Reklama

    Nowy numer 13/2023 Archiwum

Wie, kiedy działać

Do „cichego zakątka”, o jaki w ostatnim liście prosił ks. Jan Macha, trafić łatwo. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie szukać.

Męczennik symboliczny grób ma urządzony na nekropolii należącej do jego rodzinnej parafii – pw. św. Marii Magdaleny w Chorzowie Starym. Niestety, kiedy pierwszy raz przyjeżdża się w to miejsce, nie tak łatwo trafić. Cmentarz nie znajduje się bowiem w bezpośrednim sąsiedztwie kościoła – jest nieco ukryty pomiędzy okolicznymi zabudowaniami. Prowadzą do niego dwie drogi. Pierwsza to boczna niewielka uliczka, odchodząca od ul. Bożogrobców (przy niej znajduje się świątynia).

Zlokalizowana jest za kościołem, w stronę Maciejkowic. Prowadzi do bramy tzw. nowej części cmentarza. Jednak zdecydowanie prościej odnaleźć grób Hanika, jeżeli ulicą Bożogrobców udamy się w stronę centrum Chorzowa i tuż za kościołem skręcimy w dół ul. Jana Kasprowicza. Jej przecznicą jest ul. Józefa Kalusa, która prowadzi wprost do bram starej części cmentarza. Ks. Jan Macha został upamiętniony w części, która znajduje się dalej od elektrociepłowni. Symboliczna mogiła znajduje się przy głównej alei, jest nieco osłonięta krzewami. Oprócz krzyża i prostego pomnika jest tam krótka notatka, kim był Hanik. – Wiem, że parafianie odwiedzają to miejsce. Jeszcze przed pandemią uczniowie okolicznych szkół też przychodzili, np. w czasie religii czy historii – mówi ks. Krzysztof Skiba, proboszcz parafii Marii Magdaleny.

Jak sam przyznaje, zdarza mu się prosić męczennika o pomoc. – On wie dobrze, kiedy musi zadziałać. Widzę jego interwencję m.in. w rozwiązanych problemach parafii czy remontach, które mimo przeszkód udało się zrealizować. Nieustannie proszę go też o to, żebym umiał tu być duszpasterzem, opiekować się miejscem jego pochodzenia – dzieli się ks. Skiba. Parafia nieustannie podejmuje starania o coraz nowsze sposoby na upamiętnianie Hanika, który ciągle jest pamiętany przez najstarszych mieszkańców. – Oni chętnie dzielą się tymi doświadczeniami. Czasem odnajdują się zdjęcia z tamtego okresu. Zależy nam jednak, by był on tak samo bliski tym, którzy się tutaj przeprowadzają, bo ta okolica bardzo się zmienia – zauważa.

Jednym z pomysłów jest hologram ks. Machy na elewacji kościoła, innym rekolekcje parafialne przed uroczystością beatyfikacji. Na razie wszystko, jak mówi proboszcz, zostało włożone „do zamrażarki” w oczekiwaniu na czas po pandemii. – Ksiądz Jan będzie również upamiętniony w kaplicy starochorzowskich męczenników, razem z bł. o. Ludwikiem Mzykiem, werbistą. Chcemy też przypomnieć chorzowski epizod z życia św. Matki Teresy, która odwiedziła nasze miasto w latach ’80 ubiegłego wieku. Wielu świętych chodziło po tej ziemi – zaznacza ks. Skiba.


Pogrzebu mieć nie mogę

Kochani Rodzice i Rodzeństwo!

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. To jest mój ostatni list. Za 4 godziny wyrok będzie wykonany. Kiedy więc ten list będziecie czytać, mnie nie będzie już między żyjącymi! Zostańcie z Bogiem! Przebaczcie mi wszystko! Idę przed Wszechmogącego Sędziego, który mnie teraz osądzi. Mam nadzieję, że mnie przyjmie. Moim życzeniem było pracować dla Niego, ale nie było mi to dane. Dziękuję za wszystko! Do widzenia tam w górze, u Wszechmogącego. Mam parę życzeń, a mianowicie: kielich mój proszę podarować ode mnie ks. Gaszowi. Niech ten kielich często przypomina mu przyjaciela. Mój stary brewiarz, który mam tu w więzieniu, dajcie mu także. Z drugim brewiarzem czyńcie według Waszego uznania. Pozdrówcie wszystkich moich kolegów i znajomych. Niechaj w modlitwach swoich pamiętają o mnie. Dziękuję za dotychczasowe modlitwy i proszę też nie zapominać o mnie w przyszłości. Pogrzebu mieć nie mogę, ale urządźcie mi na cmentarzu cichy zakątek, żeby od czasu do czasu ktoś o mnie wspomniał i zmówił za mnie „Ojcze nasz”. Umieram z czystym sumieniem. Żyłem krótko, lecz uważam, że cel swój osiągnąłem. Nie rozpaczajcie! Wszystko będzie dobrze. Bez jednego drzewa las lasem zostanie. Bez jednej jaskółki wiosna też zawita, a bez jednego człowieka świat się nie zawali. Odbierzcie stąd moje rzeczy. Tutaj jest także mój brewiarz i różaniec oraz 98 RM (marek niemieckich – przyp. GN). Zabierzcie to wszystko. Pozdrówcie ode mnie ks. proboszcza i wszystkich w Rudzie. Pozostało mi bardzo mało czasu. Może jeszcze jakie trzy godziny, a więc do widzenia! Pozostańcie z Bogiem. Módlcie się za Waszego Hanika.

Ostatni list do rodziny, 2 grudnia 1942 r.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy