Każdy bezdomny i biedny usiadł na miejscu oznaczonym wizytówką z jego nazwiskiem. Wszystkim pyszne potrawy podawali kelnerzy.
Tymi kelnerami byli wolontariusze – ludzie, którzy mogliby spędzić sylwestra na tysiąc różnych sposobów, ale wybrali ten jeden: służbę ubogim i bezdomnym.
W domu parafialnym u Świętych Piotra i Pawła w Katowicach zorganizowali dla nich znakomitą zabawę. To był już szósty katowicki sylwester z ubogimi. Nowy Rok witało na tej imprezie około 200 gości. Służyło im 90 wolontariuszy. Najmłodsi z nich chodzą do liceum, najstarszy, pan Józef, jest po siedemdziesiątce. W tej ekipie jest wielu studentów; są i niezawodne siostry zakonne. Część wolontariuszy pracowała w sekcji kuchennej, podgrzewając jedzenie dla swoich ubogich gości. Inni byli kelnerami, jeszcze inni animowali zajęcia dla dzieci albo przygotowywali paczki (inne dla mężczyzn, kobiet i dzieci). Była też sekcja towarzyska. – Należący do niej wolontariusze siedzieli między bezdomnymi i rozmawiali z nimi – relacjonuje ks. Łukasz Piper, który od początku angażuje się w organizowanie sylwestra z ubogimi.
Nie szufladkuj
Wśród ugoszczonych był pan Olek, bezdomny od czasu, gdy zostawiła go żona. Wcześniej pracował za granicą, na Węgrzech. Na imprezie bawił się też pan Krystian z Piekar, który do niedawna nocował samotnie w opuszczonym pomieszczeniu. Weszli tam jednak inni ludzie i zdemolowali jego azyl, a wtedy właściciel zamknął do niego dostęp. – Co gorsza, Krystian trzymał tam swoje rzeczy, w tym plecak, który miesiąc wcześniej mu daliśmy. Teraz nie ma do tego dostępu i musi swój dobytek gromadzić na nowo – mówi Patryk Hupert, jeden z organizatorów. Ksiądz Łukasz Piper podkreśla, że bezdomnych i ubogich nie wolno szufladkować.
– Każdy z nich ma swoją historię życia, nieraz naprawdę bardzo trudną. Są wśród nich ludzie, którzy prowadzili kiedyś własne firmy, ale splajtowali i trafili na ulicę. Są i tacy, którzy urodzili się bezdomni, a jeszcze inni po prostu nie poradzili sobie w życiu z różnymi doświadczeniami – wylicza. – Największym problemem tych ludzi nie jest to, że oni na przykład piją alkohol, narkotyzują się czy nawet prostytuują na ulicy. Oni nie potrafią uwierzyć, że mogą wstać z tej ławki, na której siedzą! To ich największy problem. Nie potrafią uwierzyć, że są wartościowi. Rozmawiałem kiedyś na ulicy z chłopakiem, który mi powiedział: „Ksiądz jest pierwszą osobą, która kiedykolwiek mi powiedziała, że jestem coś wart” – mówi.
Jesteś cenny
Organizatorzy sylwestra z ubogimi chcieli pokazać swoim gościom, że dostrzegają ich niezbywalną godność. – Nie łudzimy się, że zmienimy życie tych wszystkich ludzi, bo nie jesteśmy w stanie tego zrobić. Chcemy jednak zainspirować ich do działania, pokazać, że można żyć inaczej – wskazuje ks. Łukasz. Sylwester z ubogimi zaczął się o 19.00. Po kolacji zabawę poprowadziła wodzirejka Alicja Cyganik.
– Tańczyłem z panią, która dzień przed sylwestrem przyszła zapytać, czy jeszcze mamy zaproszenia. Wyjaśniła, że chciałaby przyjść z wnukiem, żeby nie siedział w domu. Cudem ostatnie zaproszenia jeszcze nam zostały. Pani mi powiedziała, że super się bawili i że za rok przyjdą po zaproszenia wcześniej – mówi Patryk Hupert.
O 23.00 można było posłuchać konferencji; księża w tym czasie spowiadali. Była też adoracja Najświętszego Sakramentu, a o północy – Eucharystia. Po niej przyszedł czas na drugą kolację i wręczanie prezentów. Sylwester z ubogimi jest organizowany od 2014 roku. Pomysł zrodził się w kręgu związanym ze śląskimi klerykami, którzy pomagali ubogim, współpracując z siostrami misjonarkami miłości. Związek tej ekipy z bezdomnymi nie kończy się na zorganizowaniu jednej imprezy w roku. Wolontariusze w każdy środowy wieczór częstują bezdomnych kawą i kanapkami na placu Andrzeja w Katowicach – i oczywiście z nimi rozmawiają. Te wyjścia do ubogich organizują na przemian dwa katowickie duszpasterstwa akademickie – centralne i dominikańskie.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się