– To okno, przez które dociera do nas łaska uświęcającej mocy – twierdzą ikonopisarze.
Natalkę poznałam, gdy była jeszcze uczennicą liceum plastycznego. Już wtedy w jej sposobie bycia, w jej pracach wyczuwało się jakąś głębię, tak niezwykłą dla 16-letniej dziewczyny. Później było malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych i pejzaże, które młoda malarka szczególnie kocha. Zawsze jednak coś ciągnęło ją mocniej ku transcendencji. Tak odkryła ikonę czy, jak mówi, ikona ją wybrała. – Zaczęło się od tego, że coraz więcej osób prosiło mnie właśnie o ikony – opowiada Natalia Binda-Kiszczak, malarka, żona Adriana, mama czwórki dzieci. – Zaczęłam coraz bardziej wchodzić w świat ikon, odkrywać ich głębię. Ikona to nie jest zwykły obraz. Jest zanurzona w modlitwie ikonopisarza. Każdy etap pisania ikony przesycony jest symbolami biblijnymi i teologicznymi. To namalowane słowo Boga. Nie tworzę jakiejś „biżuterii”. Ikona to przestrzeń, w której uobecnia się łaska. Poświęcona i podarowana komuś, ma ogromny wymiar wstawienniczy. Samo zawieszenie ikony w mieszkaniu jest bramą dla łaski w danym miejscu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.