Ponad 30 samochodów ruszyło na granicę, by nieść pomoc ofiarom wojny.
To pomysł jednego z radzionkowskich parafian. Informację o możliwości zaangażowania się w konwój w Środę Popielcową przekazywał wiernym proboszcz parafii św. Wojciecha ks. Damian Wojtyczka.
Celem podróży był Przemyśl. Jednym z kierowców był ks. Marcin Maszczyk, wikary w parafii św. Wojciecha. – Po dotarciu do centrum handlowego, które jest punktem recepcyjnym dla uchodźców, rejestrowaliśmy się jako kierowcy. Dostawaliśmy specjalne opaski, które miały świadczyć o tym, że jesteśmy zweryfikowani, nasze dane są w systemie, a podróż będzie bezpieczna – opowiada ks. Marcin. – Co zrozumiałe, wielu uchodźców, którzy przyjechali do Polski bez konkretnego planu, raczej nieufnie podchodzi do propozycji podwiezienia w głąb kraju. Jeden z kierowców, który jechał z nami busem, opowiadał, że w ostatnim momencie starsza pani zrezygnowała i wysiadła. Moje pasażerki, czyli babcia, mama i córka, też były trochę przerażone informacją, że czekają nas jeszcze trzy godziny drogi. Cały czas starałem się je uspokajać, rozmawiać o wszystkim oprócz wojny. Zobaczyłem ulgę na ich twarzach, kiedy dotarliśmy do mieszkania, które udostępnili nasi parafianie – mówi ksiądz.
Kierowcy z Radzionkowa zabranych z Przemyśla uchodźców przewozili do punktów recepcyjnych w Katowicach – tam były im przydzielane noclegi. Trzy Ukrainki, które zabrał ks. Marcin, zatrzymały się w mieszkaniu rodziny z Radzionkowa. – W parafii panuje duże poruszenie. Jest wielu chętnych do pomocy. Zgłosiły się rodziny, które udostępniły swoje mieszkania. Siostry w przedszkolu prowadzą celowaną zbiórkę – są w kontakcie z klasztorami na granicy i gromadzą rzeczy według potrzeb – tłumaczy ks. Damian Wojtyczka. – Dobra pomoc to nie tylko rzeczy materialne, ale także ofiarowany czas i uśmiech. Przekonałem się o tym w czasie podróży z Przemyśla – dodaje ks. Marcin Maszczyk.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się