Tyska parafia św. Jana Chrzciciela przez pierwsze 19 lat działała... nielegalnie. Dzisiaj świętuję 60-lecie poświęcenia świątyni.
W 1956 r. upadł w Polsce stalinizm. Nastał krótki czas „odwilży” w stosunkach państwo–Kościół. Biskupi śląscy postanowili więc szybko wznieść nowe kościoły.
W 1957 r. władze zgodziły się na wybudowanie jednego z nich w Tychach. Za robotę raźno wziął się ks. Jan Kapołka, wikary u św. Marii Magdaleny. Biskupi prosili, żeby się pospieszył, zanim władze się rozmyślą.
– Ks. Kapołka umiał z każdym rozmawiać, nawet z komunistami. W 1957 r. przekonał szefa Tyskiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Miejskiego, żeby to on wybudował mu kościół – relacjonuje ks. Szołtysik.
Dobrze, panie ksiądz
Dyrektor tego przedsiębiorstwa był Żydem i nosił nazwisko Wolski. Ks. Kapołka wspominał jego odpowiedź: „Panie ksiądz, musi być jakiś czynnik społeczny, niech pan weźmie kilku górników i pokaże mi, że ludzie tego kościoła chcą”. – I w ten sposób świątynię budowała państwowa, socjalistyczna firma... – śmieje się ks. Szołtysik.
Po kilku miesiącach komuniści wrócili do wojny z Kościołem i firma przerwała prace. Jej robotnicy nadal jednak przychodzili po godzinach na budowę świątyni.
Problemy narastały. Władze Tychów zapowiadały, że tę wznoszoną świątynię odbiorą i przeznaczą na salę koncertową, kino lub muzeum ziemi tyskiej.