Oczekująca rama w prezbiterium naszej kaplicy przestanie być pusta – napisali w reakcji na wieści z Rzymu śląscy klerycy.
Chodzi o ks. Jana Machę, urodzonego w Chorzowie kapłana. Od 6 lat trwał jego proces beatyfikacyjny. W ostatnich dniach listopada papież Franciszek zaaprobował dekret potwierdzający męczeństwo tego sługi Bożego.
Poinformował o tym abp Wiktor Skworc. „Tym samym zakończył się trwający 6 lat proces beatyfikacyjny. W najbliższym czasie Stolica Apostolska wyznaczy miejsce i czas uroczystości beatyfikacyjnych” – napisał metropolita. „Będziemy zabiegać o to, aby uroczystości beatyfikacyjne odbyły się w Katowicach jesienią w przyszłym roku” – dodał.
Ks. Jan Macha urodził się w Chorzowie Starym 18 stycznia 1914 r. Był pilnym uczniem i świetnym sportowcem. Po ukończeniu gimnazjum wstąpił do seminarium i tuż przed wybuchem II wojny światowej przyjął święcenia kapłańskie. Jako młody wikary angażował się w pomoc najuboższym mieszkańcom, szczególnie rodzinom represjonowanym przez Niemców. Został aresztowany przez gestapo w 1941 roku. Z godnością znosił tortury. Świadectwem tego czasu są m.in. jego liczne kazania, które głosił, niosąc pociechę współwięźniom.
Został zabity 3 grudnia 1942 roku, mając zaledwie 28 lat. Zgilotynowano go w katowickim więzieniu przy ul. Mikołowskiej. Przed śmiercią tak pisał do najbliższych: „Nie rozpaczajcie! Wszystko będzie dobrze. Bez jednego drzewa las lasem zostanie. Bez jednej jaskółki wiosna też zawita, a bez jednego człowieka świat się nie zawali”.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się