Wyjechała na misje, żeby działać. Odkryła, że to poświęcony czas i bycie dla kogoś są najcenniejsze.
Katarzyna Tomaszewska powołanie odkryła dzięki spotkaniom w parafii. – Pomyślałam, że może to coś dla mnie – wspomina. Skończyła studia na Politechnice Śląskiej i w 2014 r. na miesiąc wyjechała do Kenii. – To był taki wyjazd, który po miesiącach przygotowań w Krakowie miał nas sprawdzić. Jechaliśmy większą grupą: sześcioro świeckich, zakonnica i zakonnik – opowiada. Ten test, czyli miesięczny pobyt w Kenii sprawił, że zdecydowała się na dwuletnią posługę w Mozambiku.
– Byłam ze świeckimi misjonarzami z całego świata. Pracowałam tam w szkole, odpowiedniku naszego technikum. Nauka trwała od 7.00 do 12.00 i od 14.00 do 16.30. W najgorętsze godziny były przerwa obiadowa i sjesta. Najbardziej niesamowitym doświadczeniem było dla mnie spotkanie z przedstawicielami innych wyznań. Szkołą opiekowali się misjonarze, ale uczęszczali do niej nie tylko katolicy. Byli muzułmanie, Świadkowie Jehowy, wyznawcy rdzennych wierzeń afrykańskich. Nigdy nie było żadnych konfliktów na tym tle. Przewodniczący szkoły był muzułmaninem i wspaniale nam się współpracowało. Tutaj, w Polsce, w Europie, dużo mówimy o tolerancji, tam bez wielkich dyskusji po prostu się tym żyje na co dzień – zauważa.
Jak przyznaje, początki w Mozambiku nie były łatwe. – To wynikało z różnic kulturowych. Jeżeli nie do końca wiedziałam, jaki błąd popełniłam, szłam do sąsiada i on mi wszystko tłumaczył. Okazało się na przykład, że jako kobieta nie powinnam chodzić w spodniach. Wydawało mi się, że skoro jest ciepło, a ja przemieszczam się po wiosce, to nie muszę się specjalnie zastanawiać na strojem – ważne, żeby było wygodnie. Miałam krótkie spodnie, takie do kolan, ale mieszkańcy prosili siostry, żeby zwróciły mi uwagę. Postanowiłam uszanować tamtejsze zwyczaje i zaczęłam nosić spódnice, takie wiązane płachty materiału. Kiedy szłam gdzieś dalej i wiedziałam, że nikogo nie spotkam, ubierałam pod nie spodnie – wspomina. – Inny ważny szczegół: używanie lewej ręki w trakcie niektórych zajęć było niemile widziane. Lewa ręka uznawana jest za nieczystą – dodaje.
Misjonarkę zaskoczyła też bardzo wysoka pozycja mężczyzn w społeczeństwie. – Spodziewałam się tego, ale nie wiedziałam, że ten podział jest tak silny, na przykład to mężczyznę przepuszcza się tam w drzwiach. Tak mi to weszło w nawyk, że kiedy po powrocie do domu poszłam z tatą do sklepu, też zatrzymałam się, żeby wszedł do środka pierwszy. Bardzo go to rozbawiło – zdradza. – Efekty takiej postawy widać np. w edukacji. Wiele dziewczynek nie ma do niej dostępu, ponieważ rodzice, musząc zdecydować, które z dzieci wykształcić, zawsze wybiorą syna. Córka potencjalnie przerwie szkołę z powodu ciąży, co w ich przekonaniu oznacza zmarnowane czas i pieniądze. Kiedy byłam w Mozambiku, starałam się o stypendia właśnie dla dziewczynek. Odzew był ogromny – cieszy się.
Dotychczasowe doświadczenia wpłynęły nie tylko na jej sposób postrzegania świata („nie robię problemów z rzeczy, na które nie mam wpływu”), ale i doświadczenie wiary. – Początkowo trudno mi było uczestniczyć w Mszach św. sprawowanych w lokalnych językach. Ta bariera szczególnie doskwierała mi w czasie liturgii słowa. Jednak jako wyrosła w charyzmacie oazowym uporałam się z tym dzięki namiotowi spotkania. Brałam ze sobą Pismo Święte i rozważałam Ewangelię i czytania z danego dnia – zdradza.
Misje były też czasem obserwacji. – Uderzył mnie zapał członków wspólnot, zwłaszcza w Kenii. Czasem mieli do przejścia kilka lub kilkanaście kilometrów, ale im się chciało. Widać, że specjalnie się przygotowywali, mieli odświętne ubrania. Mimo że wszędzie tam unosił się kurz, nie ma dróg asfaltowych, oni na Mszy św. byli bez jednej drobinki na ubraniu. Nam te niedziele trochę spowszedniały – kościoły mamy na rzut kamieniem. Tam widać ten ogień, mocne staranie o obecność na Eucharystii – opowiada.
Katarzyna już wie, że w Zambii będzie także pomagała dzieciom w nauce. – Rano będę opiekować się tymi, które z różnych względów nie uczęszczają do szkoły. Powodem może być brak pieniędzy na czesne albo na mundurek. Nam się to może wydawać błahe, ale tam czasem nawet takie niewielkie rzeczy mogą uniemożliwiać edukację. Popołudnia będą przeznaczone na pomoc w nauce dla zdolnych uczniów, np. zajęcia komputerowe czy angielski – planuje. Katarzyna Tomaszewska na misje zostanie uroczyście posłana przez bp. Grzegorza Olszowskiego w czasie Eucharystii o o godz. 10.30 w rodzinnej parafii – bazylice w Piekarach Śląskich. Wyjazd planuje w październiku. – Wszystko zależy od tego, jak szybko uda się załatwić formalności wizowe – zastrzega. Dołączy do dwóch kapłanów posługujących w Masansie – ks. Zenona Boneckiego i ks. Marka Paszka.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się