– Byłam w kościele, słyszałam dźwięki, a jednak czułam się wykluczona – wspomina Barbara Grześ. Takie uczucia towarzyszą osobom z aparatami słuchowymi. W bazylice w Panewnikach to się jednak zmieniło, bo zamontowano tu... pętlę indukcyjną.
Franciszkańska bazylika w Katowicach-Panewnikach jest prawdopodobnie dopiero trzecią świątynią na Górnym Śląsku, do której trafiła pętla indukcyjna. Objęła wszystkie ławki po lewej stronie kościoła. Wystarczy, że niedosłyszący usiądzie w którejś z nich i włączy w swoim aparacie słuchowym cewkę indukcyjną. Zwykle robi się to, przestawiając aparat z trybu M (mikrofon) na T (telefon). Taką cewkę ma dzisiaj większość aparatów słuchowych. Niedosłyszący czuje wtedy ogromną różnicę.
Kanonada dźwięku
Tak było w przypadku Bogusławy Wilaszek, 82-letniej katowiczanki. Od dłuższego czasu w kościele nie rozumiała ani jednego słowa; mogła tylko patrzeć na to, co dzieje się na ołtarzu. Kiedy tego lata usiadła w jednej z ławek w panewnickiej bazylice, otoczonych pętlą indukcyjną, była wręcz oszołomiona. – Po raz pierwszy od dwóch lat usłyszałam w kościele Ewangelię! I całą Mszę św.! – powiedziała nam.
Dlaczego osoby niedosłyszące, które dzięki aparatowi słuchowemu biorą żywy udział w zwykłych rozmowach w domu, w kościele często nie potrafią zrozumieć ani jednego słowa? – W kościele zwykle jest pogłos. Często też coś gdzieś trzaśnie czy ktoś zakaszle. To wszystko nakłada się na siebie i łączy w jedną kanonadę dźwięku. W tej kanonadzie wytraca się rozumienie mowy dla osób, które korzystają z aparatów słuchowych – wyjaśnia 68-letnia Barbara Grześ z Katowic-Ligoty, niedosłysząca od przeszło 20 lat i od 16 lat niewidoma.
Przez wiele lat z harmideru, który na kazaniu w kościele docierał do jej ucha za pośrednictwem aparatu, Barbara Grześ próbowała wyławiać poszczególne słowa. Niewiele z tego wychodziło. W końcu przestała przychodzić na parafialne rekolekcje, bo kompletnie nie rozumiała, o czym mówi ksiądz. – Nie słyszałam też, co dzieje się w czasie Mszy Świętej. Ja byłam w kościele, ja słyszałam dźwięki, ale czułam się wykluczona – wspomina.
Barbara wybrała się więc do o. Alana Ruska, proboszcza franciszkańskiej parafii w Katowicach-Panewnikach. Poprosiła go, żeby zamontował w bazylice pętlę indukcyjną. Okazało się, że proboszcz jest na to otwarty, zwłaszcza że w Panewnikach odbywają się adoracje przy żłóbku dla głuchych i niedosłyszących.
Są też w Rybniku i Syryni
– Pętla indukcyjna to przewód elektryczny poprowadzony wokół ławek i podłączony do skrzynki ze wzmacniaczem. Podłączony jest też do jednego z głośników – tłumaczy o. Alan. – Pętla powoduje, że wytwarza się pole magnetyczne i dźwięk z głośnika trafia bezpośrednio do ucha osoby z aparatem. Niweluje przy tym szumy i szmery – dodaje.
Pętli indukcyjnej w bazylice nie widać, bo przewód jest dyskretnie położony pod listwą wokół ławek. Pieniądze na jej zamontowanie pochodzą z grantu Urzędu Miasta Katowice. O grant wystąpiła Barbara Grześ w imieniu jednej z organizacji niepełnosprawnych.
Pętla w Panewnikach kosztowała 8,6 tys. złotych. – Ta cena może być też niższa, jeśli pętlą otoczy się tylko kilka ławek. Wiem, że inne wydatki parafii, np. dotyczące wystroju kościoła, też są ważne. Ale dzięki zamontowaniu pętli grupa starszych parafian może znów usłyszeć w świątyni słowo Boże. A to jest bezcenne – przekonuje Barbara Grześ.
W Polsce jest zaledwie kilkanaście kościołów, w których już zamontowano pętle indukcyjne. Bazylika w Panewnikach jest prawdopodobnie trzecią taką świątynią w archidiecezji katowickiej.
Od kilku lat podobna instalacja istnieje w kościele św. Antoniego w Syryni w gminie Lubomia, niedaleko Wodzisławia Śląskiego. Obejmuje całą świątynię. W zakrystii kościoła w Syryni osoba niedosłysząca może nawet wypożyczyć słuchawki z cewką indukcyjną.
Pętla indukcyjna jest też zamontowana w bazylice św. Antoniego w Rybniku.
Jak podaje wrześniowe „Apostolstwo Chorych”, kolejne najbliższe kościoły z pętlami indukcyjnymi są w Chrzanowie, Kielcach i Wrocławiu.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się