„To była taka dziwna siostra” – kogo tak wspominały nowicjuszki ze zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej? Śląską kandydatkę na ołtarze.
7 lutego minęła 110. rocznica urodzin niezwykłej Ślązaczki – siostry Marii Dulcissmy Hoffman, urodzonej na Zgodzie, dzisiejszej dzielnicy Świętochłowic. Jej życie i cuda przypomina film „Anioł Dobroci” przygotowany przez Telewizję Misericordia ojców pallotynów. Są w nim świadectwa osób, które z siostrą łączy wyjątkowe nabożeństwo.
Tylko trzy lata
Mała Helenka przyszła na świat w 1910 r. w polsko-niemieckiej rodzinie – mama była Polką, a tata – Niemcem. Jak wspomina w dokumencie s. dr M Elżbieta Cińcio, rodzice nie rozumieli rozterek swojej córki, która często płakała. Była postrzegana jako smutna, a jako dziecko nie potrafiła po prostu wyrazić słowami swojej tęsknoty za Bogiem i Jego bliskością. Ciekawy jest również wątek dotyczący sprzeciwu rodziców odnośnie do planów zakonnych córki i pokus, jakich doświadczała Dulcissima w związku z tą sytuacją. Przez cały ten czas pomagała jej św. Tereska od Dzieciątka Jezus – przychodziła do niej w snach, podtrzymywała na duchu i czasem napominała.
Z filmu „Anioł Dobroci” wyłania się obraz siostry pełnej zaufania i bardzo pokornej. Siostry, które dziś są strażniczkami jej pamięci, nie ukrywają, że Dulcissima była nierozumiana przez inne nowicjuszki. – To była taka dziwna siostra – przyznała jedna z nich, podpytywana przez siostrę Elżbietę.
Jednocześnie siostrę kochali i nadal kochają mieszkańcy Brzezia. Wszyscy bohaterowie dokumentu zgodnie zaświadczają, że Dulcizma (jak o niej często mówią) wymodliła im niejedno. Trudna kartkówka? Ciężki poród? Powrót do zdrowia? Problemy rodzinne? Opieka w podróży? Jak mówią, żadna z tych spraw nie jest dla siostry ani zbyt trudna, ani zbyt błaha. Może właśnie ten fakt sprawia, że kolejne pokolenie mieszkańców tak lgnie do niej. Zwłaszcza że za życia przebywała w Brzeziu tylko trzy lata. Zdążyła jednak przekonać do siebie wszystkich. – Ona była aniołem dobroci, który przechodził przez tę miejscowość – stwierdza s. Elżbieta. – Mamy ogromny skarb – dorzuca inny z bohaterów.
Ogromne nabożeństwo do niej, jakie mają mieszkańcy, nie oznacza wcale, że są przesadnie czołobitni. – Zdarza mi się z nią pokłócić, jak mi czegoś nie załatwi – deklaruje jedna z bohaterek.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się