Był taki czas, gdy Warszawa oszalała na punkcie pewnego Ślązaka. Gdy wsiadał do dorożki, młodzi wyprzęgali z niej konie i sami ciągnęli powóz. Ludzie codziennie sypali mu kwiaty pod nogi, a tłum stał pod jego balkonem.
Działo się to w listopadzie 1918 roku. Tym Ślązakiem był – uwaga, uwaga – Wojciech Korfanty. Polityk rodem z Sadzawki, osady na terenie dzisiejszych Siemianowic Śląskich. O tym niezwykłym epizodzie, w którym stolica Polski przez szereg dni składała hołd Ślązakowi z krwi i kości, można przeczytać w nowym numerze „CzasyPisma” – półrocznika wydawanego przez katowicki IPN. W tekście „Pociąg Korfantego spóźnił się o pięć dni” wspomina o tym Józef Krzyk. O te tytułowe pięć dni wyprzedził Korfantego w Warszawie Józef Piłsudski, który szybko zaczął organizować tu władze odradzającej się Polski. Czy mogło być inaczej, gdyby to uwielbiany przez tłumy Ślązak wyprzedził w drodze do stolicy twórcę Legionów Polskich?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.