Proboszcz z Łazisk Górnych przekazał ludziom korzystającym z transmisji Mszy św., że pomiędzy 12.45 a 13.15 mogą przyjść przed kościół po Komunię św. Spodziewał się paru osób. Kwadrans przed pierwszą ogromnie się zdziwił.
Przed Wielkanocą 2021 rząd nie zamknął kościołów, ale poważnie zmniejszył limit osób, które mogą w nich jednocześnie przebywać. Śląscy księża wymyślili więc kilka sposobów, jak wyjść naprzeciw potrzebom parafian, którym bardzo brakuje osobistego udziału w niedzielnej Eucharystii.
Każda parafia ma swoje własne patenty, ale też wielu jest ciekawych, jak jest u sąsiadów. Przedstawiamy kilka wybranych przykładów.
Ławki na plac!
W bazylice św. Szczepana w Katowicach-Bogucicach limit jedna osoba na 20 metrów kwadratowych oznacza, że do środka może wejść 65 ludzi. Ksiądz proboszcz Krzysztof Sitek mówi, że czuł żal, bo nigdy dotąd nie musiał nikomu powiedzieć, żeby nie wchodził do kościoła. Zaznacza: – To jest nowa sytuacja, ale musimy się do niej dostosować, to jest zrozumiałe.
Wchodzących do bazyliki św. Szczepana na niedzielne Msze św. liczą Mężczyźni Świętego Józefa oraz szafarze. Przed drzwiami pojawiają się też czasami księża, żeby łagodzić napięcia, zagadywać do parafian, starać się o dobrą atmosferę.
Jednocześnie jednak, oprócz dostosowania się do obostrzeń, parafia wprowadziła coś nowego: na plac kościelny w niedziele oraz w święta wystawiane są ławki. – Mamy w parafii silną ekipę ministrantów, a także Mężczyzn Świętego Józefa i szafarzy, którzy te ławki wynoszą. Są wprowadzone dyżury, zrobiła się z tego taka nowa forma aktywizacji przy parafii… – mówi ks. Krzysztof Sitek.
Dodaje, że mężczyźni liczący wiernych i wynoszący ławki są oznakowani jako kościelna służba porządkowa. – To dla nich też okazja, żeby wreszcie ze sobą trochę porozmawiać, bo już przeszło rok nie mogą spotykać się w salkach na swoich spotkaniach – zauważa.
Okazało się, że wierni bardzo dobrze przyjęli wystawianie ławek przed kościół. Przyszli, pomimo że pogoda w święta była średnia. Co prawda nie padało, ale wiał przenikliwy, zimny wiatr. Uczestniczyli w Eucharystii dzięki zamontowanym na zewnątrz głośnikom. Na koniec mogli przyjąć Komunię Świętą – wychodziło do nich dwóch kapłanów.
– W ławkach na zewnątrz było drugie tyle wiernych co w kościele, a może nawet więcej! – relacjonuje proboszcz. – Rodziny siadały razem; poza tym ludzie trzymali dystans, mieli założone maseczki. Te ławki są rozstrzelone po całym placu kościelnym. Będziemy dalej je wystawiać w niedziele i święta, a nawet w tygodniu, jeśli w planie będzie jakaś okolicznościowa Msza Święta, na której będziemy się spodziewać większej liczby osób – zapowiada.
Ekran przed wejściem
Ciekawy pomysł zastosowała niewielka parafia NMP Królowej Wszechświata we Frydku-Gilowicach na ziemi pszczyńskiej. W kościele w czasie obecnych obostrzeń może jednocześnie przebywać zaledwie 20 osób. Niektórzy wierni stoją więc w czasie Mszy św. na dworze, korzystając z nagłośnienia przed kościołem. W czasie Triduum Paschalnego mogli też widzieć, co dzieje się na ołtarzu, bo przed kościołem został wtedy ustawiony… przenośny ekran.
