Nowy numer 22/2023 Archiwum

Dyspozycyjni bez granic

Poznali się podczas Światowych Dni Młodzieży w Polsce: on – Honduranin, ona – Polka. W Niedzielę Świętej Rodziny chcą sobie powiedzieć sakramentalne „tak”. Ich historia pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Zrób, co zechcesz

Od samego początku sporo spraw ich łączyło. – Gdy rozmawialiśmy podczas Światowych Dni Młodzieży, odniosłam wrażenie, że mamy bardzo dużo wspólnych tematów i zainteresowań. Oboje byliśmy też na Drodze Neokatechumenalnej. Oboje pochodzimy ze wspaniałych, wielodzietnych rodzin. Co więcej, okazało się nawet, że w Neokatechumenacie mamy wspólnych znajomych – mówi Marysia. Dla obojga czas przed ŚDM był bardzo trudny. – Wtedy dopadł mnie jakiś kryzys – wspomina Yaaziel. – Byłem w takim momencie, że nie dostrzegałem sensu życia. Zastanawiałem się, po co żyję. Co dalej? Głównie dlatego postanowiłem wziąć udział w spotkaniu młodych. Bardzo chciałem poznać wolę Pana Boga wobec mnie. Nie wiem, czy to się udało, ale coś się jednak zmieniło – dodaje. Dużo do myślenia dały mu słowa papieża Franciszka. – Do dziś pamiętam je doskonale: „Pan Bóg pragnie, aby każdy człowiek był szczęśliwy”. Tego szczęścia bardzo mi brakowało. Bo ja nie czułem się szczęśliwy. A okazuje się, że to nie jest aż tak trudne. Wystarczy, że będziesz na Niego otwarty i powiesz mu: „Oto jestem, zrób ze mną, co zechcesz”. Trzeba się tylko nauczyć czekać. Być cierpliwym. Resztę już Pan Bóg zrobi – mówi Yaaziel. Z tymi myślami i z mocniej bijącym sercem wrócił do Hondurasu. Gdy Marysia napisała do niego: „Cześć”, bardzo się ucieszył. Wcześniej to on, gdy jeszcze był w Polsce, poprosił ją o numer telefonu. – Ja bym tego w życiu nie zrobiła jako pierwsza. Choć już wtedy bardzo mi się podobał – tłumaczy. Ona też przypadła mu do gustu. – Marysia również przechodziła kryzys – mówi Yaaziel. – Co? Ja nie miałam żadnego kryzysu. Pisałam pracę magisterską o św. Katarzynie Sieneńskiej i Soborze Watykańskim II na Uniwersytecie Jagiellońskim – tłumaczy jego narzeczona. – To przecież to samo co kryzys – śmieje się Yaaziel. Faktem jest, że czas się bardzo kurczył, a do napisania miała jeszcze kilkadziesiąt stron. Poprosiła go wtedy o modlitwę. On też poprosił ją o modlitwę za siebie. I tak to się wszystko zaczęło. Co ciekawe, wcześniej za nikogo się aż tak nie modlił. Zwykle prosił, by Pan Bóg pokazał mu sens życia. Tym razem było inaczej. Modlił się za kogoś. Za nią.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast