy wymiar z powodu wojny w Ukrainie. – Kiedy przeżywamy ją dziś, w czasie wojny, jej dramatyzm i wymowa stają się jeszcze głębsze. Bucza, Boradianka, Irpień, Chersoń, Mariumpol…wielu tego nie wytrzymuje. Pytają rozpaczliwie: Gdzie jest Bóg? Jak pytano po Auschwitz, po Srebrenicy i po każdym ludobójczym bestialstwie! Gdzie jest Bóg? Czemu nie reaguje, czemu nic z tym nie zrobi – mówił abp A. Galbas. Zaapelował o zrozumienie dla postawy buntu, przywołując cytat z Katechizmu Kościoła Katolickiego: „Wiara w Boga Ojca wszechmogącego, uczy Katechizm, może być wystawiona na próbę przez doświadczenie zła i cierpienia. Niekiedy Bóg może wydawać się nieobecny i niezdolny do przeciwstawienia się złu” (272).
– A jednak Kościół w ten Wielki Piątek nie ma innej odpowiedzi na pytanie: „Gdzie jest Bóg?” niż ta, którą daje od pierwszego Wielkiego Piątku. Pokornie, po cichu, jakby bezbronnie pokazuje na krzyż i na Ukrzyżowanego: „Tu jest Bóg!” Wielu osłupiało na Jego widok, oszpecony, jego postać niepodobna do ludzi, bez wdzięku i bez blasku, wzgardzony i odepchnięty, dręczono go, choć nikomu nie wyrządził krzywdy i – najbardziej wstrząsające: „oswojony z cierpieniem”. Jak można się oswoić z cierpieniem! – powiedział abp A. Galbas. – Podchodząc za chwilę do krzyża powierzmy więc Ukrzyżowanemu te nasze boleści, boleść tej wojny i te osobiste boleści: raki, depresje, samotności, nieudane związki, niespłacone kredyty, nieprzesypiane noce, niedogadania, przepracowania, poszarpane nerwy, rozwiedzione małżeństwa, nieszczęśliwe kapłaństwa, alkoholizmy. Ile jest tych boleści. Bolących boleści życia… Powierzmy Mu je wszystkie – zaapelował do zebranych.
Na koniec zwrócił uwagę na ostatnie zdanie odczytywanej tego dnia w kościołach Ewangelii. – Nie wiem, czy też to do was dociera, gdy słuchacie opisu Męki Chrystusa podanej przez św. Jana. Ja jestem zawsze urzeczony jej spokojem i czekam na to zdanie o ogrodzie. Na końcu. Że w miejscu, gdzie Go ukrzyżowano był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo… Grób w ogrodzie, nie na cmentarzu. Adam wraca do raju. Ten ogród jest małą nadzieją, jakby promykiem słońca na pochmurnym niebie, pierwszym wiosennym dniem po męczącej zimie, zapowiedzią czegoś, co się dopiero wydarzy, gdy przeminą wszystkie cierpienia i śmierci – podkreślił. – Nie zapomnijcie o tym ogrodzie! I bardzo dziękuję tym, którzy poprzez swą dobroć są dla innych jak ogród zamiast cmentarza: Wam, którzy podzieliliście się z przybyszami z Ukrainy łazienką, lodówką i stołem, którzy nie szczędzicie im grosza i czasu, którzy nie przestajecie się modlić o pokorę dla pysznych i o opamiętanie. Wam, którzy jakkolwiek okazujecie współczucie tym, których gnębią wieloimienne boleści życia. Wam: Maryjom, Janom, Weronikom, Szymonom z Cyreny, Józefom z Arymatei… Ludziom ogrodu. Dostawcom nadziei.
Liturgię tradycyjnie zakończyła procesja z Najświętszym Sakramentem do Bożego Grobu. Do godz. 22 była zaplanowana adoracja i okazja do spowiedzi.