– Uruchomiliśmy rzutnik. Udało się to przeprowadzić, bo mamy w kościele dość dobrą kamerę. Niektórzy parafianie przynoszą ze sobą pod kościół turystyczne krzesła – relacjonuje proboszcz Bogdan Michalski.
Wiele parafii wprowadziło w niedziele dodatkowe Msze Święte, żeby więcej osób mogło w nich uczestniczyć. W niektórych kościołach ktoś zawsze liczy wchodzących. W innych proboszczowie poprosili parafian, żeby sami się policzyli. W parafii św. Herberta w Wodzisławiu Śląskim przed wejściem jest wystawiony pucharek, a w nim tyle cukierków – krówek, ile w środku jest miejsc. Każdy wchodzący ma sobie wziąć jedną. Kiedy pucharek jest pusty, oznacza to, że w środku wolnych miejsc już nie ma.
W parafii św. Jacka w Rydułtowach-Radoszowach przy drzwiach przed Eucharystią pojawia się koszyczek, a w nim 40 karteczek z cytatami z Pisma Świętego. Każdy wchodzący bierze jedną – jak przepustkę, która upoważnia do wejścia. „Jak Mnie umiłował ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej!” (J 15,9) – czytamy na którejś z nich. A pod spodem jeszcze dopisek: „Niedoskonały, niegotowy, upadający? Bóg Cię kocha!”. Na każdej kartce jest inny cytat. Gdy koszyczek zostaje opróżniony, kościelny zagradza dostęp do drzwi i wiesza na nich znak, że limit miejsc został wyczerpany. – Proszę, zabierzcie ze sobą karteczki z cytatami, będziecie mogli w domu te słowa rozważyć – zachęca na koniec Mszy św. proboszcz Roman Dobosiewicz.
Już czekali
W czasie ostatniego Triduum Paschalnego wiele osób nie odważyło się stać 1,5 godziny przed kościołem, również dlatego, żeby przy tak zimnym wietrze ich dzieci się nie przeziębiły. Niektóre rodziny korzystały jednak w domach z transmisji online, a pod koniec liturgii podjeżdżały samochodami pod kościół, żeby przyjąć Pana Jezusa w Komunii Świętej. Byli tacy, którzy nawet po drodze, w samochodach, mieli włączoną na smartfonach transmisję.
Na tę tęsknotę, którą ma w sercach wielu wiernych, odpowiedzieli m.in. duszpasterze parafii Matki Bożej Królowej Różańca Świętego w Łaziskach Górnych. – Wiem z relacji wiernych, że ludzie chcieliby przyjąć w Komunii Świętej Boga żywego, prawdziwego, nie tylko na sposób duchowy. Tymczasem w naszym kościele w czasie świąt z powodu obostrzeń mogło być obecnych tylko 30 osób. Parafianie starają się szanować te obostrzenia. Wiedzą, że pierwszeństwo w kościele mają osoby związane z intencją Mszy Świętej – mówi proboszcz Grzegorz Śmieciński.
Księża ogłosili więc, że w pierwsze i drugie święto przez pół godziny, od 12.45 do 13.15, będą udzielać Komunii przed kościołem. Wszyscy, którzy korzystali tego dnia z transmisji Mszy Świętej, uzyskiwali zatem możliwość przyjęcia Pana Jezusa.
– Myśleliśmy, że przyjdą dwie, trzy osoby, a tymczasem przyszło ponad stu ludzi! O 12.45 wierni już czekali! Kiedy to zobaczyliśmy, posłaliśmy do rozdzielania Komunii nie tylko jednego kapłana, ale też kleryka akolitę. Byliśmy w strachu, że zabraknie Komunii Świętej, bo nie przewidzieliśmy, że przyjdzie tak wiele osób. W drugie święto konsekrowaliśmy już znacznie więcej hostii – relacjonuje ks. Grzegorz Śmieciński.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się